Systemowe ukrywanie przez Kościół pedofilów w sutannach powoduje, że ukrywa ten fakt przed sobą także każdy ślepo lojalny wobec Kościoła. Na siłę zamykane oko tym mocniej wystrzeliwuje na widok każdego nieeklezjalnego osobnika dobierającego się do dzieci. Sieką tym absurdalnym porównywaniem księży do murarzy licząc, że to załatwi im ich katolicki dyskomfort. Niestety nie jest w stanie.
Porównują więc eklezjalnych zboków do wszystkich pozostałych. Reżyserów, nauczycieli, sędziów, trenerów, wujków, stolarzy, przedszkolanki, sąsiadów i sąsiadki. Alfabetycznie do wszystkich. Od astronautów do złotników. Do absolutnie wszystkich, czyli do nikogo. I o to chodzi. Kościół jest z wierzchu pachnący i czysty, bo już wszyscy dookoła są winni.
W efekcie ukrywania swoich pedofilów, Kościół ukrywa de facto zjawisko, ugłaskuje je, działa na korzyść wszystkich pedofilów. Przeczekuje sprawę w duchu: wszyscy przecież są winni, dlaczego nas się akurat czepiacie.
Pełna zgoda, pedofilia to problem ogólnospołeczny, nie tylko samego Kościoła. Lecz jeśli rzecz dotyczy nie samej już tylko pedofilii, jeno systemowego ukrywania pedofilów przez Kościół, to nic do tego nie mają żadni murarze, reżyserzy czy dyrygenci. Ma za to, i to fundamentalnie, rola społeczna Kościoła. Dokładnie to, jaką jako znacząca instytucja społeczna w obliczu problemu przyjął.
Jest to sprawa papieży, papieskich nuncjuszy i arcybiskupów. W dalszej kolejności biskupów, proboszczów, wikarych. A potem i samych katolików akceptujących taki Kościół. Czyli wszystkich murujących pedofilom bezpieczny schron.
Inne tematy w dziale Polityka