Mija rok-dobry rok?. Dzisiaj wielu zadaje sobie i innym to pytanie. Koniec roku sprzyja jak zwykle podsumowaniom, ocenom i rankingom. Najważniejszym wydarzeniem 2011r. były bez wątpienia wybory parlamentarne, które odświeżyły parlament i ugruntowały pozycję PO. Wybory obnażyły też słabość i przebieranie w miejscu nogami największej partii opozycyjnej - PIS i jej prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który po szóstej porażce nadal siedzi w siodle. Znokautowany właściwie został SLD, po którym to jej lider Grzegorz Napieralski nie nadawał się do dalszej walki.
Wypowiedzi komentatorów i rankingi na człowieka roku w polityce wskazują jednogłośnie na Donalda Tuska, jako głównego beneficjenta sukcesu wyborczego, ale także, a może przede wszystkim bezwzględnego rozgrywającego we własnej partii. Drugim na tej "liście" jest Janusz Palikot, który jako lider ugrupowania z początkowym zerowym wynikiem w sondażach uzyskał w wyborach 10%, które zrobiło z jego Ruchu trzecią siłę polityczną w Sejmie z perspektywą wejścia do koalicji. Zarówno w tym, jak i w poprzednim przypadku na sukces wyborczy partii przełożyła się osobowość i działania liderów ,a w przypadku tego ostatniego doszło jeszcze zainwestowanie swoich pieniędzy. Trzecim politykiem, na którego wskazują komentatorzy jest powracający do wielkiej gry żelazny kanclerz i szorstki przyjaciel niektórych polityków - Leszek Miller. Zamierza on reaktywować SLD, a dwuznaczny uśmiech dotychczasowego lidera(?) Grzegorza Napieralskiego zastąpił swoimi powiedzonkami(Nie ważne jak mężczyzna zaczyna,ważne jak kończy) okraszonymi uśmieszkiem liska chytruska. I tu w zasadzie kończy się lista(moja?) polityków, którzy w mijającym roku odnieśli sukces(y), w tym przypadku nierozerwalnie związany z wyborami.
W liczbie sukcesów oraz osób wymienionych i niewymienionych, znalazłem kogoś, kto umknął uwadze innych, a miał swój udział w ich sukcesach i porażkach. Tym kimś jest nie kto inny, tylko sam Piotr Staruchowicz, który właśnie wyszedł z puchy z pajdą w zawiasach. Historia jego wybryków na żylecie i nie tylko jest na pewno znana, ale mnie zastanawia fenomen metamorfozy "Starucha"- kibola w Piotra Staruchowicza - lidera manifestacji patriotycznych, zakończonej spektakularnym zatrzymaniem przez policję, co spowodowało ze strony PIS i "GPC" nagły przypływ rodzicielskich uczuć, dla tego skądinąd inteligentnego chłopaka. Następstwem tego był taki, a nie inny wynik wyborczy jaki osiągnął PIS, co przyznał mówiąc w swojej jednej z nielicznych wypowiedzi podsumowującej porażkę sam Prezes. Wszystkie te wydarzenia pozwalają na postawienie hipotezy, czy Piotr Staruchowicz to charakterny kibic i patriota, który miał pociągnąć za sobą kibicowski elektorat, czy też był on "koniem trojańskim" wprowadzonym do PIS. Zastanawiam się, czy w tej sytuacji wymienianie jako kandydatów na człowieka roku prominentnych polityków z różnych opcji politycznych, nie mija się z celem, bo może zapomniano o rzeczywistym kandydacie do tego tytułu, jakim jest chłopak z Ząbek - Piotr Staruchowicz, który z Wodzireja awansował(uje?) na Człowieka roku, ale zapewne nie wie, że wcześniej czy później przyjdzie do niego Komornik.
Oscar Boris Velder
neverendinghistory.salon24.pl/353125,jak-staruch-pomogl-senatorowi-romaszewskiemu
Inne tematy w dziale Polityka