wiesława wiesława
4725
BLOG

Jak Niemcy rozliczyli się ze zbrodni drugiej wojny światowej. Cz. I

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Prowadzona przez ponad pół wieku niemiecka polityka historyczna  odniosła wielki sukces – udało się przekonać obywateli RFN  a także innych państw, że Niemcy rozliczyli się z własną historią i zbrodniami popełnionymi w czasach III Rzeszy w sposób wzorowy. To przekonanie pozwoliło Niemcom uwierzyć, mają oni moralną przewagę nad tymi, którzy takiego „rozliczenia” nie przeprowadzili. Obserwujemy to m.in. w dyskusjach toczonych na portalach internetowych, m.in. na czytając w  S24 notki i komentarze niemieckich blogerów.

Niestety, przy bliższym poznaniu faktów i poddaniu ich analizie zobaczymy, jak błędne jest to  przekonanie. Okazuje się, że demokratyczne i praworządne państwo, za jakie uchodzi Republika Federalna Niemiec zrobiło wszystko, aby niemieccy zbrodniarze uniknęli odpowiedzialności, a państwo niemieckie nie płaciło żadnych odszkodowań. Republika Federalna Niemiec nie wypłaciła państwom wschodniej Europy – w tym Polsce – żadnych odszkodowań, mimo ogromnych strat których doznały te państwa podczas II wojny światowej, a większość niemieckich zbrodniarzy wojennych uniknęła odpowiedzialności karnej oraz materialnej. Było to implikacją rozwiązań prawnych wprowadzonych w RFN - zniesienia kary śmierci oraz zakazu ekstradycji. A także nie podpisania przez RFN Konwencji o niestosowaniu przedawnienia wobec zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości z 26 XI 1968 r., ani także Europejskiej Konwencji o niestosowaniu przedawnienia wobec zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości z 25 I 1974 r.

W rezultacie, po drugiej wojnie światowej niemieckie sądy skazały jedynie kilkaset osób, a przecież w samo wymordowanie kilku milionów Żydów zaangażowanych było dziesiątki tysięcy Niemców; wymordowano też około miliona etnicznych Polaków.

Inwazja Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r. już w swoich założeniach nie była operacją czysto militarną, lecz planem wojny totalnej, mającej na celu zniszczenie niepodległej Polski. Wyraźnie określił to Adolf Hitler w wydanych bezpośrednio przed podjęciem działań wojennych wytycznych dla Wehrmachtu, w których podkreślał konieczność prowadzenia wojny z największą brutalnością, tzn. z pominięciem wszelkich międzynarodowych konwencji. Przemawiając 22 sierpnia 1939 roku do wyższych oficerów, Hitler z całą otwartością stwierdził, że:

Celem wojny jest nie osiągnięcie jakiejś określonej linii [terytorialnej], lecz fizyczne zniszczenie wroga. Tak więc przygotowałem – jak na razie tylko na wschodzie – moje odziały spod znaku trupich główek z rozkazem bezlitosnego wysyłania na łono śmierci mężczyzn, kobiet i dzieci polskiego pochodzenia i polskiego języka. Tylko tak wygramy przestrzeń życiową, której tak pragniemy […]. Polska zostanie wyludniona, a następnie zasiedlona Niemcami.

Dla was, moi panowie, nadarza się okazja do zdobycia sławy i honoru, jakiej nie było od stuleci. Bądźcie twardzi, bądźcie bezlitośni, działajcie szybciej i brutalniej niż inni. Obywatele Europy zachodniej muszą struchleć z przerażenia. To jest najbardziej humanitarny sposób prowadzenia wojny. Gdyż to ich odstraszy.

Wcześniej, 25 marca 1939 roku, poinformował Naczelnego Dowódce Wojsk Lądowych, gen. płk. Walthera von Brauchitscha, że przy pierwszej nadarzającej się sposobności zamierza Polskę rozbić tak dokładnie, aby w następnych dziesięcioleciach nie musiała być brana pod uwagę jako czynnik polityczny.

We wrześniu 1939 r. III Rzesza skierowała przeciwko Polsce prawie 1,5 mln oficerów i żołnierzy, skupionych w dwóch grupach: grupa Armii Północ, dowodzona przez gen. płk. Fedora von Bocka,oraz oraz grupa Armii Południe, dowodzona przez gen. płk. Gerda von Rundstedta. Towarzyszyły im znaczne siły policyjne, składające się z grup operacyjnych policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa (EG), z grup policji porządkowej, a także oddziałów paramilitarnych, formowanego naprędce Selbstschutzu. Razem z jednostkami Wehrmachtu i siłami policyjnymi na front wyruszyły również jednostki SS, czyli „polityczni żołnierze” Hitlera. Od samego początku wojny napastniczej przeciw Polsce żołnierze tych wszystkich formacji popełniali masowe zbrodnie wojenne.

Pierwszą niemiecką zbrodnią wojenną było bombardowanie Wielunia 1 września 1939 roku. Po raz pierwszy samoloty Luftwaffe zbombardowały to przygraniczne miasteczko o 4.40; następnie do godziny 14-tej miały miejsce jeszcze dwa naloty. „Według naszych ustaleń II wojna światowa tak naprawdę rozpoczęła się od bombardowania Wielunia, na kilka minut przed salwą pancernika „Schleswig-Holstein” w kierunku Westerplatte”, stwierdził w 1999 r. prof. Witold Kulesza.

Wieluń nie posiadał obrony przeciwlotniczej, nie był miastem bronionym i nie znajdowały się w nim jednostki wojskowe. 1 września mialy miejsce trzy naloty Luftwaffe na Wieluń - w pierwszym nalocie wzięło udział 29 najnowocześniejszych niemieckich bombowców JU-87-B,  z 76. eskadry bombowców nurkujących, wchodzącej w skład 4. Floty Powietrznej Luftwaffe gen. Wolframa von Richthofena. Samoloty, które wystartowały z lotniska Nieder-Ellguth (obecnie Ligota Dolna), między Wrocławiem a Opolem, i o godz. 4:35 pojawiły się nad Wieluniem, by po kilku minutach zrzucić pierwsze bomby na zachodnią część miasteczka. Pierwsza bomba II wojny światowej trafiła w budynek szpitala pw. Wszystkich Świętych, który był oznaczony symbolami Czerwonego Krzyża i zgodnie z konwencjami międzynarodowymi podlegał szczególnej ochronie. W szpitalu zginęło 32 osoby. Zniszczone zostały także  obiekty kultu religijnego (kościół farny, synagoga) oraz budynki zabytkowe w obrębie Starego Miasta. W następstwie trzech nalotów zniszczeniu uległo ~ 75%  zabudowy miejskiej, a straty wśród ludności wyniosły co najmniej 127 osób.

Po czternastej, kiedy kończył się trzeci nalot Luftwaffe na Wieluń, a niemieckie bombowce krążyły nad Poznaniem i Krakowem, Hitler przekonywał w Reichstagu: „Nie chcę prowadzić wojny przeciw kobietom i dzieciom. Wydałem rozkazy dla Luftwaffe ograniczania się do celów wojskowych[…]”.

Atak na Wieluń rankiem 1 IX 1939 miał znamiona zbrodni wojennej w rozumieniu art.6 pkt (b) Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego podpisanej 8 VIII 1945 r., w części dotyczącej pogwałceń praw i zwyczajów wojennych; bezmyślnego burzenia osiedli, miast lub wsi albo do spustoszeń nie usprawiedliwionych koniecznością wojenną.  Zasady sformułowane w Hadze w 1907 r. przewidywały m.in. powstrzymywanie się od bombardowania z powietrza miast otwartych, oszczędzenia zabytków kultury, szpitali, obiektów kultu religijnego. Piloci Luftwaffe w czasie nalotu 1 września pogwałcili wszystkie te reguły.

Bezpośrednio po zakończeniu wojny, w 1945 roku powołano Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce z siedzibą w Warszawie, i okręgowymi oddziałami na terenie całego kraju. Komisja zajęła się sprawą bombardowania Wielunia we wrześniu 1939 r. Postępowanie Komisji przeciwko sprawcom zabójstwa pacjentów Szpitala pw. Wszystkich Świętych w Wieluniu dokonanego przez lotników niemieckich toczyło się na podstawie art. 1 pkt 1 Dekretu z dnia 31 VIII 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy wojennych winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego. W toku postępowania Komisja uznała, że ataki lotnicze na Wieluń wypełniały dyspozycję przepisu art. 1 pkt. 1 dekretu sierpniowego, wskazując, że zrzucenie bomb skutkowało śmiercią ludności cywilnej i niszczeniem własności. W wyniku podjętych czynności, Komisja ustaliła, że:

·         celem bombardowania nie były określone obiekty lecz całe miasto;

·         informacjom o pomyłkowym bombardowaniu Wielunia przeczą fakty ponownych, dwóch nalotów;

·         wskazano, że Wieluń był miastem bezbronnym.

W konkluzji, Komisja uznała naruszenie przepisów regulaminu IV Konwencji haskiej z 1907, a w szczególności art. 25 (złamanie zakazu atakowania miast bezbronnych), art. 26 (naruszenie obowiązku wydania odpowiedniego ostrzeżenia) oraz art. 27 (ochrona budowli sakralnych i użyteczności publicznej) oraz przypisała czynowi jakim było bombardowanie Wielunia znamiona zbrodni wojennej określonej w art. 6 Statutu MTW (zakaz bezmyślnego niszczenia miast i wsi nie usprawiedliwionych koniecznością wojenną). W świetle materiałów Komisji, śmierć w wyniku bombardowania jest morderstwem, gdyż jest zabójstwem popełnionym:

a) okrutnie (z niem. Grausam, z ang. cruel) – śmierć poniesiona w wyniku bomb lotniczych, w tym działania bomb zapalających oraz

b) podstępnie (z niem. Heimtückisch, z ang. stealth) – nalot został dokonany w warunkach niewypowiedzianej wojny, bomby zrzucono na uśpionych, zupełnie nieświadomych mieszkańców miasta.

W 1978 r. materiały ze śledztwa prowadzonego przez Okręgową Komisję do Spraw Ścigana Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi, pod syg. S/10/04/Zn, zostały przekazane w celu wszczęcia odpowiednich postępowań do Centrali Ścigania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. Centrala w Ludwigsburgu przekazała te materiały do Prokuratury Okręgowej w Monachium (syg. 320 uJs 203766/78), która  odrzuciła możliwość zakwalifikowania czynu wskazanego przez Okręgową Komisję w Łodzi,  jako zbrodnię morderstwa, ze względu na brak podstaw w przekazanych materiałach. Prokuratorzy niemieccy uznali, że atak  na budynek szpitalny jest naruszeniem praw i zwyczajów wojennych zgodnie z IV Konwencją haską z 1907 r., ale nie podlegającym ściganiu z powodu przedawnienia (prokuratura niemiecka zakwalifikowała ten czyn jako zbrodnię zabójstwa). Niemiecka prokuratura uznała także, że sam szpital nie był oznaczony znakami międzynarodowymi i w związku z tym nie ma obiektywnych podstaw przypisania odpowiedzialności karnej. Śledztwo umorzono, rezygnując z przesłuchania dowódców jednostek Luftwaffe.

W tej sytuacji prokuratorzy z  Okręgowej Komisji do Spraw Ścigana Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi byli zmuszeni umorzyć śledztwo. Okręgowa Komisja w uzasadnieniu umorzenia śledztwa stwierdziła, że podstawą odpowiedzialności zbrodniarzy wojennych w Niemczech stanowiły wyłącznie przepisy niemieckiego kodeksu karnego, bowiem RFN nie jest stroną Konwencji o niestosowaniu przedawnienia wobec zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości z 26 XI 1968 r., ani także Europejskiej Konwencji o niestosowaniu przedawnienia wobec zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości z 25 I 1974 r.

Decyzję o umorzeniu śledztwa skomentował prof. Witold Kulesza: „To, co według ocen polskich prawników jest zbrodnią wojenną, według ocen prawników niemieckich mieści się w ramach działań wojennych, a jeżeli nawet w ich ramach miały miejsce zabójstwa wykraczające poza wojenną konieczność, to czyny te uległy przedawnieniu; nie mogą być, zatem ścigane w RFN”.

Wieluń bynajmniej nie jest jedynym polskim miastem zbombardowanym we wrześniu 1939 roku. Wg Szymona Datnera tylko we wrześniu Niemcy zbombardowali co najmniej 158 miast i wsi na terenie całej Polski. Oprócz masakrowanej ciągłymi nalotami bombowymi Warszawy, do najbrutalniejszych ataków lotniczych należały ataki na Sulejów i Piotrków Trybunalski (ok. 600 zabitych), a także Janów Lubelski, Biłgoraj, Lublin.  13 września 1939 roku samoloty Luftwaffe dokonały nalotu na miasteczko Frampol na południowej Lubelszczyźnie o zabytkowym – wręcz unikalnym – planie urbanistycznym; bomby burzące i zapalające zrównały Frampol z ziemią - spłonęło wówczas około 90%  zabudowań. We Frampolu nie było żadnych zakładów zbrojeniowych ani przemysłowych, nie znajdował się tam również żaden polski oddział wojskowy.

Powszechną praktyką pilotów Luftwaffe we wrześniu 1939 r. było również ostrzeliwanie uciekinierów cywilnych, którzy po rozpoczęciu działań wojennych zapełnili wszelkie możliwe drogi i szlaki komunikacyjne zachodniej i środkowej Polski. Jak podaje Szymon Datner:

Zanotowano liczne przypadki prawdziwych polowań na takich bezbronnych cywilów i to zarówno w miastach i osadach, na szosach i drogach, jak i na ścieżkach polnych i polach, z dala od wszelkich obiektów i oddziałów wojskowych. Zdarzały się nawet przypadki ostrzeliwania z samolotów pastuchów na polu.

Piloci Luftwaffe specjalizowali się również w bombardowaniu szpitali, czego przykładem może być nalot na Szpitala Św. Ducha przy ul. Elektoralnej 12 w Warszawie, który został zbombardowany bombami zapalającymi. W trakcie bombardowania 100 chorych spłonęło żywcem, a około 200 zostało pogrzebanych pod gruzami. Zbombardowano również znajdujący się na prawym brzegu Wisły Szpital Przemienienia Pańskiego i Szpital ginekologiczny św. Zofii ma ul. Żelaznej. Budynki tych szpitali były wyraźnie, w sposób niepozostawiający wątpliwości, oznakowane – na dachach umieszczono znak Czerwonego Krzyża.

Fotografie pokazujące noworodki i położnice w podziemiu zbombardowanego szpitala św. Zofii mogli obejrzeć w grudniu 1939 roku czytelnicy amerykańskiego tygodnika Life. Autor tych zdjęć Julien Bryan był jedynym zachodnim reporterem, który pozostał w oblężonej Warszawie. Jego fotoreportaż redakcja Life opatrzyła tytułem „Last days of Warszaw”.

We wrześniu 1939 roku razem z jednostkami Wehrmachtu i siłami policyjnymi działalność rozpoczęli również członkowie Volksdeutscher Selbstschutz, formacji paramilitarnej, złożonej z przedstawicieli niemieckiej mniejszości narodowej zamieszkującej terytorium polskiego państwa. Zadaniem członków Selbstschutzu było wspomaganie sił policyjnych na podbitym terenie przede wszystkim przy patrolowaniu miast i osiedli, pilnowaniu obiektów, ściganiu ukrywających się osób, pilnowaniu prowizorycznych więzień i obozów. W ramach Selbstschutzu działały również sądy specjalne, które wsławiły się wydawaniem bardzo surowych wyroków, z karą śmierci włącznie. Szczególnie ponurą role odegrał Selbstschutz na terenach włączonych do Rzeszy gdzie przeprowadzał „akcje odwetowe” za najdrobniejsze wykroczenia, kończące się niejednokrotnie licznymi ofiarami śmiertelnymi. Historykom znane są dziesiątki miejscowości, w których członkowie Selbstschutzu dopuścili się mordów na swych niedawnych polskich sąsiadach, a liczba wszystkich ich ofiar sięga dziesiątków tysięcy

Na terenie Wielkopolski, Pomorza, Mazur i Warmii  oddziały Selbstschutzu brały również udział w tzw. akcji zlikwidowanie lub zamknięcie w odosobnieniu tych grup ludności, spośrod których spodziewano się największego oporu, czyli inteligencji, duchowieństwa i arystokracji. Akcja nosiła kryptonim „Unternehmen Tannenberg” („Przedsięwzięcie Góra Jodłowa”). Współdziałały w jej przeprowadzeniu także grupy operacyjne pod kierunkiem gestapo oraz jednostki specjalne SS. 

Akcję tę opracowano w szczegółach w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) pod kierunkiem Wernera Besta. Egzekucji Polaków dokonywano na podstawie list imiennych polskiej inteligencji, polskich urzędników, lekarzy, nauczycieli, duchownych, które były zestawiane w RSHA w Berlinie, przez dr Emila von Augsburga (po wojnie ten osobnik był wysokim funkcjonariuszem zachodnioniemieckiego wywiadu (Instytutu Gehlena), zatrudniony tam jako specjalista do spraw polskich). Na użytek działań operacyjnych stworzona została specjalna kartoteka, obejmująca prawie 61000 nazwisk, na podstawie której opracowano „specjalną listę ściganych” (Sonderfahndungsliste) z danymi 8700 osób, które miały zostać aresztowane w pierwszej kolejności. Podstawą do sporządzania owych list były informacje przekazywane przed wojną przez Niemców, obywateli polskich, którzy później, już w uniformach, działali w strukturach Selbstschutzu.

Akcja likwidowania polskiej inteligencji  była kontynuowana po przejęciu rządów przez administrację cywilną w pażdzierniku 1939 r. Od września do grudnia 1939 r. zamordowano w sumie sześćdziesiąt tysięcy Polaków. Niemiecki historyk Dieter Schenk ustalił, że:

·         w zamordowaniu tych 60 tys. Polaków współdziałało około 20 tys. niemieckich sprawców,

·         1701 sprawców zostało zidentyfikowanych z nazwiska w 258 prowadzonych po wojnie niemieckich śledztwach.

·         233 śledztwa zostały umorzone.

·         Tylko w 12 (słownie: dwunastu) wypadkach doszło do sądowego osądzenia zbrodni, za które skazano 10 sprawców. 

Dieter Schenk podsumował tę statystykę następująco: Das ist eine Schande für die deutsche Justiz (To hańba niemieckiego wymiaru sprawiedliwości).

Gdyby nie przeprowadzone w Polsce bezpośrednio po wojnie  procesy Alberta Forstera, Richarda Hildebranta, Maxa Henzego, trudno byłoby mówić o odpowiedzialności kogokolwiek za ten akt ludobójstwa.

W rozmowie z redaktorami Biuletynu IPN (Pawłem Kosińskim  i Barbarą Polak),  przeprowadzonej w 2004 roku, prof. Witold Kulesza, ówczesny  dyrektor Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, na pytanie : ”Jakie jest obecne stanowisko niemieckiego wymiaru sprawiedliwości wobec tego typu spraw?” udzielił następującej odpowiedzi:

Pełną zgodność ocen prawnych zbrodni nazistowskich prokuratorzy polskiej Głównej Komisji uzyskiwali zawsze w toku współpracy z prokuratorami niemieckiej Centrali Ścigania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu. Prokuratorzy tej Centrali – wybitni prawnicy karniści, prowadzili wstępne śledztwa na podstawie ustaleń i dokumentacji przekazywanej z Polski.

Po zakończeniu wstępnego postępowania i sformułowaniu kwalifikacji prawnej w kategoriach zbrodni narodowosocjalistycznej prokuratorzy z Ludwigsburga przekazywali śledztwa do dalszego prowadzenia właściwym prokuraturom powszechnym, które umarzały większość postępowań, w szczególności z powodu nie stwierdzenia cech zbrodniczego działania (np. we wszystkich sprawach zabójstw ludności cywilnej dokonanych przez Wehrmacht we wrześniu 1939 r. w Polsce) lub z powodu niewykrycia albo śmierci sprawców.

[…] Od końca lat sześćdziesiątych w Republice Federalnej Niemiec ścigana jest tylko jedna postać zbrodni nazistowskiej – morderstwo. Dlatego też we wszystkich przekazywanych z Polski śledztwach staramy się wskazać, że dokonywanym przez niemieckich sprawców zabójstwom towarzyszyły niskie pobudki lub okrutny sposób uśmiercania ofiar, bądź też podstęp sprawców.

[…]

Sądzę, że zarówno stan prawny w Niemczech, jak i praktyka ścigania zbrodni nazistowskich nie ulegną zmianie. Odnotować jednak trzeba, że w 1998 r. Bundestag uchwalił ustawę o uznaniu za nieważne z mocy prawa wyroków wydawanych przez nazistowskie sądy w czasie II wojny światowej. Wyroki te uznano za nieważne – jak napisano w komentarzu do ustawy – ryczałtowo, ale stwierdzenie nieważności konkretnego wyroku wydaje niemiecka prokuratura, wystawiając stosowny dokument. Łączyłem tę ustawę w pewnej mierze ze sprawą unieważnienia w maju 1998 r. przez niemiecki sąd wyroków skazujących bohaterskich obrońców Polskiej Poczty w Gdańsku, która to sprawa ukazała pełny wymiar bezprawia czynionego przez niemieckie sądy. Okazało się, że – co wnoszę z rozmów z niemieckimi prawnikami – jedną z rzeczywistych przyczyn uchwalenia tej ustawy przez Bundestag był fakt pozostawania w mocy wyroków skazujących niemieckich żołnierzy w ostatnich miesiącach wojny za dezercję lub defetyzm. Skazanym ani ich rodzinom nie przysługiwały po wojnie świadczenia z tytułu rent i emerytur wojskowych. Intencją niemieckiego ustawodawcy było przeto uznanie tych wszystkich wyroków za nieważne z mocy prawa po to, aby otworzyć drogę do stosownych świadczeń dla osób uprawnionych. 

W  tym miejscu trzeba przypomnieć, że w przypadku gdy niemiecki żołnierz lub funkcjonariusz  administracji na terenach okupowanych przez III Rzeszę został np. zastrzelony przez partyzantów,  to jego rodzinie przysługiwało odszkodowanie i świadczenia socjalne. Prof. Bogdan Musiał podaje następujący przykład:

W obozie Auschwitz‑Birkenau, w trakcie wpędzania grupy Żydów do komory gazowej, kobiety zaatakowały jednego z esesmanów, Josefa Schillingera. Polskiej Żydówce, Franciszce Mann, udało się odebrać mu pistolet i go zastrzelić. Rodzina tego mężczyzny, nadzorującego przecież komorę gazową, otrzymała odszkodowanie, a Schillingerowi ufundowano tablicę upamiętniającą go jako bohatera, który zginął na Wschodzie. Takich przypadków było wiele. Niemcy, którzy zginęli, byli postrzegani jako ofiary zbrodni. Tak samo było, kiedy partyzanci zastrzelili niemieckiego żołnierza. Ale kiedy to Niemcy popełniali zbrodnie, to oficjalnie brali udział w akcjach czy operacjach. Używano różnych pojęć i taki obraz pozostał w niemieckiej świadomości. Po roku 1945 nie nastąpiło rozliczenie ze zbrodniami.


***

Autorka korzystała przy pisaniu notki z następujących publikacji:

1.       S. Datner, Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce w czasie kampanii wrześniowej (1 IX 1939 – 25 X 1939), [w:] Eksterminacja ludności w Polsce w czasie okupacji niemieckiej 1939–1945, Poznań 1962, s. 22–23

2.       Pierwszy był Wieluń. Wywiad z prof. Witoldą Kuleszą o zbrodniach na ludności cywilnej i jeńcach wojennych, Rzeczpospolita 09.09.1999;  http://archiwum.rp.pl/artykul/241734.html

3.     Mateusz Jan Piątkowski, Wieluń – 1 IX 1939 r. Bombardowanie miasta a międzynarodowe prawo konfliktów zbrojnych, Wojskowy Przegląd Prawniczy, 2013 r. vol. 2, s. 21-52, pk.gov.pl/plik/2016_07/3b16030560b133295b88e737e2ab8cc2.pdf

4.       Jacek Andrzej Młynarczyk, Polityka okupacyjna Wehrmachtu w Polsce w pierwszych tygodniach wojny (wrzesień–październik 1939 r.), KLIO. Czasopismo poświęcone dziejom Polski i powszechnym, t. 22 (3)/2012, s. 83–114

5.       Nie zamierzam podejmować żadnej polemiki. Z prof. Witoldem Kuleszą rozmawiają Paweł Kosiński i Barbara Polak, Biuletyn IPN, nr 12-1/2003-2004,

6.       Czują się moralnie lepsi. Rozmowa z prof. Bogdanem Musiałem, Polonia Christiana, nr 52, wrzesień –październik 2016 r.  


Aneks (dodany 7.08.2017)

Jest rzeczą bezdyskusyjną, że

·         po zaatakowaniu Polski w 1939 rolu żołnierze Wehrmachtu popełniali zbrodnie wojenne,

·         sprawców zbrodni nigdy nie osądzono jako tych, którzy naruszyli reguły prowadzenia wojny i zbrodnie te popełnili.

·         wszystkie te zbrodnie  obciążają Wehrmacht, gdyż zostały popełnione pod jego administracją wojskową, trwającą na podbitym terytorium państwa polskiego do 25 października 1939 r. kiedy nastąpiło przekazanie władzy cywilnej administracji III Rzeszy na terenach okupowanych.

Gdyby zbrodniczy charakter czynów żołnierzy Wehrmachtu został potwierdzony także przez niemiecki wymiar sprawiedliwości, można byłoby dziś mówić o zbrodniach popełnionych przez sprawców w mundurach Wehrmachtu, nie obciążając odpowiedzialnością za zbrodnie całej tej formacji. Jednak przypadki zbrodni popełnione na polskiej ludności cywilnej, a także na polskich jeńcach, zostały potraktowane przez niemiecki wymiar sprawiedliwości jako zbrodnie zabójstwa, które zgodnie z niemieckim kodeksem karnym uległy przedawnieniu.

RFN nie jest sygnatariuszem Konwencji o niestosowaniu przedawnienia wobec zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości z 26 XI 1968 r. (Convention on the Non-Applicability of Statutory Limitations to War Crimes and Crimes Against Humanity, 26 November 1968 )

Przytłaczająca większość zbrodni wojennych popełnionych na polskiej ludności cywilnej we wrześniu 1939 r. polegała na zabijaniu – także w zbiorowych egzekucjach – osób nieuczestniczących w walce; zbrodniczy charakter tych działań był oczywisty zarówno dla rozkazodawców, jak i wykonawców.

Zgodnie z polskim ustawodawstwem wszystkie zabójstwa popełniane przez żołnierzy Wehrmachtu poza walką podlegały i podlegają ściganiu jako nieulegające przedawnieniu. Art. 1 pkt 1 dekretu PKWN z 31 sierpniach 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną, określił zagrożenie karą śmierci (obecnie dożywotniego pozbawienia wolności) dla każdego, „kto, idąc na rękę władzy państwa niemieckiego lub z nim sprzymierzonego, brał udział w dokonywaniu zabójstw osób spośród ludności cywilnej albo osób wojskowych lub jeńców wojennych”.

W RFN podstawą odpowiedzialności zbrodniarzy wojennych stanowią wyłącznie przepisy niemieckiego kodeksu karnego. A niemiecki kodeks karny rozróżnia przestępstwo zabójstwa  (Todschlag) od przestępstwa morderstwa (Mord). § 211 niemieckiego kodeksu karnego (Strafgeschetzbuch) stanowi, że mordercą jest ten, kto zabija człowieka z żądzy mordu, dla zaspokojenia pożądania seksualnego, z żądzy zysku lub innych niskich pobudek, podstępnie, okrutnie, z użyciem środków stwarzających powszechne niebezpieczeństwo lub w celu umożliwienia popełnienia albo ukrycia innego przestępstwa.

 Ściganie przestępstwa zabójstwa (Todschlag) w rozumieniu § 212 niemieckiego kodeksu karnego ulega przedawnieniu. Niemiecki kodeks karny przewiduje w § 78 ust. 3 pkt 2 dwudziestoletni termin przedawnienia ścigania zabójstwa (§ 212).

Natomiast ściganie przestępstwa morderstwa (Mord) w rozumieniu § 211 niemieckiego kodeksu karnego przedawnieniu nie podlega. Zbrodnie nazistowskie będące morderstwem w rozumieniu § 211 kodeksu karnego przedawnieniu nie podlegają.

Biorąc powyższe pod uwagę, niemieckie prokuratury umarzają sprawy zbrodni popełnionych w Polsce we wrześniu i październiku 1939 roku (Polenfeldzug 1939 r.), zakwalifikowanych jako zabójstwa, gdyż ich ściganie uległo przedawnieniu we wrześniu 1959 roku. Niemieckie prokuratury stosują następujący modus operandi – uznają, że dokumentacja przekazana im przez GKBZpNP nie jest wystarczającą do stwierdzenia, że konkretny wypadek zabójstwa jest morderstwem, i w związku z tym umarzają postępowanie gdyż przestępstwo zabójstwa uległo przedawnieniu.

Trzeba zauważyć, że Centrala Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu została utworzona w grudniu 1958 r. z zadaniem kierowania do poszczególnych prokuratur śledztw w sprawach zbrodni nazistowskich,przekazywanych m.in. z Polski.

Wcześniej w ściganiu tych zbrodni przez prokuratury niemieckie przeszkadzała niemożność ustalenia właściwej miejscowo i rzeczowo prokuratury, która postawiłaby zarzuty sprawcom zbrodni nazistowskich i skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko nim.

Uznanie, że w Niemczech termin przedawnienia ścigania zabójstw popełnionych we wrześniu 1939 r. w Polsce upłynął we wrześniu 1959 r., oznaczałoby, że skuteczna działalność Centrali w Ludwigsburgu mogła być prowadzona jedynie przez dziewięć miesięcy.


wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Kultura