Synopsis na podstawie opowiadania "Zabić generała".
Projekt scenariusza filmu o roboczym tytule: "Zabójcy".
Film, (przed tytułem - w napisach początkowych), poprzedziłby cytat:
"Zamysł tej powieści, (choć niezupełnie powieści, jakby się sądziło), jest bez wątpienia nowy. Przewaga Cnoty nad Występkiem, wynagradzanie dobra, przy jednoczesnym potępianiu zła - oto powszechnie stosowana konstrukcja wszystkich dzieł tego gatunku. Czy nie należałoby wreszcie poniechać tej nużącej monotonii? Ukazać wszędzie triumfującą Zbrodnię a z Cnoty uczynić ofiarę jej występnych poczynań...?
(...)
... A wszystko po to, by udzielić jednej z najszlachetniejszych lekcji moralności, jakiej człowiek mógłby dziś jeszcze doświadczyć."
"Justyna, czyli nieszczęścia cnoty"
Donatien, Markiz de Sade
Opis:
Film sensacyjny. Inspiracją dla opowiadania były autentyczne wydarzenia zw. z tragiczną śmiercią Św. P. gen. Sławomira Petelickiego ogłoszone samobójstwem. Opowiadanie jednakże jest jedynie fikcją literacką - impresją na temat, - i nie ma ambicji sugerować, że przedstawione w nim wydarzenia miały miejsce. Bohaterowie występują pod zmienionymi personaliami. Miejsce akcji to Kraków (w rzeczywistości Warszawa). W opowiadaniu przedstawiony jest w sposób "techniczny" zamach na "Generała W.", - jak można było upozorować dokładnie takie samo co do okoliczności samobójstwo, jak to Generała Petelickiego. Występują drobne różnice w czasie oraz miejscu akcji, jednakże odwzorowanie jest maksymalnie wierne.
W opowiadaniu jest bardzo dużo bezpośrednich odwołań do rzeczywistości oraz służb specjalnych. Bohaterami opowiadania są zabójcy wykonujący zlecenie Kapituły (w rzeczywistości "Loża Minus Pięć" - jak ją określa Aleksander Gudzowaty). Dowódcą komanda śmierci jest nierejestrowany oficer "Zarządu" (nawiązanie do Agencji Wywiadu a wcześniej Zarządu Wywiadu UOP i SB) o pseudonimie Harry Schultz (na cześć jego ulubionego bohatera literackiego - Harrego Shulza stworzonego przez Serge Jacquemarda). Film byłby opowiedziany z perspektywy zabójców i ich pracy, z pominięciem emocjonalnych i moralizatorskich wtrętów, co nie znaczy, że opowiadanie a docelowo sam film jest ubogi w psychologiczne przedstawienie postaci i manipulację widzem - wręcz przeciwnie.
W opowiadaniu z pełnego imienia znani są w zasadzie, z jednym wyjątkiem, tylko mordercy, tak, aby czytelnik czuł z nimi więź, natomiast wszyscy pozostali zostali przedstawieni co najwyżej z pierwszej literki nazwiska, włącznie z samym obiektem zamachu - Generałem W., a co ma ich odhumanizować w odbiorze czytelnika (w filmie zastosowano by inne środki wyrazu potęgujące zbliżony efekt). Film stanowiłby mocne, męskie kino akcji na wzór francuskiego kina kryminalnego, w którym nie ma ani dobra, ani zła a jeśli już, to "zło" triumfuje w majestacie prawa a sami bohaterowie mający "nieciekawą przeszłość" są pokazani, jak po profesjonalnym wykonaniu zadania wracają do swego "normalnego życia" - a co ma spotęgować efekt dysonansu, wywołany konfrontacją ich profesji i realizacji zadania z codziennym funkcjonowaniem w społeczeństwie...
Zakończenie filmu: ginie Generał W., jego śmierć opłakują bliscy, - to byłoby pokazane, ale zaraz potem szczęście rodzinne lub osobiste bohaterów - zabójców a także ich ofiar, które pod przymusem pomogły w zabiciu Generała W. (można rzec, że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" - choć przeżyli traumę, dla nich całe to wydarzenie okazało się być wręcz zbawienne). Jak wracają do codzienności. A to wszystko dla kontrastu - "zadanie wykonane". "Świat kręci się dalej"... i tylko najbliższych Generała W. obchodzi jego śmierć. Dla świata to było samobójstwo.
Na końcu filmu, w napisach końcowych cytat:
"Jeśli pomimo całego szacunku dla naszych zasad życia społecznego - dla nałożonych przez nie ograniczeń, których nie usuwamy - zdarza się, że natrafiliśmy jedynie na ciernie, podczas gdy niegodziwcy zbierali same róże, to czy wówczas ludzie pozbawieni solidnych podstaw cnoty, tak, aby wznieść się ponad zaobserwowane zjawiska, nie dojdą do przekonania, że lepiej dać się ponieść prądowi, niż mu się opierać? Czyż nie powiedzą, iż cnota, jakkolwiek bywa piękna - mimo to staje się najgorszą rzeczą, jaką można wybrać; że jest zbyt słaba, aby walczyć z występkiem, a wielu całkowicie zdeprawowanym najrozsądniej jest postępować tak jak pozostali. Gdzie idzie o bardziej wykształconych, którzy nadużywają światła zdobytej wiedzy, to czyż nie powtórzą oni za aniołem Jesradem z Zadiga, iż nie ma takiego zła, z którego nie narodziłoby się dobro? Zgodnie więc z tym mogą oddawać się złu, ponieważ w istocie jest to jeden ze sposobów pomnażania dobra..."
"Justyna, czyli nieszczęścia cnoty"
Donatien, Markiz de Sade
Radosław Herka
***
Apeluję do kogoś o namiar do decyzyjnych ludzi świata filmu - mam problem z przebiciem się do nich: ustaleniem w ogóle ich namiarów.
Inne tematy w dziale Kultura