Nie da się bezpiecznie nauczyć dziecka wiary w rozstępujące przed nim morze bez nauki pływania. Sama nauka pływania, bez przekazania podstawowej wiedzy czym jest woda, też może pójść różnie. Nieumiejętna indoktrynacja pływacka może więc spowodować, że dziecko, jeśli przypadkowo wcześniej go nie utopimy, nabierze np. wstrętu do wody. Albo do religii, która choć nawet na basenie nie działa i jest nielogiczna, po śmierci podobno zadziała.
Młody człowiek stykając się z religią doświadcza nie tylko przyuczania do wiary w absurdy, ale i pokusy, by użyć własnego umysłu, własnego ciała, własnych uczuć. I nie tylko od uczciwości rodziców zależy na ile mu się samodzielność ta uda. Przed erą informatyczną, erą informacji, było rodzicowi bez porównania łatwiej. Trudniej za to młodemu człowiekowi, przyuczanemu do wiary w niesprawdzalne religijne rewelacje i fenomeny. Indoktrynacja jakby bardziej była tradycją, ponieważ łatwiej było informację przed dzieckiem ukryć.
Przewrotne? No to zabawmy się znaczeniem słów ciut inaczej: manipulacja religijna była tradycją, ponieważ trudniej było dzieckiem nie manipulować. Nie jest to teraz wyrzucanie indoktrynacji rodzicom. Sami, chcąc skutecznie indoktrynować innych, swoim rozumowaniem też przecież manipulują. Intencja jest poniekąd szlachetna - będzie nam (naszej rodzinie) bez porównania łatwiej w stadzie. Małe rodziny tworzą większą rodzinę. I nie chodzi już o to, że morze będzie się przed nami rozstępować, ale tylko o to, że nie utopią nas w przysłowiowej w szklance wody. Religia bowiem to również i swoista deklaracja akcesyjna, pakt o nieagresji intelektualnej. A zarazem rodzaj broni atomowej. Gott mit uns.
Era informatyczna tworzy inną większą rodzinę. Indoktrynację religijną zastępuje indoktrynacja informacyjna. Ciekawość ludzka i żądza wiedzy wybiera łatwiej, szybciej, a zarazem bez wszelakich opiekuńczych kajdan. Można oczywiście wpaść w sidła wyznawców jasnowidza Jackowskiego, sekciary Godek, amantadyny, Plandemii czy Depopulacji, ale zyskiwana w ten sposób swoboda obywatelska sama w sobie jest wartością. A paradoksalnie, dzięki również i tym jasnowidzom, wróżom, religijnym fanatykom czy zwyczajnym wyznawcom spisków, wolność intelektualna staje się coraz potężniejszą religią.
Tradycyjny Bóg staje coraz większą egzotyką, nudą i banałem głównie dzięki wyznawcom tej następującej religii, w której to człowiek staje się najważniejszy. Wątpiący, poszukujący, coraz bardziej wolny. Czasem wygląda to pociesznie, czasem groźnie, ale początki nigdy nie są łatwe. A końca zmian i tak nigdy nie widać.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo