Dotychczas media przyzwyczaiły nas, że to z SLD ubywa a w Ruchu Palikota przybywa (tych samych) działaczy, a tu prosze, taki news - aż 9 z obozu "Przypalonego Kota" przechodzi (a może nawet wraca) do SLD a SLD jednocześnie robi konferencję i obwieszcza sukces.
Hm. Intrygujące i znamienne o tyle, że na ten sam dzień poseł Ruchu Palikota, rzekomo doktor, (czy jedynie doktorant nauk politycznych - Boże, uchowaj!), który nie wie, co to Konwent Seniorów i tak uroczo się uśmiecha na dywaniku u Olejnik, Moniki Olejnik (her name is), na dziś zaplanował swe wystąpienie w sprawie więzień CIA w Polsce, w którym to wystąpieniu wzywa do ujawnienia prawdy.
Oj biedny p... pan Biedroń, nie wie, co czyni. Z pewnością dot. panowie (a i panie!) oficerowie, patrzyli sobie na ten twór z pobłażliwością, szydząc sobie i dworując z menażerii, jaką skompletował pan Palikot (nota bene o nim kiedyś już pisałem - w komentarzach do któreś z mych notatek), sądząc, że są nieszkodliwi. Jednakże teraz - ten wybryk mógł im dać do myślenia. Być może nawet postanowili uprzedzić fakty...?
Zastanawiam się, czy istnieje coś więcej, niźli tylko koincydencja między tym, że Biedroń zaczyna uderzać w Partię Amerykańską i jej interesy w Polsce a tym, że do SLD wraca wianuszek zbłąkanych duszyczek - do SLD, którym kieruje Leszek Miller, - swego czasu znamienity reprezentant Partii Amerykańskiej w Polsce. Czy można i czy należy łączyć ze sobą te dwa zdarzenia i fakt przynależności do Partii Pruskiej samego Palikota? No i jeszcze, że zbłąkane duszyczki, które odnalazły "drogę do domu" wskazują na Palikota i jego Ruch, jako na narzędzie Tuska...?
Hmm... Jak uważacie, jestem przewrażliwiony, czy może jednak słusznie dopatruję się braku zbiegu okoliczności?
rmh
Inne tematy w dziale Polityka