Gdyby szanującego się klerykała spytać, ilu w ostatni weekend nakryto na polskich plażach onanizujących się mężczyzn w sutannie, dumnie mógłby odrzec, że żadnego. Bowiem ten jeden jedyny odnotowany, na swoją plażę udał się incognito. Rezygnując nawet z koloratki. Udał się przemierzając 120 km, które dzieliły go od miejsca jego ofiarnej posługi. Od miejsca, gdzie uczy małe dzieci i przyjaźni się z radnym PiS Dariuszem Mateckim.
Tym samym Mateckim, który obecnie kolportuje gdzie tylko się da hejt mający w zamyśle dyskredytować matkę, na którą razem z jej córką natknął się opuszczający plażę ksiądz. Po kilku godzinach opuszczający plażę ponownie, ale tym razem już z mandatem.
Można w prawicowych odmętach sieci (dzięki m.in. Mateckiemu) trafić na wersję, wg której ksiądz jeno grzebał łapą w kieszeni, a mandat przyjął tylko dlatego, by uspokoić rozgorączkowaną matkę. By terapeutycznie ją wspomóc. Stąd już śmiesznie blisko do męczeństwa i do pomników upamiętniających wyjątkowo niecodzienne oddanie bliźniemu.
Lecz jest coś, co oprócz tego zdumiewająco koncyliacyjnego przyjęcia mandatu wersję matki jeszcze lepiej potwierdza.
Jest to na tyle poważne traktowanie słów matki przez przełożonych księdza, bo kompletnie nie zadowalające się zamknięciem sprawy mandatem; sprawa została zgłoszona Policji i przekazana kompetentnym organom. I to jeszcze przed samobójstwem, co jest przecież w KK poważnym występkiem przeciw Bogu.
W zestawieniu z tym, że ksiądz - wg tym razem innego już oświadczenia rzecznika salezjańskiej Inspektorii dla mediów - sam przełożonym zgłosił swoją przygodę, można przypuszczać, że ponownie osobiście planował dopaść kompetentnymi organami matkę z córką. Tajemnica łatwości przyznania się do trzepania z powodu podniecenia na widok fal sama się wyjaśnia. By zmajstrować męczennika, trzeba już teraz tylko z matki zrobić kompletną wariatkę.
"...Z informacji "Wyborczej" wynika, że w tej sprawie do prokuratury trafiło już zawiadomienie dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa przez księdza. W poniedziałek matka dziewczynki miała być przesłuchana..."
Jeśli matka na wczorajszym przesłuchaniu podtrzymała swoją wersję, pozostanie to jedyna wersja. Bo drugiej z zapewne niezwykle ważnego powodu ksiądz postanowił kompetentnym organom jednak nie przedstawiać. Radny PiS ze swoimi kolegami będą zapewne zdania, że tylko po to, by terapeutycznie matkę dalej wspomagać.
fotografia Dariusz Matecki
Inne tematy w dziale Społeczeństwo