W środę, 27 stycznia 2016 roku, rano agencja RIA-Nowosti opublikowala komunikat, że "minister kultury Rosji Władimir Miedinski w Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu weźmie udział w ceremonii złożenia kwiatów, upamiętniając radzieckich jeńców, którzy zginęli w polskim obozie koncentracyjnym Sobibór". Następnie agencja zmieniła sformułowanie na: "niemiecki obóz koncentracyjny Sobibór na terytorium Polski".
Władimir Rostisławowicz Miedinski (ros. Влади́мир Ростисла́вович Меди́нский, ur. 1970) jest rosyjskim pisarzem i politykiem; w latach 2004–2011 był deputowanym do Dumy Państwowej z proputinowskiej partii Jedna Rosja. W 2012 roku został powołany na szefa resortu kultury w rządzie Miedwiediewa. W debatach telewizyjnych ten członek władz Jednej Rosji zawsze gorąco broni oficjalnej linii Kremla, emocjonalnie powtarzając propagandowe banały. Miedinski produkuje jedną po drugiej książki, w których "obala" pokutujące w świecie mity o Rosjanach - dowodzi w nich, że naród rosyjski stroni od wódki, jest pracowity jak żaden inny, a Stalin był wielkim przywódcą. Jego książka „II wojna światowa. Mity i legendy”, napisana przystępnym językiem, cieszy się w Rosji wielką popularnością, aczkolwiek nie ma nic wspólnego z rzetelną nauką. Miediński zadeklarował, że w latach 90. liberałowie stworzyli wiele mitów o II wojnie światowej, z którymi on, jako uczciwy człowiek, musi się rozprawić. Zgodnie narracją Miedińskiego, wszyscy obywatele Federacji Rosyjskiej stoją na straży świetlanej pamięci o Stalinie, oraz „wielikoj pobiedy – liuboj cenoj” (wielkiego zwycięstwa – nad „faszyzmem” – za każdą cenę) i są gotowi dla tej pamięci schować w cień wszystkie zbrodnie Związku Sowieckiego.
Podczas pobytu w Polsce Wladimir Miedinski udzielił wywiadów kilku polskim dziennikarzom. Przedwczoraj, 28 stycznia 2016 roku wywiad z Władimirem Miedinskim ukazał się w dzienniku Rzeczpospolita. Rozmówcami ministra byli Jędrzej Bielecki I Jerzy Haszczyński.
Rozpoczynając rozmowę Jerzy Haszczyński zauważył, że Władimir Miediński jest pierwszym od kilku lat ministrem FR, który przybył do Polski i ostrożnie wyraził nadzieję: „To sygnał nowego otwarcia ze strony Kremla?”
Niestety wypowiedzi ministra Miedińskiego pokazują, że o żadnym nowym otwarciu nie ma mowy. Minister powtarza stare tezy Kremla, gdzie cały czas obowiązuje definicja, ze „historia jest to polityka robiona wstecz”. Stosuje ją szeroko w praktyce, i to bardzo skutecznie. Rosyjska polityka i propaganda historyczna poprzez prezentowanie takiej wersji II wojny światowej daje jeden zasadniczy przekaz: to my przynieśliśmy wolność Europie, to my wyzwoliliśmy Europę spod hitlerowskiego jarzma. Przekaz ten jest w szczególności skierowany wobec krajów Europy Środkowo-Wschodniej, od których Kreml oczekuje co najmniej deklaracji wdzięczności za sowieckie wyzwolenie. W ten sposób Putin stawia środkowoeuropejskie państwa, w tym także Polskę, w roli politycznego petenta Federacji Rosyjskiej. W ten sposób Kreml usiłuje stworzyć asymetrię w relacjach ze środkowoeuropejskimi państwami.
Zapytany przez dziennikarzy Rzepy o sowiecką okupację Polski, Władimir Miedinski powiada:
Moi przodkowie od strony ojca wywodzą się z Polski. To Zborowscy, Żabiccy, Miedińscy. Część z tych krewnych żyje wciąż w waszym kraju, ale żaden z nich nie uważał, że to była rosyjska okupacja. I ja także się nie zgodzę, aby tak to nazywać! Armia Czerwona wraz z 200-tysięcznym Wojskiem Polskim wyzwoliła Polskę, polskie flagi powiewały na zdobytym Reichstagu. Jedyną obcą armią, która brała udział w paradzie zwycięstwa na placu Czerwonym, były jednostki Wojska Polskiego, a całą defiladą kierował marszałek Armii Czerwonej, ale jednocześnie w 100 proc. Polak Konstanty Rokossowski. To była największa kariera w historii polskiej wojskowości! Gdyby nie oni, nie byłoby dziś Polaków, ale obawiam się, że nie byłoby także Rosjan. Jak więc można porównywać okupację niemiecką z tym, co pan błędnie nazywa okupacją sowiecką?
Jak by zatem pan to nazwał?
To była droga, którą wybrała Polska i po której podążała. Nie mogę powiedzieć, czy wybór był słuszny czy nie. Ale ta droga nie oznaczała zgładzenia Polaków, ani jednego z nich!
Ta wypowiedź Miedinskiego jest klasycznym szydzeniem z prawdy. W czerwcu 1945 roku na terenie Polski siły NKWD osiągnęły stan 15 pułków, więcej niż na terenie Niemiec! Ich celem był zbrojny terror i likwidacja podziemia niepodległościowego. Wg Józefa Światły, który znal ówczesne realia jak mało kto, „sowieckie grupy operacyjne, to jest grupy kontrwywiadu sowieckiego, wkraczające na ziemie polskie z Armią Czerwoną, przystępowały do aresztowania i likwidowania oddziałów Armii Krajowej rozpracowanych już poprzednio prze zrzuconych do Polski agentów wywiadu”. O tym jak powszechny był terror zaprowadzony przez NKWD świadczy meldunek płka Jana Zientarskiego („Mieczyslaw”) przesłany w lutym 1945 roku gen. Okulickiemu: w Sandomierskim w ciągu zaledwie kilkumiesięcznej okupacji sowieckiej aresztowano więcej Polaków niż przez pięć lat okupacji niemieckiej. […] W białostockim więzieniu NKWD stosuje się niesłychanie bestialskie metody badania aresztowanych żołnierzy AK. Tortury przewyższają okrucieństwo gestapowców. Masowo ferowano wyroki śmierci – w Kąkolewnicy, siedzibie sztabu 2. Armii, do listopada 1945 roku zamordowano 1500-1800 osób. Jedną z nich był ppłk Edward Jasiński(„Nurt”), skazany w marcu 1945 roku na śmierć przez wojskowy Sąd Okręgowy w Lublinie jedynie za to, że należał w charakterze czynnego i wybitnego członka do Armii Krajowej, a następnie nie ujawnił się…
Również z szyderstwem mamy do czynienia, kiedy Miediński, protestując przeciw zdemontowaniu pomnika Czerniachowskiego w Pieniężnie, mówi:
Po pierwsze, Czerniachowski jest bohaterem nie tyko dla Rosji, ale dla wszystkich aliantów z drugiej wojny światowej. Tak samo jak Anders, Rokossowski, Eisenhower, MacArthur, de Gaulle. Gdyby nie został zabity, byłby najmłodszym marszałkiem Związku Radzieckiego: rozkaz o awansie miał być podpisany przez Stalina na dniach. To był wojskowy geniusz, którego przodkami byli Polacy, wyzwalał więc swoje rodzinne ziemie. Ale podobnie jak Eisenhower, jak wszyscy dowódcy, wydał rozkaz rozbrojenia zorganizowanych jednostek wojskowych, które nie były lojalne wobec władz, które nie były częścią Wojska Polskiego. Nie kazał jednak nikogo zabić, to kłamstwo! Jeśli więc zniszczymy jego pomnik, powinniśmy zniszczyć pomniki wszystkich! Kto stoi przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie? Marszałek Poniatowski. Jeśli prześledzimy wszystkie przez niego wydane rozkazy, okaże się, że był i taki jak ten wydany przez Czerniachowskiego.
Wypada przypomnieć, że w dniach 7-13 lipca 1944 roku, na Wileńszczyźnie miała miejsce operacja „Ostra Brama”, która polegała na wspólnym wyparciu Niemców z Wilna przez armię sowiecką i AK. W operacji uczestniczyło około 9 tysięcy akowców z brygad wileńskich i nowogródzkich. Niemcy zaciekle bronili miasta. Ostatecznie 13 lipca musieli ustąpić. W walkach zginęło ponad 500 akowców. Po wyparciu Niemców na ulicach Wilna pojawiły się polsko-sowieckie patrole, a dowódca okręgu wileńskiego AK płk Aleksander Krzyżanowski „Wilk” został zaproszony na „dagawor”. Został aresztowany, a Sowieci rozpoczęli polowanie na żołnierzy AK – z użyciem czołgów i samolotów. Byli otaczani, rozbrajani, osadzani w obozie w Miednikach Królewskich, skąd wywożono ich do Kaługi.
Jako wyjątkowo bezczelną należy ocenić odpowiedź Miedinskiego na pytanie o zwrot polskich dziel sztuki zrabowanych przez Związek Sowiecki:
Te kwestie reguluje specjalna rosyjska ustawa. Jeżeli są jakieś przypadki podpadające pod ustawę, będą rozpatrzone. Nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że sam termin „zwrot dzieł sztuki" nie pasuje do przypadku Rosji i Polski, bo my nigdy z sobą nie wojowaliśmy w czasie drugiej wojny światowej. Pan mówi o liczbie 63 tys. Słyszałem też o 16 tys., a nawet o 600. Najprawdopodobniej nie rozumiemy, o czym rozmawiamy, i każdy mówi o czymś swoim. Trzeba się tym zajmować.
W wyniku II wojny światowej Polska utraciła 70 proc. swoich dóbr kultury. Lwia część z nich nadal znajduje się w muzeach i magazynach muzealnych Federacji Rosyjskiej. Starania o odzyskanie od strony rosyjskiej zrabowanych dzieł sztuki trwają od wczesnych lat 90. XX w. Wtedy to na rosyjskich stronach internetowych prezentujących dzieła sztuki „o nieznanej proweniencji" zaczęły się pojawiać obiekty pochodzące z naszego kraju. Zwróciło to uwagę polskich muzealników i ekspertów. Stało się wówczas jasne, że zdecydowana większość utraconych przez Polskę dzieł sztuki i dóbr kultury może się znajdować w rosyjskich muzeach i magazynach muzealnych. Jednak pierwsze dziesięć wniosków restytucyjnych Polska skierowała do Rosji dopiero w 2004 r. Dotyczyły one takich arcydzieł jak: „Madonna z Dzieciątkiem", zwana Głogowską, autorstwa Łukasza Cranacha Starszego, „Pejzaż leśny" Jana Bruegla Starszego oraz kilku innych równie cennych obrazów, które są przechowywane w rosyjskim Muzeum Sztuk Pięknych im. A. Puszkina w Moskwie. W 2012 r. Polska skierowała do Rosji kolejne siedem wniosków o zwrot polskich dóbr kultury, dotyczących m.in. takich dzieł, jak rękopis „Dziennika podróży na Wschód" Juliusza Słowackiego, Malborski Zbiór Numizmatyczny składający się z prawie 10 tys. obiektów, portret kupca gdańskiego Johanna Schwarzwaldta autorstwa Hansa Holbeina Młodszego, skrzydła ołtarza Hansa Dürera, które znajdowały się kiedyś w Śląskim Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności we Wrocławiu, srebrny gwizdek szyprów gdańskich z XV wieku oraz rękopiśmienny inwentarz nowych zakupów kolekcji Jakoba Kabruna z Muzeum Miejskiego w Gdańsku. W 2012 roku MKiDzN wystąpiło do władz rosyjskich z roszczeniem dotyczącym słynnego XVI-wiecznego obrazu „Madonna z Dzieciątkiem i papugą na tle krajobrazu", który pierwotnie znajdował się w Miejskim Muzeum Historii i Sztuki im. J.K. Bartoszewiczów w Łodzi, ale w styczniu 1945 r. został przetransportowany przez Niemców do specjalnego magazynu w Schandau w Saksonii, a następnie w czerwcu 1945 r. przejęty przez sowieckie „trofiejne" komando. Takich przypadków były dziesiątki tysięcy. W maju 2013 roku do władz Federacji Rosyjskiej skierowano kolejne 18 wniosków restytucyjnych.
Przypomnijmy – Wladimir Miedinski jest ministrem kultury Federacji Rosyjskiej od maja 2012 roku, a więc omawiane wnioski restytucyjne z pewnością do niego dotarły. Dlatego jako kpinę i szyderstwo należy ocenić jego zdanie: „wydaje mi się, że sam termin „zwrot dzieł sztuki" nie pasuje do przypadku Rosji i Polski, bo my nigdy z sobą nie wojowaliśmy w czasie drugiej wojny światowej”.
Polscy historycy sztuki i muzealnicy mają podstawy sądzić, że w Rosji nadal znajduje się jedna z najbardziej znanych i wartościowych prywatnych kolekcji w Europie – kolekcja Czartoryskich z Głuchowa, do której należało wiele bezcennych przedmiotów z epoki starożytnej. W Rosji najprawdopodobniej znajdują się także rysunki i srebra wywiezione przez Sowietów z Muzeum Miejskiego w Gdańsku, dzieła malarstwa holenderskiego z prywatnej kolekcji Radziwiłła w Nieborowie, zbiory z kolekcji Zamoyskich z Warszawy i wiele innych bezcennych dla polskiego dziedzictwa i polskiej kultury eksponatów. W przypadku Rosji nie są to tylko dzieła sztuki i dobra kultury materialnej utracone w czasie ostatniej wojny. Trzeba pamiętać, że rabunek polskich dóbr kultury rozpoczął się już w okresie powstania kościuszkowskiego i rzezi Pragi. Kolejny rabunek naszych dóbr kultury przez Rosjan miał miejsce po powstaniu listopadowym, kiedy car Mikołaj I zlikwidował m.in. kilkadziesiąt klasztorów razem z ich bogatymi bibliotekami i wywiózł je do Rosji. Potem było powstanie styczniowe, po którego stłumieniu Rosja przeprowadziła konfiskatę nie tylko prywatnych majątków, lecz także prywatnych kolekcji należących do wielu jego uczestników. Zwycięska wojna polsko-bolszewicka i traktat ryski z 1920 r. nie rozwiązały definitywnie sprawy dzieł sztuki zagrabionych w okresie zaborów. Do Polski powróciła jedynie ich niewielka część.
Gdy w 1992 r. podpisaliśmy z Rosją traktat o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy oraz dwustronne umowy o stosowaniu międzynarodowych standardów i porozumień dotyczących europejskiego dziedzictwa kulturalnego, pojawiła się iskierka nadziei, że skradzione w Polsce dzieła wcześniej czy później uda się odzyskać. Niestety, były to tylko złudzenia. Jeśli coś z Rosji wróciło, to jedynie dlatego, że taki był aktualny kaprys zarządców Kremla. Odpowiedź Władimira Miedinskiego pokazuje, że władze rosyjskie nie zmieniły swojego podejścia do kwestii zwrotu polskich dziel sztuki.
Jako komentarz do omawianego wywiadu z Wladimirem Miedinskim posłużę się słowami prof. Andrzeja Nowaka:
Jeślibym szukał specyfiki rosyjskiej, oczywiście nie bezwyjątkowej, to moim zdaniem objawia się ona m.in. w zdolności do totalnego zaprzeczenia rzeczywistości, do zanegowania najbardziej oczywistych faktów. To jest specyfika rosyjska, nie kagebowska. Zdolność stwierdzenia z kamienną twarzą na przykład, że to Polska jest historycznie agresorem w stosunkach z Rosją, że rozbiory to wina Polaków, że Imperium Rosyjskie najlepiej służyło braterstwu zamieszkujących go narodów itp., itd. Fenomen tej specyficznej zdolności analizowali również sami Rosjanie, m.in. znany filozof z początku XX w. Fiodor Stiepun, który podkreślał, że jego rodakom brakuje tego, co nazwał sumieniem logicznym. To oczywiście jest pewne uogólnienie, może nie do końca sprawiedliwe, ale jest w nim zawarte autentyczne doświadczenie: logika dwuwartościowa niekoniecznie ma wpływ na myślenie, które potrafią zademonstrować Rosjanie.
***
Przypisaniu notki autorka korzystała z:
- http://www.rp.pl/Polityka/301289868-Rosyjski-minister-Polska-sama-wybrala-komunizm.html
- http://www.uwazamrze.pl/artykul/1041671.html?print=tak&p=0
- http://gosc.pl/doc/2432671.Majdan-nam-nie-grozi
- http://wyborcza.pl/1,76842,11770639,Putin_zatwierdzil_sklad_rzadu_Miedwiediewa.html
- Paweł Wieczorkiewicz, Historia polityczna Polski 1935-1945, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2014
- Na Wschodzie bez zmian. Z Andrzejem Nowakiem rozmawia Barbara Polak, Biuletyn IPN nr 12(107), 2009, s.2-10 https://ipn.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0008/59966/1-23068.pdf
Inne tematy w dziale Polityka