nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
227
BLOG

Indoktrynacja religijna już w przedszkolu

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Społeczeństwo Obserwuj notkę 27

Wpływu kształtowania ludzkiej osobowości opartego na antynaukowych absurdach i kłamstwach o cudach nie musimy naukowo badać, by móc stwierdzić, że tak zwichrowany poznawczo umysł będzie szkodliwym i groźnym balastem dla jego właściciela. Ileż cynicznej przewrotności jest zatem w jakże często wygłaszanym obiegowym wyroku: dla niego, dla niej, to już tylko w Bogu nadzieja. Odgłaszanym de facto jako wyrok. Zasadniczo niekorzystny, skoro poza nadzieją nie obiecujący niczego więcej.  

Jestem zadeklarowanym wrogiem zbliżania się jakiejkolwiek religii do dzieci. I to nie tylko dlatego, że gdy dziecko zostanie okrutnie skrzywdzone przez kościelnego pedofila, to jakiś JPII kierując się dobrem swojego Kościoła wyłącznie sprawcę będzie chronił. Taki paradoks miłosierdzia. Czyli zarazem uniwersalność mizerykordii. Można tym poręcznym sztylecikiem cierpień oszczędzić, jak i je zadać. 

Indoktrynacja religijna to również gwałt. Przy czym ile razy fizycznemu aktowi zbrodni towarzyszy uzasadnienie religijne. Co rusz się słyszy, że jakiś ksiądz pedofil gwarantuje sobie milczenie molestowanego dziecka szantażem lojalności wobec swojego Boga. Jakże łatwo to realizować wobec dzieci naprawdę lojalnych religii. Czyli zindoktrynowanych. Przegwałconych wpierw mentalnie, światopoglądowo. Jakże szydercze są uwagi o ofiarach, które dopiero jako dorosłe opowiadają o swoim molestowaniu: dlaczego wtedy nie mówili. 

Mówili, ale często nawet najbliżsi nie traktowali ich poważnie. Dobro Kościoła, opowiadasz banialuki, nie rozumiesz, że ksiądz chciał ci tylko dać przytulaska. Również czasem i do buzi.  Wciskając przy tym i swoje prawdy objawione do głowy.

Ale nie zamierzam specjalnie pisać o kościelnej pedofilii i sprzyjaniu jej w intencji dobra Kościoła. Gruntownie zajmie się tym prędzej czy później wymiar sprawiedliwości. Tak jak w USA kilka dekad temu. Chcę tylko kolejny raz przypomnieć rodzicom, że to oddawanie swoich dzieci do meblowania ich głów nieprawdą i pogardą do inaczej myślących, jak też inaczej wierzących też jest rodzajem przemocy. Przemocy intelektualnej, w której lenistwo i wygoda rodziców grają też swoją niechlubną rolę. Bo to często tylko zwykły pragmatyzm, a nie żadna wiara nakazuje rodzicom godzić się na molestowanie religijne swoich dzieci. Stało się już w zasadzie standardem, że rodzic sam od Kościoła się odżegnuje, ale do komunii i na religię swe pociechy konsekwentnie wysyła. 

Taka to nerwicy eklezjogennej niespecjalnie uporządkowana reakcja na wieść, że rodzice w naszym kraju wciąż jeszcze nie mogą skutecznie ochronić swoich dzieci przed indoktrynacją religijną. Albo zależy Wam na Waszych dzieciach, albo na Kościele. Wybierajcie.

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo