Pisać przychodzi tyknięta, bo Duda ułaskawił tak bardzo po cichu, że aż nabrał wody w usta. Wstydliwie, niczym jakiś złodziej. Dopiero po prawie roku wychodzi, że Ogórek wspólnie z innym prawicowym cynglem sami o prezydenckie ułaskawienie wystąpili. Co dociskany pytaniami drugi ułaskawiony łaskawie w końcu przyznał.
Dziwi kogoś, że nikt z tej trójki nie pochwalił się tym geszeftem?
Ciekawsze jest natomiast choćby to, że p. Ogórkowa chcąc uniknąć kary za swój czyn zasłaniała się przed sądem tym , że tylko sobie żartowała. Na czym miał polegać żart? Na publicznym przypisywaniu p. Elżbiecie Podleśnej, psychoterapeutce, że ta manipuluje ludźmi.
Ok. Była już kandydatką lewaków na prezydenta, może być i prawicową satyryczką. Ale gdy przychodzi płacić niewielką grzywnę za swoje żarty, to pani Ogórek tak poważnie traktuje swoje torebunie za kilkanaście tysięcy, że aby nie utracić pieniążków na kolejną, rączo mknie do Andrzeja Dudy po anulowanie grzywny. A ten bez najmniejszej zwłoki grzywnę anuluje.
Inne tematy w dziale Polityka