Rano wyprodukowałem notkę, w której przyznawałem prezesowi PiS, że miał podstawy niczego nie wynieść ze spotkania, na którym podejrzanie gorliwie klaskał. Wychodzi niestety, że dlatego właśnie mógł klaskać, by nikt nie myślał, że Biden oprócz do Putina i do niego mówi. A ja nieco nonszalancko potraktowałem prezydenta Bidena, a zwłaszcza jego słowa. To chyba przez tą mocarstwowość mnie tak zaślepiło, bo na nią też teraz jesteśmy zdani. Nie mogłem nie wbić szpili Amerykańcom, że tak łatwo przychodzi im układać się z obecnym rządem PiS, który jeszcze przed chwilą na nich pluł. Ale już rozumiem. Układają się z Polską nie z PiS. PiS w końcu pójdzie w pisdu, a rosyjskie zagrożenie można pokonać tylko działając wspólnie z Europą i z USA.
Jesteśmy zdani na silniejszych sojuszników, którzy w zasadzie mogliby zrobić to, co PiS robił przez ostatnie lata im. A pokazywał beztrosko tylko pajacującego prezydenta Dudę, bo jakakolwiek dyplomacja PiS przecież niepotrzebna. Arogancja i pedagogika bezwstydu grały pierwsze skrzypce. Lecz ciągle z jakichś powodów Zachód i USA tego samego Polsce nie robią...
Sypię więc głowę popiołem i przyznaję rację red. Żakowskiemu, który wręcz po aptekarsku precyzyjnie pisze co robią Stany Zjednoczone i co robi opluwana przez PiS Europa. I co właściwie, Kaczyńskiemu oraz Putinowi, mówił w Ogrodach Kubickiego przeuroczy, tryskający pozytywną energią Joe Biden. Mówił o demokracji i solidarności. O lojalności. Czyli o czymś, czego Kaczyński i dobrana przez niego czereda faktycznie mogą nie rozumieć. Teraz będą musieli przynajmniej udawać, że rozumieją. Prezes faktycznie niczego nie musi, bo jest przecież tylko szeregowym posłem.
https://wyborcza.pl/7,75968,29491522,biden-nic-nie-powiedzial-alez-powiedzial-a-jego-slowa-dotyczyly.html#S.TD-K.C-B.1-L.3.maly
Inne tematy w dziale Polityka