...Dziś na Placu Czerwonym miał stać mój ukochany brat, prezydent Polski, Lech Kaczyński...
A dlaczegóż właściwie ma być tak, że dla Tuska wszystko, natomiast dla swoich nic. Jak już się bawimy wspólnie, to satysfakcję i uznanie dla najlepszych albo mamy wszyscy, albo zabawa bez sensu.
Już na wstępie przypomnę strażnikom wszelakich konwencji, że zabawę Tuskiem w miesięcznice wkomponował Jarosław Kaczyński. Mogą nie wyłapywać, mimo, że to rudy jest przecież głównym bohaterem tych comiesięcznych spektakli. Jak i jego mityczna już wina, polegająca jakoby na zbytnim resecie z Rosją. Stąd przecież cała ta "krew na rękach" Tuska. Stąd ten niespotykany w świecie zwyczaj comiesięcznych upamiętnień. Widać więcej Kaczyński myśli o Tusku, niż o bracie. Co rozumiem, bo bratu już nie pomoże, a Tuskowi może przecież zaszkodzić.
Nadzwyczaj łatwo wykazać, że próby przypisania tylko Tuskowi prowadzenia niełatwych relacji z Rosją nie trzymają się faktów. Jak też przypisywanie tylko Niemcom prowadzenia interesów z Rosją. Wystarczy wspomnieć pracujących dla PiS Falentę i Obajtka, sprowadzających z Rosji paliwa i węgiel. Obajtek nawet mimo embarga i mimo wojny w Ukrainie.
Dlatego będę dzisiaj namawiał Jarosława Kaczyńskiego, by tego każdego 10 pamiętał jednak o bracie. By nie zakłamywał wizerunku polityka, któremu zależało na dobrych relacjach z sąsiadami. A zwłaszcza z tymi trudnymi, o wątpliwej reputacji i nieprzewidywalnymi. By nieco częściej wspominał o brata wkładzie w normalizację stosunków z Rosją, który był na pewnych poziomach na pewno nie mniejszy niż Tuska.
Organizacja części kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego m.in. właśnie w Smoleńsku dobitnie bowiem dowodzi resetu względem Rosji również i ze strony PiS. I o ile tutaj jeszcze grać może PiS swoim alibi, żęto pomordowani w Katyniu byli ważniejsi od kampanii prezydenckiej i wynikającego z niej resetu, to już oficjalnie anonsowana wizyta Lecha Kaczyńskiego na Placu Czerwonym w Dzień Zwycięstwa bezdyskusyjnie wyłącznie tego resetu dowodzi. Kaczyńscy robili wszystko, by zarówno w Smoleńsku jak i na Placu Czerwonym być przed Tuskiem.
To m.in. stąd właśnie prawie setka śmiertelnych ofiar. Z chęci bycia w awangardzie resetowania relacji z Rosją. Z ambicji bycia niedoścignionym liderem przemian w Polsce i na świecie. Banalna ta w gruncie rzeczy konstatacja nasuwa się sama.
Ów wciąż przecież zdumiewający miesięczny cykl ma wg mnie tylko jedno zasadnicze zadanie. Na podprogowym poziomie rozdzielać w odbiorze społecznym obie te starannie zaplanowane wizyty Lecha Kaczyńskiego w Rosji, mimo, że przyświecał im jeden i ten sam cel. Właśnie reset z Rosją. Wyraziste i mocne zaakcentowanie go przed wyborami prezydenckimi.
Obie wizyty politycznie zaplanowano na przysłowiowy ostatni guzik. Drugą do tego stopnia, że oficjalnie anonsowano ją, choć równolegle Kancelaria Prezydenta bez mrugnięcia oka przyznawała, że na miesiąc przed wizytą nie podjęto jeszcze "ostatecznej decyzji", choć gen. Jaruzelskiego fizycznie już do samolotu usilnie dopraszano.
Na właściwą organizację, na pomyślunek o bezpieczeństwie i przestrzeganie przepisów zabrakło już czasu, doświadczenia, wewnętrznej dyscypliny, jak i zwyczajnie woli.
Inne tematy w dziale Polityka