Z jednej strony jest tak, że w zasadzie cała pisowska kuchnia polityczna sobie razem z tymi mailami Dworczyka wyciekła, a z drugiej tak, że służby specjalne, prokuratorzy, czy prorządowi tzw. dziennikarze śledczy co najwyżej ciekną w gacie, kiedy wycieknie imiennie i na nich. Sparaliżowało coś to towarzystwo i pozbawiło nie tylko jaj, ale nawet języka w gębie. Jedyne co mówią, że to Kreml...
No więc z jednej strony można im współczuć, że akurat Kreml im takie kuku zrobił, ale z drugiej współczuć możemy sobie, że Kreml tak łatwo i bez specjalnego wysiłku rozpykał tak skonsolidowaną przecież ekipę rządzącą chwilowo Polską.
Skoro PiS tak grzecznie i sam bez bicia przyznaje, że ruskie służby bez problemu i w zasadzie dla zabawy ośmieszają od ponad roku rząd polski, to przyznaje tym samym że jest bezradny. Skoro zaś nie potrafi zagwarantować bezpieczeństwa nawet sobie, to jak może zagwarantować bezpieczeństwo Polsce i Polakom?
W tytule notki są kolejni goście, którym PiS też czegoś nie zagwarantował. Znając tę ich firmową osobniczą nieskomplikowaność - która też w zasadzie determinuje ich totalną kolaborację z władzą - myślą pewnie, że nie zagwarantował im tylko dyskrecji. Taki ich komfort, jaki ich opiekun.
Problem tylko w tym, że ich opiekunem i nimi samymi sprawniej się opiekuje Kreml, do czego jakże gorliwie się przyznają.
Tak więc wracając do istoty DworczykLeaks i pisowskiego tłumaczenia się z afery, szmaty wykręcane przez obce służby, to wcale nie brzmi lepiej. A na pewno nie brzmi to bezpiecznie dla Polski.
Inne tematy w dziale Kultura