Środa 12 marca 2003 roku w Belgradzie. Premier Serbii, Zoran Djindjić, wjeżdża opancerzoną limuzyną na teren siedziby rządu. Wychodzi z samochodu, podpierając się kulą - z powodu założonego gipsu (kontuzja podczas gry w piłkę). Nagle pada strzał. Morderca-snajper strzela z oddalonego o 300 metrów opuszczonego budynku Instytutu Statystyki. Strzał jest śmiertelny - o godzinie 13.30 premier Serbii Zoran Djindjić umiera...
Właśnie minęła dziewiąta rocznica jego śmierci. W sobotę 10 marca ulicami Belgradu w milczącym "Marszu dla Zorana", zwołanym przez Serbski Ruch Odnowy i Partię Liberalno-Demokratyczną, przeszło około 20 tys. ludzi, by uczcić jego pamięć i złożyć kwiaty w miejscu jego śmierci.
Kim był Zoran Djindjić? Na pewno postacią kontrowersyjną i niejednoznaczną: filozofem o naturze buntownika. Urodził się w 1952 roku w Bośni. W latach 70 za swoją działalność opozycyjną trafił do więzienia, po opuszczeniu którego wyjechał do Niemiec, gdzie zrobił doktorat z filozofii. Do Jugosławii wrócił w 1989 roku, by w latach 90 zostać jednym z prominentnych działaczy, opozycyjnych wobec Slobodana Milośevicia. Dzięki stworzonej opozycyjnej koalicji Zajedno został pierwszym niekomunistycznym burmistrzem Belgradu. W 1999 roku, uprzedzony o możliwości zamachu na swoje życie, wyjechał do Montenegro. Wracił, gdy w Belgradzie ruszyła fala protestów przeciwko serbskiemu satrapie. Nie tylko stanął na czele demonstracji, ale był ich aktywnym uczestnikiem. Po obaleniu Milośevicia został pierwszym niekomunistycznym premierem Serbii. W pażdzierniku 2000 roku, podczas masowych protestów przeciwko rządom przestępczego klanu Milośeviciów, Djindjić spotkał się w Jeepie z Miloradem Lukoviciem (Ulemek), ps. "Legija", dowódcą Jednostki Operacji Specjalnych, z którym prawdopodobnie zawarł umowę, gwarantującą neutralność JSO w czasie demontracji. "Legija" to były żołnierz Legii Cudzoziemskiej (stąd jego pseudonim), oddziału paramilitarnego"Tygrysów Arkana" (Żeljko Rażnanatović), a także "Czerwonych Beretów". Co obiecał przywódca opozycyjnych protestów człowiekowi, który miał krew na rękach? Możemy tylko spekulować. Trzy lata pózniej 12 marca 2003 roku "Legija" ukarze Djindjića za niewywiązanie się z umowy. Tego samego dnia zostanie ogłoszony na terenie Serbii stan wyjątkowy. Do publicznej wiadomości zostanie podane, że za zamachem stoi Milorad Luković "Legija". Urzędy prokuratorskie i policja zastosują nadzwyczajne środki, pozwalające na eliminację kryminalistów z JSO, "klanu zemunskiego" i innych grup przestępczych. Rozpoczynie się policyjna operacja o kryptonimie "Sablje"(Szabla), wymierzona w serbską przestępczość, w wyniku której zostanie zatrzymanych ponad 10 tys. osób, a 24 marca będzie aresztowany Zwezdan Jovanović, ps."Wąż", były v-ce szef JSO za czasów Milośevicia,który zastrzelił Zorana Djindjića.
Tragiczne wydarzenia z 12 marca poprzedziły ostrzeżenia i kilka prób zamachów na życie premiera Serbii. Ostatnia nieudana próba miała miejsce w lutym 2003 roku, kiedy to ciężarówka prowadzona przez członka jednego z gangów próbowała staranować samochód, którym podróżował Djindjić. W styczniu tygodnik " Identietet" opublikował stenogram rozmowy premiera z jednym z jego doradców, w której zapowiada aresztowania członków JSO i "Zemunu". 17 lutego w Belgradzie Djindjić spotkał się z prokuratorem generalnym Trybunału Haskiego, Carlą Del Ponte. Podczas spotkania opowiada o swoich planach, dotyczących zmian w policji i wojsku, mówiąc w pewnej chwili: "Oni mnie zabiją". Na dzień przed tragiczną śmiercią wspomniany tygodnik "Identitet" zamieszcza artykuł "Djindjić na celowniku snajpera - Serbowie z Hagi zamówili zamach".
Dlaczego i czy musiał zginąć Zoran Djindjić? Wszystko wskazuje, że było to nieuniknione. Pierwszą z przyczyn, jaka zaistniała, była ta, że Djindjić doszedł do władzy dzięki wsparciu kryminalnych struktur JSO, które odziedziczył po Milośeviciu i później - tolerując ich działalność i uzależniając się od nich - mógł ją sprawować. Prawdopodobnie sądził, że uda mu się ucywilizować bossów przestępczych klanów, nakłaniając ich do przejścia z szarej strefy do legalnego biznesu. Tak było w przypadku jego kontaktów ze Stanko Suboticiem głównym przemytnikiem papierosów, którego próbował nakłonić do budowy fabryki papierosów. Gra, którą podjął, pozwoliła mu na przeprowadzenie niezbędnych reform gospodarczych, a także na pozbycie się przeciwnika politycznego, prezydenta Vojislava Kusztunicy. Innym elementem tej układanki była jego determinacja w doprowadzeniu do wydania Slobodana Milośevicia Trybunałowi Haskiemu, a gdyby nie tragiczna śmierć najprawdopodobniej wydany by został Ratko Mladić. Ostatnim elementem tych puzzli było przyjęcie w styczniu 2003 roku przez parlament serbski ustawy pozwalającej na zwalczanie przestępczości zorganizowanej, a to spowodowałoby złamanie prawdopodobnej umowy zawartej z Miloradem Lukoviciem. Czy w tej sytuacji premier Zoran Djindjić mógł żyć przeprowadzać reformy gospodarcze i zmiany, które by uderzyły we wspólne interesy skryminalizowanych struktur państwa, na którego usługach pozostawały bandyckie klany? Odpowiedź może być tylko jedna: nie.
Dwaj główni oskarżeni o spisek i zabójstwo Zorana Djindjicia, Milorad Luković - "Legija" i Zwezdan Jovanović - "Wąż", zostali skazani na karę 40 lat więzienia; pozostali oskarżeni na kary od ośmiu do 35 lat więzienia. Ale czy ława oskarżonych nie była za krótka?
OBV
Inne tematy w dziale Polityka