No cóż, prokuratorze, dowodów nie ma,
ale my sędziowie nie od Boga.
I bez dowodów zasuniemy karę śmierci, jak trzeba.
(wypowiedź jednego z sędziów z lat PRL)
65 lat temu w grudniu 1952 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie rozstrzelani zostali oficerowie Marynarki Wojennej: komandor Stanisław Mieszkowski (1903-1952) - dowódca floty, komandor Jerzy Staniewicz (1903-1952) - szef wydziału MW Sztabu Generalnego, i komandor Zbigniew Przybyszewski (1907-1952) - szef Artylerii MW. Zostali oni skazani w tzw. procesie komandorów (17-21 lipca 1952 r.) - tak w literaturze historycznej nazywa się komunistyczną zbrodnię popełnioną na oficerach polskiej Marynarki Wojennej. Stanisława Mieszkowskiego, Jerzego Staniewicza, Zbigniewa Przybyszewskiego – oficerów, którzy bohatersko bronili Helu w 1939 r., którzy kilka lat spędzili w obozach jenieckich, a po wojnie zdecydowali się na powrót do słuzby wojskowej, fałszywie oskarżono o zbrodnię stanu, udział w spisku mającym na celu obalenie siłą ustalonych ustawowo organów władzy państwowej oraz o szpiegostwo.
Proces komandorów był jednym z 48 procesów związanych z tzw. procesem generałów czyli pokazowym procesem generałów i oficerów WP przeprowadzonym od 31 lipca do 31 sierpnia 1951 roku w Warszawie. Procesy te, zwane „procesami odpryskowymi” miały zaświadczyć o szerokim, rozgałęzionym spisku w Siłach Zbrojnych. W procesie głównym, w którym oskarżonym postawiono zarzuty: utworzenia w WP konspiracyjnej organizacji („spisek w wojsku”) dążącej do obalenia władzy PZPR, współpracy z wywiadami Wielkiej Brytanii i USA, zostali skazani: generałowie — Franciszek Herman, Jerzy Kirchmayer, Stefan Mossor, Stanisław Tatar (dożywotnie więzienie), pułkownicy — Marian Jurecki, Stanisław Nowicki, Marian Utnik (15 lat więzienia), mjr Władysław Roman i komandor podporucznik Szczepan Wacek (12 lat).
Materiały śledcze z „procesu generałów”, a przede wszystkim zeznania niektórych podejrzanych (Mossor, Kirchmayer, Roman) wskazały na 200 – 300 rzekomych członków organizacji spiskowej. Około 100 tych wskazanych osób zostało aresztowanych i poddanych brutalnemu śledztwu.
W latach 1951–54 przed Najwyższym Sądem Wojskowym, Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie, Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie i Sądem Marynarki Wojennej w Gdyni stanęło 86 oficerów. Wszystkich oskarżono i skazano za rzekomo udowodnioną działalność spiskową i szpiegostwo na rzecz jednego z mocarstw zachodnich podczas niejawnych, reżyserowanych przez Informację Wojskową procesów – orzeczono 40 kar śmierci (wykonano 20), 8 kar dożywotniego więzienia, 37 kar więzienia dlugoletniego (8 – 15 lat). Jednego z oskarżonych uniewinniono (w 1954 r.). Podczas odbywania kary więzienia zmarło 2 oficerów, wielu zaś upuściło więzienie ze zrujnowanym zdrowiem na skutek nieludzkich warunków panujących więzieniach.
Na listopadowym plenum KC PZPR w 1949 roku i na odbytej w tym samym miesiącu naradzie centralnego aktywu dowódczo-partyjnego, stwierdzono, że Marynarka Wojenna, będąc najmłodszym członem sił zbrojnych, jest najbardziej zachwaszczona wrogim i obcym elementem. Występujący na naradzie w imieniu centralnych władz partyjnych Edward Ochab powiedział m.in.: "nie czas na liberalizm (...), a audycje BBC trzeba traktować tak, jak w czasie wojny traktowano audycje hitlerowskie". Podsumowując naradę, szef Głównego Zarządu Polityczno - Wychowawczego WP generał brygady Mieczysław Wągrowski nakazywał: "na terenie Marynarki Wojennej od góry do dołu należy wytworzyć nieustępliwość wobec wrogów, wytworzyć stałą czujność i zwalczać wroga na wszystkich odcinkach".
W kwietniu 1950 roku major Władysław Roman, pod wpływem tortur w śledztwie zeznał, że w ramach konspiracyjnych struktur "centralnego spisku" w wojsku, przygotowującego zbrojne wystąpienie przeciwko władzy ludowej, działa jego odgałęzienie w Marynarce Wojennej. Rzekomy spisek miał nosić kryptonim "Alarm”, a w skład kierownictwa tej rzekomej struktury wg wyjaśnień mjra Romana złożonych 4 kwietnia 1950 roku, wchodzili: kmdr Mieszkowski, kmdr Przybyszewski, kmdr Staniewicz i kmdr Wojcieszek. Zeznania mjra Romana zostały uzupełnione przez złożone 12 czerwca 1950 r. zeznania gen. Kirchmayera na temat początków rzekomej konspiracji w Marynarce Wojennej. Inspiratorem tej zbrodniczej intrygi był sowiecki pułkownik w polskim mundurze Antoni Skulbaszewski, zastępca szefa Głównego Zarządu Informacji, który nadzorował śledztwo prowadzone przez Główny Zarząd Informacji WP. Niektóre operacje śledcze wykonywał Zarząd Informacji Marynarki Wojennej kierowany przez kmdra Jerzego Szerszenia (doradca sowiecki – kmdr por. Nikołaj Prystupa).
Informacja Wojskowa Marynarki Wojennej oraz Główny Zarząd Informacji WP otrzymały polecenie wykrycia i ukarania winnych, którzy mieli szpiegować na rzecz krajów kapitalistycznych oraz dążyć do "obalenia siłą ustalonych ustawowo organów władzy państwowej". Aresztowano siedmiu wyższych oficerów marynarki: kmdr. Stanisława Mieszkowskiego (dowódcę Floty), kmdr. Mariana Wojcieszka (szefa Sztabu Głównego MW), kmdr. Jerzego Staniewicza (szefa Wydziału MW w Sztabie Generalnym), kmdr. por. Zbigniewa Przybyszewskiego (zastępcę szefa Wydziału Marynarki Wojennej w Sztabie Generalnym), kmdr. por. Roberta Kasperskiego (szefa sztabu Floty), kmdr. Wacława Krzywca i kmdr. por. Kazimierza Kraszewskiego. Wymienieni oficerowie w okresie międzywojennym służyli w Marynarce Wojennej. We wrześniu 1939 r. walczyli na Helu. W październiku po kapitulacji dostali się do niewoli niemieckiej. Od wiosny 1940 r. do stycznia 1945 r. przebywali w oflagu II C Woldenberg. Po zakończeniu wojny powrócili do Polski i rozpoczęli służbę w odbudowywanej Marynarce Wojennej.
Aresztowania komandorów rozpoczęły się 18 września 1950 roku i trwaly do 11 grudnia 1951 roku. Początkowo aresztowani oficerowie trafili do więzienia Informacji w Gdyni, gdzie poddano ich pierwszym torturom mającym na celu przyznanie się do winy. Następnie przewieziono ich do więzienia w Warszawie.
Zatrzymani oficerowie byli traktowani niesłychanie brutalnie w areszcie i podczas przesłuchań. Kmdr pppor Krzywiec, w liście napisanym 29 grudnia 1955 roku w więziennym szpitalu i zaadresowanym do KC PZPR, napisał:
„W okresie najcięższym w moim życiu, będąc zupełnie załamanym, wyniszczonym moralnie i fizycznie utraciłem wiarę w sprawiedliwość, praworządność, uczciwość; w ogóle ludzi i samego siebie. Zostałem doprowadzony do stanu skrajnego upodlenia, skoro zeznawałem na innych i samego siebie same kłamstwa, bzdury sugerowane, perfidnie mi podpowiadane w czasie śledztwa. [...] oświadczam z całą stanowczością, że tchórzostwem lub chęcią ratowania siebie ani przez chwilę się nie kierowałem. Pod naciskiem władz śledczych powstawała historia, która nigdy nie miała miejsca; oskarżałem przede wszystkim siebie, innych też. Inni jako współoskarżeni i jako świadkowie tez składali na mnie fałszywe zeznania”.
Równie brutalnie traktowano w śledztwie kmdra Wojcieszka – całymi dniami trzymany był bez ruchu w jednej pozycji, sypiał do kilkunastu minut na dobę, dostając minimalne ilości pożywienia. Swój stan z tego okresu tak opisywał w liście do KC PZPR z 2 września 1955 roku:
„Pod koniec miesiąca dolne kończyny, siedzenie, oczy, gardło, struny, głosowe, język, a przede wszystkim umysł przestały funkcjonować. Nogi nabrzmiałe od opuchlizny, nabrzmiałe gruczoły w gardle. Na siedzeniu odciski nie pozwalające siedzieć bez ruchu. Zmęczenie wzroku takie, że przed sobą widziałem nie istniejące w świecie przeźroczyste rośliny i walące się na mnie wszystko, co mnie otacza. W głowie szum, ucisk i takie ogłupienie, że na zrozumienie najprostszych zdań potrzebowałem czasu. Stać bez oparcia nie mogłem, gdyż prądy bezsenności zwalały mnie z nóg. Stale zapadałem w halucynacje i przemijające początki obłąkania”.
W takim stanie przewieziono go do Głównego Zarządu Informacji Wojskowej WP w Warszawie, gdzie po kilku dniach lepszego traktowania ponownie doprowadzono go stanu halucynacji i obłąkania. „W swym zamroczonym umyśle dochodziłem do przekonania, ze jedyne wyjście z sytuacji, to potwierdzenie tego, czego ode mnie żądają, niezależnie od stanu faktycznego.”
W okresach, kiedy wobec oskarżonych nie stosowano psychicznych i fizycznych tortur, najczęściej odwoływali swoje zeznania. Wówczas śledczy ponownie wracali do stosowanych wcześniej metod.
Po długim i brutalnym śledztwie niektórzy z oskarżonych przyznali się do winy, ale w toku dalszego procesu odwołali swe zeznania.
Do żadnych przestępstw nie przyznawał się w śledztwie kmdr por. Kacperski. Na wszystkie pytania śledczych odpowiadał niezmiennie – nic nie wiem, nic nie robiłem, nie mam nic do powiedzenia, nie należałem do żadnej organizacji, nie prowadziłem wywiadu i nie mam z tym nic wspólnego.
Śledztwo zakończyło się formalnie 8 lipca 1952 roku, kiedy naczelny prokurator wojskowy wydal postanowienie o zatwierdzeniu akty oskarżenia.
Proces komandorów czyli „grupy kierownictwa konspiracji marynarki wojennej” rozpoczął się 15 lipca 1952 roku przed Najwyższym Sądem Wojskowym w Warszawie. Składowi sędziowskiemu przewodniczył sędzia płk Piotr Parzeniecki.
W akcie oskarżenia odczytanym przez kmdra Leonarda Azarkiewicza stwierdzano m.in., że kmdr por. Przybyszewski i kmdr por. Kasperski już na początku 1946 r. zorganizowali w Szkole Specjalistów Morskich tzw. grupę bojową, która miała za zadanie „współdziałać z interwentami imperialistycznymi w wypadku starcia zbrojnego pomiędzy obozem socjalizmu a imperializmu”. Dołączyć miał do nich kmdr Mieszkowski. Wymienionym oficerom zarzucono stworzenie w Marynarce Wojennej dywersyjno-szpiegowskiej organizacji, „mającej na celu walkę o obalenie władzy ludowej”. Przyłączyć się miał do niej również kmdr Staniewicz.
Podobne „grupy bojowe” miały powstawać w innych jednostkach Marynarki Wojennej, m.in. w dywizjonie ścigaczy. W kwietniu 1947 r. nastąpić miało nawiązanie współpracy pomiędzy „konspiracją marynarską” a centralną konspiracją w Wojsku Polskim, wówczas to spotkać się mieli kmdr Mieszkowski i gen. Józef Kuropieska.
Akt oskarżenia zarzucał także kmdr Mieszkowskiemu, kmdr por. Przybyszewskiemu, kmdr por. Kasperskiemu, kmdr ppor. Krzywcowi, kmdr por. Kraszewskiemu i kmdr Staniewiczowi działalność „dywersyjno-szpiegowską”, do której zwerbować ich miał w październiku 1947 r. kmdr por. Tadeusz Perdzyński.
15 lipca pierwszy wyjaśnienia składał kmdr por. Przybyszewski, po nim zaś kmdr ppor. Krzywiec i kmdr Mieszkowski. Następnie zeznawali kmdr Wojcieszek, kmdr por. Kacperski, kmdr Staniewicz i kmdr Kraszewski.
Świadkami oskarżenia byli: kmdr Tadeusz Perdzyński, mjr Władysław Roman, ppłk Stanisław Zaleski, kpt. Henryk Siedlecki i bosm. Marian Wojtkowiak.
Rozprawa sądowa trwała do 19 lipca, wyrok ogłoszono 31 lipca. Kmdr Marian Wojcieszek, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, kmdr Stanisław Mieszkowski, kmdr por. Robert Kasperski i kmdr Jerzy Staniewicz skazani zostali karę śmierci. Kmdr ppor. Wacław Krzywiec i kmdr por. Kazimierz Kraszewski na karę dożywotniego więzienia. Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom, a ścisłe rzecz biorąc zaprzeczeniom kmdra por. Kasperskiego. Obronę kmdra Wojcieszka sąd potraktował jako niewiarygodną i „mająca charakter prowokacji”. Jako uzasadnienie wyroków śmierci dla komandorów Mieszkowskiego, Przybyszewskiego i Staniewicza podano „kierowniczą role w zbrodniczej działalności” a także „znaczną aktywność w organizowaniu zdrady i szpiegostwa”.
Kilka dni po ogłoszeniu wyroku skazani, z wyjątkiem kmdr por. Przybyszewskiego, napisali prośby o rewizję wyroków do Zgromadzenia Sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego. Zwrócili się także z prośbą o łaskę do Prezydenta RP. Kmdr por. Kasperski i kmdr Wojcieszek nie przyznawali się do zarzucanych im czynów. Pozostali skazani tłumaczyli się nieświadomością szkodliwości swoich działań, deklarowali również chęć dalszej pracy dla Polski Ludowej.
Zgromadzenie Sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego potwierdziło zasadność wydanego wyroku, nie widząc podstaw dla złagodzenia kary.
Prezydent RP, Bolesław Bierut, 19 listopada 1952 r. zamienił kmdr por. Kasperskiemu i kmdr Wojcieszkowi orzeczoną karę śmierci na karę dożywotniego więzienia, natomiast nie skorzystał z prawa łaski wobec kmdra Mieszkowskiego, kmdra Staniewicza i kmdra por. Przybyszewskiego.
Zostali zastrzeleni w mokotowskim więzieniu – kmdr Staniewicz 12 grudnia 1952 r., a kmdr por. Przybyszewski i kmdr Mieszkowski 16 grudnia 1952 r. Ich ciała wrzucono do dołów śmierci na cmentarzu powązkowskim. Rodziny nie zostały poinformowane o miejscu pochówku.
Komandor Wacław Krzywiec, zwolniony warunkowo z więzienia w lutym 1956 r. z powodu złego stanu zdrowia, zmarł miesiąc później.
Dodatkowymi karami była utrata praw publicznych i konfiskata majątku. Rodziny skazanych zostały więc pozbawione mieszkań. Wnuczka komandora Przybyszewskiego mówi o losie jego rodziny – żony i córki:
Ten czas aresztowań i prześladowań był okropny. Wyrzucono je z domu. Zostały wysiedlone jako żona i córka zdrajcy, zamieszkały w Toruniu, gdzie babcia podjęła pracę w Teatrze Lalek. Tam przyszłam na świat. Byłam jeszcze malutka i mało rozumiałam, dopiero później zaczęłam odczuwać pewne rzeczy. Nie mówiło się za głośno i za dużo o pewnych sprawach, trzeba było mieć oczy z tyłu głowy, bo ludzie byli fałszywi i donosili. Taki człowiek mieszkał nawet w naszym domu. Dowiedzieliśmy się o tym później z akt IPN. Ten czas był dla nas bardzo ciężki.
Trzy lata później, w czasie „odwilży”, na Nowowiejskiej rodziny zamordowanych oficerów złożyły pierwsze wnioski o ukaranie winnych zbrodni, o podanie do wiadomości publicznej morderstwa sądowego, o ekshumację.
Cztery lata po egzekucji komandorów Mieszkowskiego, Przybyszewskiego i Staniewicza, 17 kwietnia 1956 roku oficer Naczelnej Prokuratury Wojskowej kpt. Edward Wiącek zakończył badanie ich sprawy. W sprawozdaniu z przeprowadzonych czynności napisał:
„Wyjaśnienia skazanych i obciążające ich współpodejrzanych nie zostały potwierdzone żadnymi obiektywnymi faktami, jak również nie sprawdzono ich w drodze przesłuchania innych osób wymienionych w sprawie jako członków konspiracji współpracujących ze skazanymi. Należy stwierdzić, że dowody, jakimi dysponował sąd w omawianej sprawie, były wyjątkowo wątpliwe i przyjęcie na ich podstawie ustalonego w wyroku stanu faktycznego wydaje się wprost dowolne.”
Zdaniem prof. Witolda Kuleszy, specjalisty prawa karnego, wiceprezesa Instytutu Pamięci Narodowej w latach 2000-2006, sędziowie, którzy wydając wyrok, wiedzieli o całkowitej materialnej bezzasadności skazania i działali ze świadomością i wolą zamordowania swoich ofiar, przy braku jakichkolwiek podstaw dla wyroku skazującego, popełniali morderstwo sądowe. Żaden z sędziów którzy orzekali w procesie komandorów nie poniósł żadnej odpowiedzialności za komunisyczną zbrodnę. To samo dotyczy prokuratorów.
24 kwietnia 1956 roku Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił wyrok z 21 lipca 1952 roku, a 26 kwietnia sprawę umorzono z braku jakichkolwiek dowodów winy. Żyjący oficerowie odebrali akty rehabilitacyjne osobiście, w imieniu pozostałych odebrały je rodziny.
Wiosną 2011 roku zakończył się przed Wojskowym Sądem Garnizonowym na Nowowiejskiej, wlokący się od dobrych kilku lat – proces oprawców z wojskowych służb informacyjnych. Wyrok ogłoszono 6 maja 2011 r. Mówi syn komandora Mieszkowskiego, Witold Mieszkowski:
Ach, te wyroki… Oskarżony Józef Kulak, za znęcanie się nad kmdr. por. Robertem Kasperskim – rok pozbawienia wolności z zawieszeniem na 2 lata… Oskarżony Tadeusz Jurczak, za znęcanie się nad kmdr. por. Kazimierzem Kraszewskim, mjr. Tadeuszem Twarogowskim i mjr. Apoloniuszem Zawilskim – dwa lata z zawieszeniem na 3 lata… Oskarżony Henryk Pocheć, za znęcanie się nad moim Ojcem – rok z zawieszeniem na 2 lata… Oskarżony Leonard Kuźniak, za znęcanie się nad kmdr. Marianem Wojcieszkiem, ppłk. Sergiuszem Pisarczukiem i mjr. Tadeuszem Twarogowskim – 2 lata z zawieszeniem na 3 lata… Oskarżony Władysław Antolak, za znęcanie się nad mjr. Tadeuszem Twarogowskim – na rok z zawieszeniem na 2 lata…
Przez kilkadziesiąt lat rodziny straconych komandorów nie znały miejsca ich pochówku. W 2014 roku w wyniku prac archeologiczno-ekshumacyjnych prowadzonych przez IPN na cmentarzu powązkowskim w Warszawie odnaleziono szczątki zamordowanych komandorów. Witold Mieszkowski miał lat 14, gdy ojciec umierał od katyńskiego strzału w piwnicy mokotowskiej. Doczekał identyfikacji śmiertelnych szczątków ojca na powązkowskiej Łączce po 62 latach życia w cieniu zbrodni.
Uroczystości pogrzebowe komandorów, zorganizowane przez specjalnie powołany komitet, odbędą się w dniach 15-16 grudnia. Pierwsza część jest związana z Helem, gdzie służyli komandorzy. W tamtejszym kościele będą wystawione ich trumny, potem nastąpi ich przemieszczenie w kondukcie do portu na Oksywiu. Następnego dnia w kościele garnizonowym w Gdyni zostanie odprawiona Msza św. pogrzebowa, której przewodniczyć będzie biskup polowy Wojska Polskiego ks. Józef Guzdek.
Pogrzeb będzie miał charakter państwowy. Na wszystkich jednostkach marynarki będzie wielka gala banderowa.
W pogrzebie zamordowanych komandorów weźmie udział prezydent Andrzej Duda. Przygotowując przemówienie, prezydent pozyska wiedzę na temat stosowanych przez komunistyczne władze bezpieczeństwa wobec oficerów. Stwarza to szansę, że prezydent który 11 listopada br. publicznie zarzucił Antoniemu Macierewiczowi stosowanie „ubeckich metod” względem jednego z generałów, przeprosi go za to pomówienie.
***
Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:
Jerzy Poksiński, „TUN”. Tatar – Utnik – Nowicki. Represje wobec oficerów Wojska Plskiego w latach 1949 – 1956, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 1992
http://www.naszdziennik.pl/wp/69309,szesnastu-z-laczki.html
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/71349,nie-chcial-sluzyc-komunie.html
http://www.naszdziennik.pl/wp/70029,ostatni-wyrok.html
http://www.naszdziennik.pl/wp/18342,zasuniemy-ks-i-bez-dowodow.html
http://www.naszdziennik.pl/wp/7983,pol-wieku-czekam-na-ojca.html
Inne tematy w dziale Kultura