miepaj miepaj
225
BLOG

Czym jest selekcja naturalna? (cz. 3)

miepaj miepaj Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Neil Broom

Czym jest selekcja naturalna?
O konieczności wyjaśnienia
(cz. 3)
 
 
Ponieważ ktoś mógłby mnie oskarżyć o zniekształcanie prawdziwych poglądów Ryszarda Dawkinsa, dobrze będzie, jeśli przyjrzymy się, jak przedstawia on ewolucję oka w swojej nowszej książce Wspinaczka na Górę Nieprawdopodobieństwa[1]
 
Dawkins korzysta z modelu komputerowego, skonstruowanego przez dwóch szwedzkich biologów, Dana Nilssona i Susanne Pelger, [2] który „ewoluuje” wirtualny obiekt oka z płaskiej warstwy wirtualnych komórek rozmieszczonych pomiędzy warstwami wirtualnych komórek pigmentu i wirtualnych komórek przezroczystych. Model wirtualny działa wytwarzając chaotyczne, ale niewielkie, zmiany w krzywiznie owej „trójwarstwowej kanapki”, w rozmiarach otworu ograniczającego dopływ światła oraz w wartości współczynnika refrakcji (zdolności załamywania światła) pewnych okolic tej kanapki. Komputer jest tak zaprogramowany, by zliczać zdolność do ogniskowania światła i poziom rozdzielczości za każdym razem, gdy jakaś chaotyczna zmiana (czytaj: wirtualna mutacja) zachodzi w którejkolwiek z owych trzech zmiennych.
 
Po stosunkowo niewielkiej liczbie generowanych wydarzeń ten model komputerowy jest w stanie przekształcić płaskie warstwy „kanapki” w konfigurację przedstawiającą wirtualny, zogniskowany obiekt kształtu soczewki oka. Dawkins dowodzi, że ta transformacja jest właśnie analogią wspinania się na górę biologicznej złożoności:
 
"Wspinanie się znaczy tyle, co uleganie mutacjom, krok po kroku, i akceptowanie tylko tych spośród nich, które powodują udoskonalenie własności optycznych. Dokąd więc dochodzimy? Okazuje się, że idąc łagodnie wznoszącą się ścieżką, od punktu, w którym nie było żadnego oka, docieramy do oka, jakie spotykamy u ryb, zaopatrzonego w soczewkę." [3]
 
Każdy widzi, że całe to niby całkowicie materialistyczne wyjaśnienie Dawkinsa jest zupełnie niematerialistyczne. Musi on nałożyć niematerialne ograniczenia na zachowanie modelu oka – wprowadza on istotny warunek akceptowania tylko tych mutacji, „które wzmagają skuteczność optyczną.” Słowem, używając jego wspinaczkowej analogii, trzeba wycelować na sam wierzchołek. Tak więc, aby jego model doprowadził do realnego oka, z konieczności trzeba do niego wprowadzić wymiar głębokiej celowości.
 
Cała tkanka dawkinsowskiego darwinizmu jest przeniknięta intencjonalnością, choć w różnorodnych formach kamuflażu (rozdz. 4). [4] Zastanówmy się na moment nad jego próbą wytłumaczenia ewolucji lotu owada. Tu „praskrzydła” nie dostarczyłyby siły nośnej, chyba, że od razu posiadałyby znaczną długość. Dawkins przyznaje, że aby uniknąć powoływania się na wielkie jednorazowe mutacje, a osiągnąć korzyść funkcjonalną pozwalającą na działanie selekcji, trzeba uciekać się do odmiennych form wyjaśniania. Twierdzi, że pierwsze skrzydła owadzie, choć nie nadawały się do latania, mogły – mimo to – nadawać się do zupełnie innych celów, być może jako gromadzące energię panele słoneczne. Selekcja darwinowska mogła następnie sprawić stopniowy wzrost długości tych kikutów, tworząc gładki gradient wzrostu korzyści energetycznej owada. Ten wzrost długości, jak twierdzi Dawkins, mógłby być – w znacznie późniejszej fazie ewolucji – wykorzystany do zupełnie innego celu, do latania.
 
Podobnie Dawkins dowodzi, że pióra ptaków mogły początkowo rozwijać się nie dla latania, ale dla izolacji termicznej lub być może jako rodzaj sieci do łapania owadów. Ruchy skrzydeł mogły początkowo pochodzić z tego, że zwierzę skaczące po drzewach musiało rozwinąć rodzaj kontroli nad niestabilnością ruchów, a to zostało osiągnięte przez rodzaj machania ramionami i de facto wyewoluowało w ruchy skrzydeł.
 
Choć na pozór przekonywujące, te próby Dawkinsa są jedynie formą dywersji, by bocznymi drogami obejść fundamentalny problem, którego ewolucjoniści rozpaczliwie usiłują unikać. Jest to nadzwyczaj ważny element intencjonalności lub celowości obecny w świecie biologii.
 
Wyjaśnianie metodą „ewolucjonistycznej dywersji” przenosi jedynie cały problem na teren innej dziedziny biologii. Gdyby nawet udało się wykazać, że skrzydła pierwotnie ewoluowały jako panele termiczne, to i tak Dawkins musiałby wyrazić stopniowy wzrost długości skrzydła w języku powiązanym z intencjonalnością. Dlaczegóż – moglibyśmy się zapytać – coś w tym całkowicie bezosobowym świecie materii chciałoby „stać się lepszym” lub ulepszyć?
 
W podobny sposób mówi on o „pralatawcach”, o ruchach mięśni tych zwierząt „decydujących o kierunku ślizgu, tak że średni czas przelotu w czasie ewolucyjnym systematycznie się wydłużał”. [5] Omawiając latające wiewiórki, posiadające specjalne błony skórne rozciągające się od nadgarstków po kostki, Dawkins dowodzi, że ich ewolucyjny przodek, zwykła wiewiórka, mimo że posiadała bardzo niewielki fałd skórny, była w stanie skakać odrobinę dalej i w krytycznej sytuacji „być może ocaliła sobie tym samym życie”. [6] Ale taki obciążony intencjonalnością język prowadzi do oczywistej sprzeczności z założeniami materializmu, które leżą u samych podstaw neodarwinizmu Dawkinsa. Wszystkie przytoczone przez niego przykłady uwydatniają tę istotną tendencję organizmu, by coś osiągnąć, by ulepszyć jakiś aspekt swego działania, by się zrealizować.
 
Materializm Dawkinsa nie opisuje jakiegoś świata, gdzie selekcja naturalna króluje jako „ślepy, nieświadomy, automatyczny proces”. Warto też zauważyć, że owe „boczne ścieżki ewolucyjnej dywersji”, które okazują się korzystne, nie są wcale jakimś wyjątkiem, ale wszystkie wymagają owego wyraźnie osobowego elementu oceny, zdolności wyczuwania, czy jakaś konkretna innowacja mogłaby być wykorzystana do czegoś innego. Wyścig w podbijaniu kosmosu może być ilustracją tego, jak technologie rozwinięte dla celów badania kosmosu zostały z pożytkiem zastosowane w wielu „przyziemnych” sytuacjach. Ich pożyteczność zawsze była rozpoznawana przez świadomy umysł.
 
Jeszcze jeden przykład zaczerpnięty z pism Ryszarda Dawkinsa umocni moją tezę. Dawkins przyznaje, że wykorzystany przez niego w książce Ślepy zegarmistrz generowany przez komputer model ewolucji wirtualnego „biomorfa” implikował sztuczną formę selekcji – ludzkie oko. [7] By symulować selekcję naturalną, Dawkins we Wspinaczce na Górę Nieprawdopodobieństwa (rodz. 2) wprowadza komputerowy model pająka budującego sieć (Net Spinner). Komputer jest tak zaprogramowany, by generować (tj. ewoluować) serię pajęczych sieci przy użyciu reguł sieciorodnych (web-making rules). Szczegóły tych reguł mogą się zmieniać (podlegać mutacjom) poprzez niewielkie, chaotyczne zmiany ich wartości podczas ich przekazywania z pokolenia na pokolenie. Będą tam na przykład „geny” kontrolujące kąt pomiędzy promieniście ułożonymi „szprychami” sieci – a pośrednio regulujące liczbę tych szprych. Komputer następnie wystrzeliwuje w stronę sieci identyczny zespół chaotycznie rozmieszczonych „much” i zlicza liczbę much złapanych, ale pomniejsza ją o koszty funkcjonowania sieci. Te koszty są wyliczone na podstawie długości nici jedwabiu użytych do konstrukcji. Tutaj, twierdzi Dawkins, mamy model nie sztucznej, ale raczej naturalnej selekcji, która kieruje ewolucją w kierunku „coraz większej skuteczności”. [8] Zdolność do łapania much jest tu powiązana z zagadnieniem oszczędności i tak pojawia się wydajność kompromisowa.
 
Komputerowy model pająka (WebSpinner) [9] również może podlegać takiej samej krytyce, opartej na pojęciu sztucznie wprowadzonego ukierunkowania. W prawdziwym, bezosobowym, materialnym wszechświecie żadna tendencja nie jest pożądana. Rzeczy po prostu istnieją, są – nudnie i bezmyślnie. Kropka.
Natomiast w sieciorodnej analogii Dawkinsa wszystko jest tak ustawione, by osiągnąć pewien cel strategiczny. Muchy powinny być złapane. Jedwab powinien być używany oszczędnie. To są bez wątpliwości premedytowane, a zatem sztucznie wprowadzone cele – zupełnie odmienne od tego, co naturalne (tj. materialne).
 
Naturalizm czyli materializm naukowy chwali się, że potrafi wyjaśnić złożoność biologiczną w kategoriach czystej materii. Selekcja naturalna jest tu traktowana jako bezosobowa siła napędzająca zdumiewający rozwój życia. Jednak w każdym nieomal punkcie argumentacji naturalizm popada w rodzaj spersonifikowanego, antropomorficznego opisu przyrody, pakując do cząsteczek chemicznych umysł, którego one nie posiadają. W moim przekonaniu nie jest to tylko wygodna konwencja językowa, którą można by odrzucić, gdy tego wymagają rygory naukowości. Jest to raczej ukryta forma uznania przez materialistę faktu, że życie przekracza prawa fizyki i chemii i że z tej racji wymaga wyższego poziomu wyjaśnienia. [10]
 
Oto właśnie kłopotliwa sytuacja, której naturalizm musi stawić czoła. Rozpaczliwie poszukuje on czegoś więcej, niż owe bezmyślne, nieukierunkowane siły, które można znaleźć w czysto materialnym wszechświecie. Ale nie ma odwagi, by przyznać to otwarcie. Jednak prywatnie, zmuszony do używania słabo zakamuflowanych obrazów, bajeczek, lub metafor, zdradza ów wielki głód jakiejś niematerialnej czy transcendentnej, kierowniczej zasady, bez której nie da się skonstruować spójnej wiedzy o życiu. Zarówno alpinistyczna analogia ewolucji oka, jak i model budowania sieci pajęczej doskonale ilustrują ów materialistyczny dylemat.
(c.d.n.)
tłum. Piotr Lenartowicz, S.I.


[1] Richard Dawkins, Climbing Mount Improbable, Viking, London 1996.
 
[2] Dan Nilsson and Susanne Pelger, „A pessimistic estimate of the time required for an eye to evolve”, Proceedings of the Royal Society (London), 1994, B256, s. 53-58.
 
[3] Richard Dawkins, Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, s. 194-195.
 
[4] (Przyp. tłumacza) „Intencjonalność” to termin raczej filozoficzny, oznaczający tendencję podporządkowaną świadomości i selekcji celu.
 
[5] Dawkins, Wspinaczka..., s. 145.
 
[6] Dawkins, Wspinaczka..., s. 144.
 
[7] W książce How Blind Is the Watchmaker? (InterVarsity Press, Downers Grove, Illinois 2001) dokonałem głębszej krytyki analogii biomorfa.
 
[8] Dawkins, Wspinaczka..., s. 78.
 
[9] (Przyp. tłumacza) Broom używa tu przez pomyłkę innej nazwy niż poprzednio.
 
[10] (Przyp. tłumacza) Etymologia terminu „selectio”. Jest to stary termin, występujący już w łacinie klasycznej. „Lectio” pochodzi od czasownika „lego, legere, legi, lectum”, który w pierwszym – najczęściej używanym – znaczeniu oznacza zbieranie (kwiatów na wianek, łupów z poległych), w drugim, mniej częstym znaczeniu oznacza wybieranie (senatorów, rekrutów), a dopiero w trzecim znaczeniu oznacza czytanie. Natomiast termin „selectio” miał w łacinie klasycznej znaczenie bardziej ograniczone – do drugiego znaczenia słowa „lectio”, czyli „wybieranie”. Można więc – jak się zdaje – przeciwstawić termin „determinacja” (w terminologii scholastycznej „determinatio ad unum”, np. tendencja jonów dodatnich, by związać się z jonami o ujemnym ładunku elektrostatycznym) terminowi „selekcja”. W pierwszym wypadku nie ma warunków do dokonania wyboru. W drugim wypadku wybór dokonuje się albo arbitralnie, jak to się dzieje w niektórych anarchicznych aktach człowieka, lub ze względu na jakąś ograniczoną sferę istnienia, np. ze względu na korzyść danej, konkretnej formy (natury) życia.
 
Te fakty etymologiczne potwierdzają wspomnianą wyżej intuicję Darwina (że w dosłownym znaczeniu selekcja naturalna jest fałszem – oczywiście z punktu widzenia zasad materializmu) oraz tezę Brooma (że termin „selekcja” przemyca do światopoglądu materialistycznego treści zupełnie z nim sprzeczne).
 
miepaj
O mnie miepaj

Nieformalny przewodniczący Grupy Inicjatywnej Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego (1993-1995), pierwszy przewodniczący Towarzystwa (w latach 1995-1998), redaktor naczelny organu Towarzystwa "Na Początku..." od 1993 roku do 2006 oraz (po zmianie tytułu) "Problemów Genezy" od 2013-.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Technologie