Niedawno wstrząsnęły opinią publiczną ujawnione przez TVN taśmy z tortur i (nie waham się tego stwierdzić), morderstwa Igora S. na wrocławskim komisariacie rok temu, przez tamtejszych Policjantów (czy też raczej, ludzi którzy się pod nich podszyli i przedostali do Służby). Nie chcę się rozwodzić nad tą sprawą. Nie to jest tematem niniejszej notatki. Interesuje mnie raczej kontekst całego wydarzenia i tego, jak zostało rozegrane. Cui bono - chciałem zapytać? I nieodparcie kołacze mi w głowie myśl - a nuż Antonii i podległe mu służby maczały w tym palce...?
Nim przejdę dalej i wyjaśnię tok mego rozumowania, tytułem wprowadzenia muszę podzielić się swoją prognozą, jaką 1 stycznia 2017 r. napisałem i opublikowałem na moim niestety usuniętym przez facebook.com profilu (chwilowo mam nadzieję?). Jego kopię zamieściłem 2 dni później na swoim (zaniedbanym) forum politologicznym Politolodzy.pl pod niniejszym linkiem:
http://politolodzy.pl/watek-9.html
Dla ułatwienia Czytelnikom, skopiuję jego treść tutaj, a skonfrontować ją z tym, co już miało miejsce w międzyczasie i aby sprawdzić, na ile moja prognoza okazała się trafną. Z niej bowiem będę wywodził wnioski, które postawiłem w tytule i wstępie tego artykułu. A zatem:
"Suma wszystkich strachów, czyli czego się boję (w odniesieniu do zmian w Polsce i na świecie) w Nowym Roku AD 2017 i latach kolejnych...
Sieć i prasa wypełnia się powoli mądrymi analizami i prognozami n/t tego, co czeka Polskę i świat w nadchodzącym roku. Nie podejmuję się wyrokować, tego, co będzie. Zamiast tego postanowiłem spojrzeć na Historie, jako pewien proces in statu nascendi i napisać najgorszy prawdopodobny scenariusz tego, czego się boję, że może nastąpić w nadziei, że nigdy się nie wydarzy...
Polska zajmuje wśród moich obaw szczególne miejsce. To zrozumiałe, Polska to mój dom, tu mieszkam (jeszcze, przynajmniej), stad pochodzi cała moja familia i tu też zamieszkuje. Zależy mi na jej dobru i pomyślności Rodaków, bowiem tylko to gwarantuje bezpieczeństwo i przyszłość nam wszystkim. A zatem, co może najgorszego spotkać Polskę w 2017 r.?
Myślałem nad tym i doszedłem do wniosku, że najgorsze, co może teraz spotkać Polskę, to śmierć Jarosława Kaczyńskiego, niezależnie od tego, z jakiego powodu miałaby ona nastąpić – czy w drodze podstępnego zamachu, zrządzenia losu czy, z przyczyn naturalnych. Wiem, że wielu, o poglądach bliskich poglądom red. T. Lisa się ze mną nie zgodzi, ale... Moja chłodna analiza ma swoje uzasadnienie, które postaram się przedstawić.
Polska wkroczyła na ścieżkę zmian, których nie uda się odwrócić, jeśli tylko zostaną dokonane, a które zdają się mieć poparcie społeczne i głęboki sens, w wymiarze zmiany wręcz cywilizacyjnej. Oczywiście, to tylko plany i koncepty Jarosława Kaczyńskiego, bez którego PiS nic nie znaczy. Sam PiS bowiem jest tylko narzędziem, jakie zaprojektował i zbudował JK. Plan JK jest... "śmiały", a jego egzekucja pokazuje, że JK nie ma już nic do stracenia i że nie zakłada przegranej. W razie jego realizacji ugruntuje swoją władzę na długie lata – i opozycja nie będzie mieć szans na zemstę. I nie chodzi bynajmniej o niedemokratyczne zamiary PiSu i JK. Wręcz przeciwnie – będą się cieszyć szerokim poparciem społecznym. Niech tylko 500+, Mieszkanie+ i inne zaczną działać...
Ale bardziej od tego scenariusza, zwłaszcza, gdyby miało zabraknąć Jarosława Kaczyńskiego, prawdopodobna jest wizja, że PiS, utrwalając się na pozycji rządzącej (a sądzę, że ma szansę co najmniej na drugą kadencję i to z większością konstytucyjną), zmutuję w etatystycznego upiorka, jakim była Sanacja końca II RP. Mam nadzieję, że sam JK dostrzega takie zagrożenia i że będzie się nim przeciwstawiał. Ostatecznie, powiela jednak schemat Marszałka. A przypominam, że kiedy tylko Go zabrakło, II RP upadła... A upadła, bo nie miała godnych Marszałka następców! Następców, którzy by mądrze sterowali Nawą Państwową, tak, aby ją zachować i kierowali się tylko interesem państwa, choćby za cenę honoru i miana cynika...
PiS, to nie jest partia moich marzeń ni snów. Nazbyt przypomina mi Sanację w drugim i trzecim szeregu. Zawsze to podkreślałem – nie jestem jej fanem (ani Sanacji, ani partii PiS). Co innego Marszałek Piłsudski i co innego JK – żywię wobec Obu dość cieple uczucia sympatii i zrozumienia. I jakkolwiek bym nie patrzył i jakkolwiek bym nie kalkulował, we wszystkich mych prognozach PiS a przez to i RP pod jego rządami, staczają się w niebezpiecznym dla nas, Polaków, kierunku, - jeśli tylko JK zabraknie, tak, jak to miało miejsce po śmierci Marszałka... Wydaje się to nieuniknione, albowiem już tak są, niestety, ontologicznie zaprogramowane.
Opozycja też już chyba zrozumiała, że nie ma szans na przejęcie władzy – choć nie wątpię, że będzie jeszcze próbowała. I że dostarczy tym nam nie lada "zabawy", zarazem w wymiarze komicznym, jak i nie daj Panie Boże, tragicznym. A do czego, jak wierzę, jest zdolna, tym bardziej, że ma w tym wsparcie sił zewnętrznych i dość, powiedziałbym, zamożnych protektorów. Co jednak i tym – planistom, - w obozie szeroko pojętej "opozycji" musi dać do myślenia, że ruchawką władzy nie przejmą. Co wtedy? Co pozostaje?
Wtedy muszą dojść, jako ja, do wniosku, że tylko śmierć JK musi wywołać pożądany z ich punktu widzenia efekt. Wyobraźmy sobie, co się stanie, jeśli JK zabraknie? A zakładamy wciąż, że PiS rządzi i rządzić raczej będzie? Wtedy się zacznie bitwa o schedę po śp. JK. Walka o jego spuściznę, ale przede wszystkim, o władzę – nad partią i nad Polską. Zastanówmy się chwile, kto może zawalczyć o tę schedę i kto będzie aktorem tych wydarzeń, choćby się miało to dokonać, nie w tym roku, a którymś z kolei, na skutek zwykłych, geriatrycznych przyczyn?
W PiS wyróżniłem 3-4 koterie, z których mogą się wyłonić ostatecznie dwie główne grupy walczące o władzę. Obecnie, pomijając JK w tym rachunku, są to obozy: 1) Andrzeja Dudy – faworyta JK, namaszczonego w pewnym sensie przez JK na swego następcę, a ponadto podnoszącego spuściznę L. Kaczyńskiego, widzącego siebie, jako Jego kontynuatora. 2) Mariusza Kamińskiego, ministra koordynatora ss, szarej eminencji PiSu. 3) Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości, oraz 4) Antoniego Macierewicza, - ministra obrony narodowej.
Siła Andrzeja Dudy płynie z funkcji, jaką udało Mu się objąć. Jest prezydentem RP i zrozumiałym jest, że w nadchodzących wyborach również będzie naturalnym kandydatem obozu PiS do reelekcji. Jako Prezydent RP pełni ważną społecznie i instytucjonalnie, funkcję. Jest osobą publiczną i cieszy się zaufaniem społeczeństwa. Jest też naturalnym ośrodkiem władzy. Pytanie, czy i jakie ma zaplecze partyjne? Ew. kto może Mu je dostarczyć?
Wydaje mi się, że AD nie ma ugruntowanego zaplecza politycznego, ale siłą rzeczy, jako prezydent, jest atrakcyjnym partnerem i naturalnym pretendentem do walki o schedę po in spe śp. JK. Nie można bagatelizować Jego roli. Nie przeceniając jej jednak, należy założyć, że będzie potrzebował sojusznika. Kto nim może być? W moim przekonaniu właśnie Mariusz Kamiński, który już teraz umacnia się, przygotowując reformę cywilnych ss i rozwiązanie AW i ABW, aby w ich miejsce powołać neoUOP. MK napotyka w swoich wysiłkach na bierny lub czynny opór ZZ oraz AM i ludzi, którzy się w okół nich zgromadzili.
Oczywiście, razem stanowią jedną drużynę – na zewnątrz. I łączą siły, aby bronić pozycji PiS. Ale jednocześnie bezpardonowo, acz zakulisowo walczą między sobą o pozycję przy stole i to, jaka ona będzie w przyszłości, licząc się z widmem odejścia JK w jakimś, dość nieodległym (jak mniemam) w ich zamiarach czasie. MK może a nawet musi, w sposób naturalny, postawić na środowisko AD. I zawiązać z Nim mariaż. Bez tego, MK nie będzie mieć legitymacji społecznej i publicznej w oczach Ludu. Taki sojusz wydaje mi się naturalny.
Antoni Macierewicz, podobnie jak MK, nie jest osobą medialną i publicznie lubianą przez szerokie masy. Nie wzbudza zaufania. Ale, ma podobne walory, jak MK – AM dysponuje wiedzą i środowiskiem wiernych mu zauszników z kręgów SS. Podlegają mu bezpośrednio SKW i SWW, które tworzył i o których niezależność od MK dba i walczy zeń, jako ministrem koordynatorem... AM podobnie jak MK, samodzielnie nic jednak nie będzie znaczyć. Potrzebuje, tak, jak MK AD, tak i On kogoś, kto będzie robił za frontmana.
Pozornie najsłabszy zeń wszystkich – Zbigniew Ziobro, zajmuje dziś bardzo dogodną pozycję. Jest "szeryfem" – ministrem sprawiedliwości. We Francji osoby piastujące ten urząd często sięgały po władzę i stanowiska premiera lub prezydenta. Walka o sprawiedliwość bowiem wiąże się często z poklaskiem tłumu. Zresztą ZZ już ma na swoim koncie udany manewr zw. z sejmową komisją, która Go wyniosła na szczyty popularności. Ta popularność trwa do dziś – to dlatego, startując z ostatniego miejsca na liście do Sejmu w nowym dlań okręgu, wyszedł na czele wszystkich oddanych weń głosów.
Tak, ZZ stanowi naturalnego kandydata do walki o spuściznę po JK. I na naturalnego przeciwnika AD. Bez trudu mogę sobie wyobrazić, jak sięga po władzę premiera – odstępując AD prezydenturę. Ale to nie nastąpi, dopóki JK żyje. Już raz JK pokazał ZZ miejsce, i ZZ nie będzie próbował powtarzać starych błędów. Będzie spokojnie wyczekiwał okazji. Ale kiedy ta nastąpi! Vox populi, vox dei! Naturalnym kandydatem do sojuszu dla ZZ wydaje mi się AM i ludzie zań stojący...
Najgorsze, co może spotkać Polskę, to wojna. A najbardziej realna zeń wszystkich, to wojna na górze, o schedę po JK. To co napisałem, nie jest nierealnym scenariuszem. Im wcześniej ta wojna nastąpi, tym gorzej dla nas wszystkich. Bo będzie miała dezorganizujący wpływ na nasze życie. Wiadomo, gdzie 2 się bije, tam trzeci korzysta. Bez wątpienia może to przybrać formę wszelką – nawet nie ośmielam się "czarnowidzieć". W każdym razie opozycja wobec rządów i reform JK oraz PiSu, może usiłować wówczas ostatkiem sił, samodzielnie sięgnąć po władzę, odsuwając PiS i w/w zwaśnione strony. A jeśli by taka wojna miała nastąpić za lat kilka, ludzie stojący za opozycją byliby gotowi poprzeć któryś z w/w obozów, jeden, przeciwko drugiemu.
Co do innych zagrożeń dla Polski, to jest ich wiele, związanych już nie z sytuacją wewnętrzną a dynamiką zmian na świecie – w tym bliższej i dalszej zagranicy. Co by już się nie rozwlekać za bardzo, napiszę w skrócie:
Boję się, że nowy prezydent USA dogada się z Putinem ponad naszymi głowami i z pominięciem naszego interesu. Ale, w przeciwieństwie do wielu, nie uważam, za "nasz" interesu Ukrainy. Boję się, że ceną tego dealu może być też Białoruś, z której niedawno wybrzmiewały sygnały o obawie A. Łukaszenki, że mu Wołodia Putin planuje Zamach Stanu. Boję się, że USA mogą dopuścić do rozwoju relacji bilateralnych między Rosją a Niemcami, co byłoby dla nas tragiczne. Boję się, że może dojść do wojny, i to nuklearnej, między Japonią i Chinami – co w sumie byłoby też w interesie USA. Boję się, że w Turcji Erdogan będzie "uciekał do przodu" w taki sposób, który będzie nieprzewidywalny w skutkach dla Europy i Świata.
Jestem w stanie sobie wyobrazić nowy eksodus na wiosnę tzw. "uchodźców" i konieczność strzelania doń pograniczników, aby ich zatrzymać. A co wywoła dysonans w zachodnich społeczeństwach i elitach (odchodzącej) władzy. Sprzeciw wobec tego (strzelania do "uchodźców") może skutkować akcjami, jak te, które wznieciła A. Merkel (i to pomimo skutków, jakich doświadczają Niemcy i Europa w konsekwencji tego). Benzyny do ognia dodadzą nowe, innowacyjne zamachy dokonywane w Europie Zachodniej. I aplauz dlań wśród ludności napływowej (wliczając w to kolejne pokolenia emigrantów). Które tylko zradykalizują nastroje społeczne i wyniosą do władzy ugrupowania dość... nieprzewidywalne. I obawiam się, że niezbyt korzystne dla nas – z naszego punktu widzenia. Zmiany władzy w państwach Europy Zachodniej mogą wynieść do władczy ludzi, których łatwo będzie rozgrywać takim graczom, jak W. Putin.
Reasumując, wiele jest takich zagrożeń. Strach się bać, je wszystkie wymieniając. A każda zeń, jest jak najbardziej realna. To nie widmo apokalipsy widziane oczami Nostradamusa, a zwykłe konsekwencje, (skutki), przyczyn, które już zaszły lub właśnie się "powtarzają"...
Bożej Opatrzności czuwającej na Nami życzę wszystkim wszem i wobec!
RH"
Jak wspomniałem, niestety (?) facebook "zaszczycił" mnie permanentnym banem i mój profil, który wykorzystywałem w charakterze osobistego bloga, zniknął wraz z całą zawartością. Na szczęście akurat kopia tej prognozy ostała się na mojej stronie, którą kiedyś chciałem rozwijać, ale z własnego lenistwa, braku czasu i wielu innych okoliczności (w tym marnowania czasu na facebooku), porzuciłem ją. Dziś myślę nad jej... "aktywacją" (bo o reaktywacji w jej przypadku trudno pisać). Oraz o reaktywacji tego blogu - w charakterze blogu promocyjnego dla mojego forum. Ale kończąc już z autoreklamą, przejdźmy do rzeczy...
Uważny Czytelnik mógł dostrzec, że prognozowałem 1 stycznia br., jako rzeczywiste zagrożenie dla Polski, rozłam w obozie władzy, spowodowany walką o władzę po odchodzącym z polityki - w bliższej, czy dalszej perspektywie, a choćby tylko z przyczyn naturalnych i geriatrycznych, Jarosławie Kaczyńskim. W skrócie scharakteryzowałem rzeczywiste grupy interesów - nie skupiając się na ich składzie personalnym a jedynie wskazując ich głównych aktorów/ liderów i stawiając tezę, że ostatecznie muszą wyłonić się dwie zeń, w której każda będzie mieć frontmena i swego cienia. Wskazałem, że "naturalne sojusze" jakie się zarysowują w mej percepcji, to obóz Prezydenta Andrzeja Dudy (frontmena) i Jego Cienia, Ministra koordynatora służb specjalnych, Mariusza Kamińskiego versus obóz Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro (frontmena) i Jego Cienia, Ministra Wojny (Obrony Narodowej), Antoniego Macierewicza. Stwierdziłem, że to naturalne obozy, na które musi/już się dzieli PiS, w którym zakulisowo toczy się już walka o schedę po Jarosławie Kaczyńskim - który przecież nie będzie żył wiecznie, (niestety)?
W mej prognozie wieściłem zagrożenie wybuchu wojny na górze - i rzeczywiście, doszło doń. Pamiętacie Drodzy Czytelnicy sprawę odwołania niesławnego Pana Misiewicza? Specjalną komisję PiSu i Sąd nad - nie, nie Misiewiczem, ale nad Macierewiczem? Szkoda, że mój profil skasowano - komentowałem to nań dość obszernie, zarazem w formie postów, jak i komentarzy w dyskusji pod nimi podjętych. Cóż. W skrócie - wywołując z pamięci: stwierdziłem, że AM poczuł się zbyt pewnie i przelicytował, z czego skwapliwie skorzystali, połączeni naturalnym sojuszem PAD i MK - wymuszając na JK reakcję (która, obiektywnie patrząc, była zasadna - AM jak napisałem, przelicytował. I to o kogo? O Pana Misiewicza? Figurą na szachownicy bym tego Pana nie nazwał). JK wiedział jednak, że nie może sobie pozwolić na utratę kontrapunktu, więc oszczędził AM dekapitacji - AM balansuje wpływy W/W w PiSie i JK bez AM byłby po prostu skazany na MK. A na to sobie nie może pozwolić. No i AM się uciszył, spokorniał i przestał "wierzgać". Czy aby na pewno...?
Wróćmy zatem do niedawnej afery taśm z policyjnego tasera i tragicznej a skandalicznej zarazem śmierci Igora z Wrocławia. Postawię hipotezę - co, jeśli ten przeciek jest grą służb - wojskowych (Macierewicza), przeciwko cywilnym. I to majstersztykiem! Dokonanym pod "obcą flagą" TVNu?! Co, jeśli służby wojskowe w ten sposób pomściły AM i odwróciły uwagę mediów od Jego osoby, kierując ją w inną stronę - w stronę osób i podmiotów konkurencyjnych wobec AM?! Że Policja i Pan Minister Błaszak, to nie są Służby Specjalne i Pan Minister Kamiński? To nawet lepiej! Jedną z zasad Sztuki Wojny jest nie atakować wprost przeciwnika. Jeśli, powtarzam, JEŚLI hipoteza taka jest prawdziwa, to chapeaus bas Panie Macierewicz! Jestem pod wrażeniem! Jednym ruchem osiągnął Pan wszystko, nie tracąc nic - a odium ataku i nagonki na PiS zrzucił Pan na obóz opozycji która domaga się krwi (dymisji). Nie bez kozery wszakże - bowiem "za uszami" w tej sprawie mają nie tylko Policjanci z posterunku we Wrocławiu, ale nawet sam Pan Minister Błaszczak, który jakże Pana upokorzył - grając na obóz MK i PAD...
Radosław Herka
Inne tematy w dziale Polityka