wiesława wiesława
2814
BLOG

Portrety stalinowskich sędziów w gmachu Sądu Najwyższego

wiesława wiesława Społeczeństwo Obserwuj notkę 18

16 listopada 1918 r., Józef Piłsudski notyfikował odrodzenie Rzeczypospolitej Polskiej, przesyłając rządom państw Ententy i prezydentowi Stanów Zjednoczonych dokument o treści:

„Jako Wódz Naczelny Armii Polskiej pragnę notyfikować rządom i narodom wojującym i neutralnym istnienie Państwa Polskiego Niepodległego, obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski. Sytuacja polityczna w Polsce i jarzmo okupacji nie pozwoliły dotychczas narodowi polskiemu wypowiedzieć się swobodnie o swym losie (…). Państwo Polskie powstaje z woli całego narodu i opiera się na podstawach demokratycznych. Rząd Polski zastąpi panowanie przemocy, która przez sto czterdzieści lat ciążyła nad losami Polski – przez ustrój zbudowany na porządku i sprawiedliwości (…). Jestem przekonany, że potężne demokracje Zachodu udzielą swej pomocy i braterskiego poparcia Polskiej Rzeczypospolitej Odrodzonej i Niepodległej”.

Treść tego dokumentu została również opublikowana w Monitorze Polskim z dnia 18 listopada. Sposób przesłania tego dokumentu miał charakter symboliczny - nadano go w formie depeszy z radiostacji WAR, zbudowanej pomiędzy III i IV Bastionem Cytadeli Warszawskiej. Z miejsca śmierci Romualda Traugutta i członków Rządu narodowego nastąpiła notyfikacja odrodzonej Rzeczpospolitej.

Ten akt notyfikacji wyprzedziło stworzenie w 1917 roku sądownictwa polskiego, łacznie z Sądem Najwyższym. Przepisy z 1917 r. o tymczasowym zorganizowaniu sądów polskich postawiły SN na czele całej organizacji utworzonego wówczas sądownictwa.

Sąd Najwyższy III RP uważa się za spadkobiercę tego SN zorganizowanego w 1917 roku. Z okazji jubileuszu stulecia istnienia Sądu Najwyższego na ścianach w holu głównym umieszczono portrety pierwszych prezesów tej instytucji. Obok sędziów z czasów II RP i późniejszych z III RP umieszczono również wizerunki sędziów będących prezesami w czasach PRL.

Postępując w ten sposób nadano ekspozycji w holu gmachu przy Placu Krasińskich symboliczne znaczenie. Zdaniem historyka Tadeusza Płużańskiego Świadczy to o chęci odwoływania się do najgorszych czasów, w których sądy funkcjonowały przeciwko polskim bohaterom. Prezesi z czasu komunistycznego państwa byli ważnymi elementami totalitarnego systemu. Stali na straży prawnego sankcjonowania zbrodni komunistycznych.

W 1944 r., obejmując władzę w Polsce, komuniści w celu zachowania pozorów legalności swoich rządów, zachowali przedwojenne instytucje wymiaru sprawiedliwości, w tym SN. Początkowo SN funkcjonował zgodnie z nadal obowiązującym ustawodawstwem przedwojennym, zmienianym powoli i jedynie fragmentarycznie; był więc nadal sądem kasacyjnym.

Zachowując formalnie kodeks karny z 1932 roku, w okresie pierwszych 10 lat Polski Ludowej władze komunistyczne wydały ponad 100 aktów prawnych poświęconych prawu karnemu lub choćby fragmentarycznie zawierających przepisy karne. Nowe prawo tworzono obok dawnego, ale celem nowego nie było zapewnienie praworządności. Celem zmian w prawie karnym przeprowadzonych w latach 1945 – 1950  było to represjonowanie opozycji politycznej rzeczywistej lub wyimaginowanej, dokonanie odwetu na żołnierzach AK, na działaczach Polskiego Państwa Podziemnego, a także na funkcjonariuszach państwowych okresu przedwojennego i księżach. Prawu karnemu wyznaczono nowe zadania: wspieranie władzy i wojnę z przeciwnikami, czyli osobami, które walczyły o niepodległość Polski. Tak więc prawo karne stało się narzędziem władzy, a organy sądownicze dopełniały procesowych formalności, legitymując bardzo często oczywiste bezprawie.

Do reaktywowania SN przystąpiono w lutym 1945 roku. Ze względu na zniszczenie większości zabudowy stolicy, siedzibą SN do 1950 roku była Łódź. Pierwszym prezesem SN władze komunistyczne mianowały Wacława Barcikowskiego, który piastował tę funkcję przez cały okres stalinowski aż do jesieni 1956 r. Za czasów prezesury Barcikowskiego orzecznictwo SN było wykorzystywane do wprowadzania zmian  w prawie karnym, niezależnie od zmian wprowadzanych drogą ustawodawczą. Szczególne znaczenie miała uchwała Zgromadzenia Ogólnego Sądu Najwyższego z 25 listopada 1948 r. o historycznym już tylko znaczeniu orzecznictwa SN II RP, jeżeli orzeczenia i zasady prawne II RP nie są zgodne z obecnym ustrojem i obowiązującym ustawodawstwem.

W okresie prezesury Barcikowskiego w Sądzie Najwyższym została utworzona tzw. sekcja tajna. Sekcje tajne w stolicy istniały okresowo w czterech instytucjach, a to w Ministerstwie Sprawiedliwości, w Sądzie Apelacyjnym, w Sądzie Wojewódzkim dla m. st. Warszawy, w Sądzie Najwyższym.

W stolicy sąd tajny działał na początku (pierwsza połowa 1950 r.) w Ministerstwie Sprawiedliwości. Był to twór, który nie sposób nazwać sądem, bowiem sprawy rozpoznawali nie sędziowie, ale urzędnicy z Ministerstwa Sprawiedliwości. Jednak ten twór  przejściowo wydawał wyroki – na ogół najcięższe – w pierwszej instancji oraz w drugiej instancji; zyskał on sobie miano sądu kapturowego. Następnie, w drugiej połowie 1950 r., została powołana sekcja tajna Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a od 1 stycznia 1951 r. Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy; była to sekcja III w Wydziale IV, nazywana w języku obiegowym sądem tajnym. Tajnym sądem odwoławczym był początkowo twór pozasądowy zorganizowany w Ministerstwie Sprawiedliwości, a później – od 1951 r.  była nim sekcja tajna Sądu Najwyższego. Powołano ją w wielkiej tajemnicy. Nawet sędziowie, którzy orzekali w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie i w Sądzie Najwyższym, nie wiedzieli, którzy sędziowie orzekają w tej sekcji tajnej. Ławnikami byli wyrobieni politycznie działacze partyjni, wyznaczeni z listy specjalnie przygotowanej we współpracy z organami bezpieczeństwa i zatwierdzonej przez organa PZPR w Warszawie. W tajnej sekcji Sądu Wojewódzkiego w Warszawie oraz Sądu Najwyższego sądziło ogółem ponad 50 sędziów, oczywiście specjalnie dobranych.

Z racji odbywanych sesji na terenie więzień, podsądni nazywali te sądy „kiblowymi”.  Jak zeznał jeden ze świadków – prokurator i sędziowie przychodzili do więzienia, oskarżonego wywoływano z celi na rozprawę, na której zostawał on w trybie błyskawicznym osądzany, bez żadnych dowodów. Wyrok zapadał na ogół w oparciu o jakieś sfabrykowane dokumenty i bez świadków. W tym samym czasie akurat, gdy taki więzień wychodził z celi, roznoszono najczęściej posiłki. Gdy wracał do niej z „rozprawy”, zupa była jeszcze ciepła. Tak szybko to się odbywało.

Owe sądy „kiblowe” odbywały swoje sesje z reguły na terenie więzienia nr 1 przy ul. Rakowieckiej obok pomieszczenia, w którym odbywały się równocześnie rozprawy prowadzone przez sąd wojskowy. Jedyną „publicznością” na rozprawach byli oficerowie śledczy MBP, którzy prowadzili daną sprawę. Jeżeli na tak prowadzonej rozprawie oskarżeni odważali się coś powiedzieć o torturowaniu ich w śledztwie, to w najlepszym dla nich przypadku sąd nie przyjmował tego do wiadomości, bo regułą było, że sporadyczne skargi oskarżonych na wymuszanie uznawano pod wpływem panującej opinii za obrazę organów władzy ludowej. Na nieprzezwyciężalny terror psychiczny na rozprawie skarżył się m.in. Kazimierz Moczarski. Z biegiem czasu rygor nieznacznie rozluźniono, ale aż do roku 1952 wyroki nie były ogłaszane publicznie i dopiero wówczas dopuszczono też rodziny oskarżonych do obecności na rozprawie. Komisja badająca po 1956 r. nadużycia w wymiarze sprawiedliwości zanotowała, że niektóre sprawy rozpznawane były w więzieniu jeszcze w 1953 r.

Tajność całego postępowania była jednym z kilku ważnych elementów naruszania praw oskarżonego i jego możliwości obrony: od niekontrolowanego stosowania tymczasowego aresztowania, poprzez tortury w tajnym śledztwie, traktowanie przyznania się jako dowodu koronnego, sztuczne dzielenie spraw, operowanie wyłącznie zeznaniami innych aresztantów i więźniów jako jedynymi dowodami,  odczytywanie w sądzie zeznań bez przesłuchiwania świadków, odrzucanie wnioskowanych przez oskarżonego dowodów. Sąd tajny był wpisany w taką scenerię.

Koncepcja i propozycja zorganizowania sekcji tajnych wypłynęła z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego do Ministerstwa Sprawiedliwości. Konkretnie propozycję przedstawił wiceminister MBP Roman Romkowski, zwracając się do Henryka Podlaskiego – ówcześnie dyrektora Departamentu Nadzoru Prokuratorskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, oraz do Henryka Chmielewskiego – dyrektora Departamentu Nadzoru Sądowego Ministerstwa Sprawiedliwości, „z żądaniem zorganizowania szczególnego sposobu rozpoznawania spraw karnych politycznych o wielkiej wadze dla interesów Partii i Państwa. Rozpoznawanie tych spraw miało się odbywać z wyłączeniem wszelkiej jawności – przez sędziów zasługujących na pełne zaufanie, będących członkami Partii – przy udziale obrońców z urzędu powołanych z ustalonej listy”. Romkowski powoływał się na uzgodnienie z kierownictwem partii i rządu, powołując się na osoby Bieruta, Bermana i Minca, czyli na rządzącą Polską trójkę.

Do najczęściej orzekających w sądach tajnych należała Maria Gurowska [Górowska]. Sędzia Gurowska była przewodnicząca składu sędziowskiego w Sądzie Wojewódzkim dla m.st. Warszawy, który 16 kwietnia 1952 skazał generała Augusta Emila Fieldorfa ps. "Nil", dowódcę Kedywu Armii Krajowej, zastępcę Komendanta Głównego AK na karę śmierci przez powieszenie. 20 października 1952 Sąd Najwyższy na posiedzeniu odbywającym się w trybie tajnym, pod nieobecność oskarżonego i jedynie na podstawie nadesłanych dokumentów, w składzie sędziowskim: Emil Merz, Gustaw Auscaler i Igor Andrejew, zatwierdził wyrok.

Innym sędzią uznanym za zasługującego na zaufanie partii, dopuszczonym do orzekania w sekcji tajnej Sądu Wojewódzkiego w Warszawie był Jerzy Bafia. Jako zaufany władz został szybko dyrektorem departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości, potem wiceministrem i ministrem sprawiedliwości, którym był przez wiele lat. Dostał także tytuł profesora na Uniwersytecie Warszawskim i był autorem podręczników z zakresu prawa karnego. Jego książki były drukowane przez wydawnictwo prawnicze i szczególnie zalecane. Podręcznik z prawa karnego Jerzego Bafii był powszechnie obowiązujący. Jerzy Bafia był prezesem Sądu Najwyższego (21 stycznia 1972 – 1 kwietnia 1976) i jego wizerunek również zdobi ścianę holu w gmachu na Placu Krasińskich.

Obok znajduje się portret byłego funkcjonariusza milicji w pierwszych latach powojennych, komendanta MO we Wrocławiu, prof. Włodzimierza Berutowicza, który pełnił funkcję I prezesa SN w okresie od 1 kwietnia 1976 do 14 maja 1987. Pod jego kierownictwem po zamachu 13 grudnia 1981 przeprowadzona została akcja odwetowa wobec nieposłusznych sędziów.

Trzeba podkreślić, że do dziś nie ma listy odwołanych w stanie wojennym, internowanych lub aresztowanych sędziów i pracowników wymiaru sprawiedliwości. Jak napisał Jerzy Szczęsny: Przecież byłaby to lista honoru sądownictwa polskiego. Zamiast ujawnienia tej listy niezweryfikowany wpływowy establishment sądowy po roku 1989 postanowił ukryć listę domowej hańby, zawierającej nazwiska tych, którzy celom politycznej represji podporządkowali sędziowską niezawisłość i bezstronność, na co rzekomo zezwalał im stan wyższej konieczności nazwany wówczas stanem wojennym. Niegdyś grupa młodych sędziów Justitii przygotowała projekt tzw. uchwały oczyszczającej. Wzywała ona do złożenia urzędu wszystkich sędziów, którzy w czasach PRL-u sprzeniewierzyli się godności współpracując z organami bezpieczeństwa. Nie dopuszczono nawet do dyskusji nad projektem, a później sprawę dyskretnie wyciszono, trafnie przewidując, że z czasem przyschnie i się  przedawni.

Zdaniem prof. Witolda Kuleszy, specjalisty prawa karnego, wiceprezesa Instytutu Pamięci Narodowej w latach 2000-2006, sędziowie, którzy wydając wyrok, wiedzieli o całkowitej materialnej bezzasadności skazania i działali ze świadomością i wolą zamordowania swoich ofiar, przy braku jakichkolwiek podstaw dla wyroku skazującego, popełniali morderstwo sądowe. Umieszczanie portretów takich sędziów,  współtwórców totalitarnego aparatu władzy PRL‑u, w galerii prezesów Sądu Najwyższego charakter symboliczny, tak jak notyfikacja odrodzonej Rzeczpospolitej z kazamatów Cytadeli. Jest to świadome nawiązanie do okresu rządów komunistycznych cechujących się nihilizmem prawnym. Okresu, kiedy panowała pogarda dla prawa w ogóle, a dla niezawisłości sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości w szczególności.

Takie nachalne eksponowanie kontynuacji PRL-u stalinowskich prawników nie jest rozsądnym pomysłem, bowiem w społeczeństwie nie wzbudza szacunku wyrok, o którym trudno powiedzieć w imieniu której Rzeczypospolitej jest wydany – tej obecnej czy tamtej, Ludowej, legitymizowanej przez obecność sowieckich wojsk na jej terytorium.

 

***

  1. https://www.msz.gov.pl/pl/c/MOBILE/aktualnosci/wiadomosci/najwazniejsza_depesza_ii_rzeczypospolitej
  1. Adam Lityński, Administracja, polityka i sąd tajny w Polsce Ludowej (1950-1954), Roczniki Administracji i Prawa, rok X, s.21-37
  2. http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/18464,kiedy-sedzia-morduje.html
  1. http://www.pch24.pl/sad-najwyzszy-nie-moze-oderwac-sie-od-przeszlosci--stalinowscy-sedziowie-upamietnieni,41163,i.html

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo