wiesława wiesława
1369
BLOG

Ogień, który parzy od 70 lat

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Ten „Ogień” długo jeszcze będzie parzył komunistów.

(Stefan Korboński)

 

8 września 1944 roku dowodzony przez ppłk Antoniego Szackiego „Bohuna" oddział NSZ zaatakował zgrupowanie AL dowodzone przez Tadeusza Grochala „Tadka Białego", w skład którego wchodziła sowiecka grupa wywiadowcza Iwana Karawajewa. Zdobyto obóz nieprzyjaciela i rozbito jego zgrupowanie. Zginęło 34 komunistów, do niewoli wzięto 67 Sowietów i 40 Polaków. Nocą, w czasie buntu i próby ucieczki, Sowieci zostali zastrzeleni – w trakcie tego incydentu zginęło dwóch żołnierzy NSZ. Spośród jeńców Polaków wyrokiem sądu polowego rozstrzelano cztery osoby (którym udowodniono udział w rabunkach), a 13 wstąpiło do NSZ – był wśród nich znany w PRL partyjny publicysta Władysław Machejek. Przez kilka dni pełnił on funkcję ordynansa „Bohuna", a następnie zbiegł.

Po zakończeniu okupacji niemieckiej Władysław Machejek został sekretarzem powiatowym PPR w Nowym Targu. Później piął się po szczeblach partyjnej kariery, a jednocześnie zajmował się dziennikarstwem i literaturą. Szczególną popularnością cieszyła się jego książka „Rano przeszedł huragan” (kilkanaście wydań). Stefan Kisielewski nazywał Machejka ”chłopem opętanym przez komunistów”. Natomiast Stanisław Barańczak poświęcił publikacjom Machejka jeden z esejów ze zbioru ”Książki najgorsze”, w którym zaproponował termin „machejkizm” dla określenia całokształtu tej pisarskiej twórczości:

Jeśli za trzydzieści lat słuchający naszych opowieści wnuczek zapyta: - Dziadku, ale to przecież niemożliwe, żeby w tej dawnej Polsce było aż tak źle? - otwórzmy wtedy na dowolnej stronie egzemplarz  „Naszych dziennych spraw” i objaśnijmy: - Spójrz tylko, wnuczku: w dawnej Polsce ludzie, którzy tak pisali, mogli być literatami, redaktorami pism kulturalnych, działaczami społecznymi, mogli być nawet - nie uwierzysz - posłami na Sejm. - A wnuczek wytrzeszczy oczy i szepnie ze zgrozą: - Przekonałeś mnie, dziadku.

Niestety, zdarzyła się rzecz znacznie gorsza. Książki Machejka stały się źródłem informacji dla naukowców cieszących się renomą „światowej sławy historyków”. W powieści Rano przeszedł huragan Machejek zawarł fragmenty rzekomego dziennika Józefa Kurasia „Ognia”, kilkakrotnie cytowane w różnych publikacjach jako autentyczne, np. przez Jana Tomasza Grossa w książce „Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie” (angielska wersja “Fear: Anti-Semitism in Poland after Auschwitz: An Essay in Historical Interpretation”).

Również Jacek Kuroń, w swoje autobiograficznej ksiązce „Wiara i wina. Do i od komunizmu” powiela informacje na temat Józefa Kurasia „Ognia” pochodzące z książki Machejka:

Ogień – Józef Kuraś – legendarny przywódca Podhala, najpierw należał do AK, potem założył własną bandę. Ponieważ był on antyakowski, po wojnie został szefem bezpieczeństwa w Nowym Targu. Potem z całym Urzędem Bezpieczeństwa poszedł do lasu i niesłychanie długo terroryzował Podhale”.
Losy Józefa Kurasia „Ognia”, a szczególnie jego działalność z lat 1944-1947, po dziś dzień budzą skrajne emocje. W drugiej połowie lat czterdziestych propaganda komunistyczna przedstawiała go jako „psychopatę”, „znanego już przed wojną koniokrada”, bandytę „odznaczającego się szczególnym sadyzmem wobec eksploatowanej ludności góralskiej”, którego „najgorliwszymi współpracownikami są członkowie SS i gestapo”.

Natomiast Stefan Korboński, pełniący w 1945 roku obowiązki Delegata Rządu RP na Kraj nazwał go "Królem Podhala" i „tatrzańskim Janosikiem XX w., którego sława na Podhalu żyć będzie przez wiele lat przekazywana z pokolenia na pokolenie”.

A oto krótka nota biograficzna o Józefie Kurasiu:

Józef Kuraś („Ogień”, „Orzeł”) urodził się 23 października 1915 r. w Waksmundzie koło Nowego Targu. W 1934 r. został członkiem Stronnictwa Ludowego.
W czasie kampanii polskiej 1939 r. walczył w szeregach 1 pułku strzelców podhalańskich.
Od listopada 1939 r. zaangażowany w działalność konspiracyjną. Żołnierz Konfederacji Tatrzańskiej i Armii Krajowej. Dowódca oddziałów Ludowej Straży Bezpieczeństwa oraz oddziału egzekucyjnego Powiatowej Delegatury Rządu RP w Nowym Targu.
W czerwcu 1943 r. w odwecie za egzekucję dokonaną przez oddział Kurasia na dwóch policjantach, będących agentami Gestapo, Niemcy zamordowali jego żonę, 2,5-letniego syna i ojca. Ciała zamordowanych i rodzinny dom Kurasia spalono. Wówczas to przyjął pseudonim "Ogień".
Na początku 1945 r. Kuraś uczestniczył w tworzeniu Milicji Obywatelskiej. Trzy miesiące był komendantem MO w Nowym Targu i w Urzędzie Bezpieczeństwa w Zakopanem, realizując w ten sposób zalecenia Mikołajczykowskiego Stronnictwa Ludowego, dotyczące przejmowania władzy na wyzwolonych przez Sowietów terenach.  Kiedy okazało się, że wizja ta jest nierealna, Kuraś utworzył zgrupowanie partyzanckie "Błyskawica", na czele którego w latach 1945-1947 walczył przeciwko władzy komunistycznej na terenie Podhala i w innych częściach woj. krakowskiego.
21 lutego 1947 r. otoczony przez oddziały UB i KBW we wsi Ostrowsko pod Nowym Targiem, próbował popełnić samobójstwo. Śmiertelnie ranny, zmarł następnego dnia w szpitalu w Nowym Targu.


Oprócz książki Władysława Machejka źródłem dezinformacji o Józefie Kurasiu są opublikowane w 1978 roku wspomnienia Stanisława Wałacha „Był w Polsce czas…”. Autor, wysokiej rangi funkcjonariusz UB – w okresie utrwalania władzy ludowej szef PUBP kolejno w Chrzanowie, Limanowej i Nowym Sączu, następnie kierownik Wydziału III (zwalczającego "bandytyzm" czyli podziemie niepodległościowe). Uczestniczył w akcjach przeciwko partyzantce „Ognia”. Książka Stanisława Wałacha była rekomendowana przez Ministerstwo Oświaty i Szkolnictwa Wyższego do bibliotek szkół średnich. We wstępie autor przedstawił motywy którymi kierował się przy pisaniu książki;

Na przedstawienie w pełnym świetle działalności „Ognia” po wyzwoleniu zdecydowałem się z dwóch względów: tworzącej się legendy Kurasia – ofiary zmuszonej do chwycenia za broń [….] Na tę nieznośnie banalną bogoojczyźnianą, zbudowaną na nacjonalizmie i ksenofobii legendę „Ognia” podatni byli wówczas przede wszystkim  osobnicy  przynależący do niewykształconej i sfrustrowanej niepowodzeniami życiowymi społeczności wiejskiej lub małomiasteczkowej z Małopolski, Podhala lub ściany wschodniej, pozostający pod wpływem obskuranckiego kleru.”

Takie opinie o podziemiu niepodległościowym, propaganda komunistyczna wmłotkowała do głów trzech pokoleń Polaków.

W ostatnich dniach archeolodzy z IPN przekopywali dziedziniec dawnej siedziby komunistycznego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie, sprawdzając czy nie ma tam szczątków ludzkich. Prace poszukiwawcze, prowadzone przez specjalistów z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN w Warszawie i Krakowie, mają na celu odnalezienie i przebadanie szczątków żołnierzy z oddziału PAS NZW Tadeusza Gajdy „Tarzana” (Pogotowie Akcji Specjalnej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego), zgrupowania Józefa Kurasia „Ognia” oraz oddziału partyzanckiego „Wiarusy”, pozbawionych życia w latach 1946-50. Dziedziniec budynku UB był miejscem, gdzie w 1947 r. leżało przewiezione z Nowego Targu ciało Józefa Kurasia "Ognia". 

Podjęcie badań wiąże się z prowadzonymi przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Krakowie śledztwami w sprawie zbrodniczej działalności funkcjonariuszy Powiatowych Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu i Tarnowie. Miała ona polegać na zabójstwach, bezprawnym pozbawieniu wolności oraz fizycznym i moralnym znęcaniu się nad działaczami podziemia niepodległościowego w latach 1945-56.

Informacje o pracach archeologicznych spowodowały uaktywnienie internetowych trolli i wysyp plugawych komentarzy na temat Józefa Kurasia „Ognia”. Znakomita większość autorów tych komentarzy czuła się w obowiązku zaznaczyć, że „Ogień” to postać kontrowersyjna. Wypada zauważyć, że określenie "kontrowersyjny", niewiele wnosi do poznania przedmiotu opisu, a raczej oddaje odmienność stanów wiedzy lub emocji osób, które zdecydowały się zabrać głos w dyskusji. Jak zauważył Grzegorz Wasowski, autor wielu publikacji o żołnierzach podziemia niepodległościowego, kontrowersje wokół „Ognia” nie są niczym nowym:

Już w okresie okupacji niemieckiej partyzancka działalność „Ognia” budziła radykalnie rozbieżne oceny. Zauważmy bowiem, że skrajnie niekorzystny, ale przecież zrozumiały, jeśli przyjąć odpowiednią perspektywę, pogląd na temat „Ognia” jaki był udziałem żandarmów niemieckich stacjonujących w Nowym Targu np. w 1944 r. różnił się istotnie od osądu jaki miał w tej kwestii przeciętny góral, żyjący wówczas w rejonie Gorców. Ten bowiem na okupację niemiecką swojego kraju patrzył krzywo, a partyzantów „Ognia” miał raczej za patriotów walczących o wolność. Ale już mieszkaniec Podhala zaangażowany w kolaborancki ruch Goralenvolk lub w charakterze tajnego współpracownika (czytaj: konfidenta – przyp. GW) gestapo uprzejmie donoszący Niemcom na rodaków, czy wreszcie pospolity złodziejaszek z tamtych stron mieli zdecydowanie odmienny pogląd na temat działalności „Ognia”. Powodowani obawą przed karcącą ręką ziemskiej sprawiedliwości, którą na tamtym terenie materializował wówczas przede wszystkim „Ogień” i jego oddział, byli oni w swojej ocenie „ogniowców” zdecydowanie bliżej żandarmów niemieckich z Nowego Targu, niż wspomnianego ich ziomka z rejonu Gorców. Taki punkt widzenia zresztą też można zrozumieć – wystarczy tylko przyjąć odpowiednią perspektywę. Wspomnijmy, że i pośród tamtejszych niewiast występowała silna polaryzacja ocen dotyczących „Ognia”.

Wiadomo, „za mundurem panny sznurem”, ale czasami mundur był niemiecki. I z tego właśnie powodu niektóre damy zamieszkałe w miejscowościach leżących u podnóża Gorców musiały wbrew swojej woli okresowo zmienić fryzury, przyjmując jednolitą stylizację, którą można uznać za pierwowzór dla irlandzkiej piosenkarki Sinead O’ Connor, z czasów gdy ta publicznie darła zdjęcie Jana Pawła II. I panie te również były bardzo przeciwko „Ogniowi”, co także nie może dziwić – jeśli przyjmie się odpowiednią perspektywę. Do chóru radykalnych krytyków Dzielnego Górala za jego działalność w okresie okupacji niemieckiej zaliczają się także członkowie rodzin i przyjaciele osób zlikwidowanych przez „ogniowców” za kolaborację, zdradę lub złodziejstwo. Dodajmy, że ich postawa w tej sprawie też mogłaby być zrozumiana - gdyby przyjąć odpowiednią perspektywę.

W cytowanym artykule Grzegorz Wasowski przytoczył fragment sprawozdania referenta bezpieczeństwa Powiatowej Delegatury Rządu w Nowym Targu (a zatem przedstawiciela lokalnych władz Polskiego Państwa Podziemnego), Ludwika Kohutka „Śmiałowskiego”, za okres od 1 do 30 listopada 1944 r. W tym okresie grupa „Ognia” pełniła wówczas przy Powiatowej Delegaturze Rządu w Nowym Targu rolę oddziału egzekucyjnego, wykonującego przekazane jej przez zwierzchnie władze cywilne wyroki sądów podziemnych. (Grzegorz Wasowski pominął podane w raporcie nazwiska osób ukaranych przez oddział „Ognia”):

„Polecenia moje wykonywał „Ogień” wraz ze swymi ludźmi sprawnie i sumiennie, tropiąc bandy złodziei i meldując o ich ruchach. (…). W okresie sprawozdawczym zostały wykonane wyroki śmierci przez grupę Ognia na następujących osobach:

1. (…), bandytka przedwojenna i szpicel niemiecki, z wyroku dawnego;

2. (…),żona szpicla ukaranego gardłem, niebezpieczna z powodu kontaktu z gestapo, z wyroku dawnego;

3. (…), za udział w rabunkach, pochwycony na gorącym uczynku;

4. (…)

5. (…), obaj ostatni zostali straceni dnia 20 bm. Za rabunki okolicznej ludności i na Spiszu, gdzie rabowali z bronią w ręku, podając się za członków AK, z wyroku PDR;

6. (…), szpicel gestapo, za którego uwięziony został ostatnio Batkiewicz Michał, ukrywający się od początku wojny przed gestapem. Wyrok dawny wykonano 19 bm;

7. (…), niebezpieczny szpicel i prowodyr góralski, stracony z dawnego wyroku dnia 23 bm.

Ponadto na moje zlecenie Ogień zlikwidował dwie bandy rabusiów: jedną w Łopusznej (…..,…..i towarzysze) i inną w Nowym Targu - Kowańcu (…,…i towarzysze) przez rozbrojenie i oddanie tych ostatnich w ręce AK, gdyż doprzynależności do AK się przyznawali. Następnie Ogień ostrzygł: 1.(…), 2.(…) i 3. (…), wszystkie za stosunki z Niemcami względnie donosicielstwo”.

Zdaniem autora raportu „Śmiałowskiego”

 „po każdym takim wyroku ludność podhalańska odzyskiwała pewność siebie, nabierała ufności, że władza podziemna czuwa i karze i że jednak ktoś liczy zbrodnie kolaborantów, a więc warto żyć, warto czekać na koniec tej długiej strasznej wojny”

Grzegorz Wasowski wyróżnił jeszcze jedną grupę osób, krytykujących „Ognia” za jego działalność partyzancką w okresie okupacji niemieckiej. Są to osoby, których bliscy zginęli z rąk Niemców podczas kolejnych pacyfikacji Waksmundu, rodzinnej wsi „Ognia”. Tragiczny ten bilans zamyka się liczbą kilkudziesięciu ofiar (pośród pomordowanych przez Niemców znaleźli się także ojciec, pierwsza żona i dwu i pół letni synek „Ognia” ). Jakaś część z tych osób za śmierć swoich krewnych obwinia „Ognia”. Bo przecież, mówią oni, gdyby „Ogień” nie prowadził akcji antyniemieckiej, a prowadził ją bardzo konsekwentnie, to pacyfikacji Waksmundu zapewne by nie było. Ten punkt widzenia trzeba zrozumieć.

Wielkie kontrowersje budzi również działalność antykomunistyczna „Ognia”, jednak zdaniem Grzegorza Wasowskiego:

jeżeli szukać okresu, w którym poziom kontrowersji wokół „Ognia”,w kontekście jego działalności antykomunistycznej, był najmniejszy, to bez wątpienia należy wskazać na czas, w którym „Ogień” jeszcze żył i z komuną dziarsko wojował. W świadomości przywołanego już w tym tekście, przeciętnego mieszkańca Podhala, który, powtórzmy, na okupację, tym razem komunistyczną, swojego kraju patrzył krzywo i złodziejką się nie parał, ówczesny odbiór działań „Ognia” był z reguły pozytywny. Jest przecież rzeczą oczywistą, że żadna partyzantka nie utrzyma się w terenie bez poparcia ludności zamieszkującej obszar objęty działalnością „leśnych”. A „Ogień”, któremu w szczytowej fazie jego walki z reżimem komunistycznym podlegało ponad pięciuset partyzantów, skupionych w kilkunastu oddziałach, wspieranych przez liczącą nie mniej niż dwa tysiące współpracowników siatkę terenową, utrzymał się „w polu” blisko dwa lata. Dokonał tego w warunkach zmasowanego terroru komunistycznego, gdy za niepoinformowanie sił reżimu o napotkaniu partyzantów groziła kara pięciu lat więzienia, za podzielenie się z „leśnymi” miską strawy czy okazjonalne przyjęcie ich pod dach groziło dziesięć lat więzienia, zaś za stałą współpracę z nimi, polegającą np. na częstym udzielaniu gościny czy informowaniu o ruchach komunistycznych grup operacyjnych, można było otrzymać dożywocie czy nawet karę śmierci. Natomiast za zadenuncjowanie partyzantów czekała nagroda, zwykle pieniężna, od władzy ludowej. Wypada mieć to na uwadze, czytając czy słuchając o kontrowersjach wokół postaci „Ognia”.

Na zakończenie warto przytoczyć kilka opinii na temat Józefa Kurasia:

Ze wspomnień pierwszego sekretarza Komitetu Powiatowego PPR w Nowym Targu Jana Półchłopka (od 1947 r. jako Janusz Korczyński):

„Najgroźniejsze było to, że banda „Ognia” miała oparcie w tamtejszym społeczeństwie”.

Przewodniczący Wojewódzkiej Kontroli Komisji Partyjnej PPR Bronisław Pawlik – ze sprawozdania za okres od listopada 1945 r. do lutego 1946 r., dotyczącego powiatu Nowy Targ:

„Chłopi znów po wsiach pomagają mu („Ogniowi”) przechowując go i jego ludzi. Są takie wsie, gdzie formalnie żadna władza wcale nie ma dostępu, dlatego organizacja PPR w terenie się wcale nie rozwija a cały Komitet Powiatowy PPR w Nowym Targu pracuje pod strachem”.

Ze wspomnień Eugeniusza Wojnara – instruktora propagandy w Komitecie Powiatowym PPR w Nowym Targu:

„Miejscowa ludność miała uzasadnioną wątpliwość czy władza ludowa w ogóle istnieje, wszak na tym terenie faktycznie nie liczyła się, nie była odczuwalna, na każdym roku dawało o sobie znać reakcyjne podziemie. Górale nie wywiązywali się z obowiązków wobec państwa, np. do odbycia służby wojskowej zgłosiło się zaledwie 5% poborowych.(…) nie było mowy o tym, by rozszerzyć szeregi partii, utworzyć w terenie nowe jej komórki”.

Ksiądz Józef Tischner, o Kurasiu:

„Jestem głęboko przekonany, że kto nie pozna historii Józefa Kurasia „Ognia” i jego oddziału, ten nie zrozumie, czym był komunizm i w jaki sposób wchodził w polski organizm społeczny. W historii tej niczym w soczewce odbija się ówczesna sytuacja Polski.”


***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:

1.       http://niniwa22.cba.pl/ksiazki_najgorsze.htm

2.       J. Kuroń, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Warszawa 1990, wyd. III poprawione, s. 247

3.       Maciej Korkuć, Zgrupowanie „Ognia”, Biuletyn IPN, nr 1-2/2010, s.46-55

4.       https://wpolityce.pl/polityka/141783-krotka-refleksja-na-temat-kontrowersji-wokol-postaci-jozefa-kurasia-ognia-odpowiedniej-perspektywy-i-patriotyzmu-pejzazu

5.       http://www.rp.pl/artykul/934743-Najbardziej-wykleci-z-wykletych.html

6.       Stanisław Wałach, Był w Polsce czas…, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978

7.       http://www.naszdziennik.pl/mysl/68885,wytrwam-do-konca.html

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura