To nie był Olivier. Tym bardziej nie Gielgud. To było zbliżone do... Nie, nic nie było zbliżone, to był Richard Burton:
TAK CZY NIE
Z punktu widzenia sztuki aktorskiej gra Richarda Burtona jest prawdziwym cudem. Głos jego ma precyzję, z jaką można szlifować szlachetne kamienie, i można nawet by przekrzyczeć gwar dochodzący z Times Square, ale brak mu owej płynnej melodyjności, jaką rozporządza Gielgud, gdy jego głos słyszymy w roli niewidzialnego Ducha Ojca. Ręce Burtona podkreślają rytm monologu. Jest męski, ale układny, łagodny, ale łatwo wpada w gniew , uważnym spojrzeniem mierzy wrogów i przyjaciół, widać jak szybko wędruje jego myśl...
Time - recenzja z nowojorskiej premiery Hamleta Williama Szekspira w reżyserii Johna Gielguda z 1964 roku.
Inne tematy w dziale Polityka