Posłowie PiS podzielili się właśnie na dwie frakcje. Jedna przed gmachem Sejmu twierdzi, że Sejmu nie ma - przebywająca w Sejmie druga, domaga się dopuszczenia do prac wciąż istniejącego wg nich Sejmu pozbawionych posłowania ich kolegów. Zasiadła nawet w ławach i wykonuje swoje poselskie obowiązki. Czeka na dołączenie do nich lidera PiS, który dopiero co przed gmachem Sejmu z rzeczonymi przestępcami się rozstał i dziarskim krokiem zmierza na swoje miejsce w ławach sejmowych. Chyba zmienił zdanie.
Leonard Krasulski trzyma już chusteczkę w dłoni, z korytarza wciąż dobiega krzyk posłanki van Heukelom.
Widać w tym wszystkim radosną improwizację. Prezes jakby odmłodniał, od czasu do czasu nawet uśmiecha się. Siedzi już w Sejmie, którego wg niego nie ma i zaciera ręce.
Rozpoczęła się wymiana poglądów, czy pozbawieni możliwości wykonywania mandatu poselskiego Kamiński i Wąsik są posłami. Wg Jarosława Kaczyńskiego mogliby być nazywani posłami nieistniejącymi. Oczywiście gdyby brać jego słowa i sposób rozumowania poważnie.
Przestrzeń medialna nabrzmiewa komentarzami o zamachu stanu , odrywanym od koryta warcholstwie, czy też o bandzie złodziei przerażonych Pegasusem.
Kaczyński właśnie włożył płaszcz, odpowiedział na pytanie o swoje odkrycie towarzyskie, że ma prawo mieć i opuścił nieistniejący wg niego Sejm.
I jest już obok Macieja Gumowe Ucho Wąsika na ulicy. Pobudzony i jakby młodszy o jeden dzień. Jak gdyby 15 października spał do południa, a po przebudzeniu nie miał TVP.
Inne tematy w dziale Polityka