18 stycznia 1945 r. Maria Dąbrowska zanotowała w swoim dzienniku: „Pomyśleć – dziś rano jeszcze byli tu Niemcy, a wieczorem jesteśmy już pod okupacją bolszewików”. Słowa Marii Dąbrowskiej to krótki, ale adekwatny opis położenia Polski w 1945 roku. Po wkroczeniu wojsk sowieckich na terytorium Polski nastąpiło wyzwolenie spod ludobójczej niemieckiej okupacji, ale zamiast wolności otrzymaliśmy nowe zniewolenie w postaci kształtującej się pod moskiewską kuratelą komunistycznej dyktatury.
Zajęcie Polski przez Armię Czerwoną i włączenie połowy jej terytorium do ZSRS sprawiło, że tysiące ludzi zdecydowało się "pójść z komunistami na udry, nie na pertraktacje” (wg określenia Andrzeja Bobkowskiego), bo dla nich komunizm był antytezą wolności. Decyzja o podjęciu walki stanowiła zrozumiałą reakcję mentalnie wolnych ludzi, którzy w momencie, kiedy następuje agresja, a po niej totalne zniewolenie, podejmują walkę z agresorem.
Walki podziemia niepodległościowego przeciwko wojskom sowieckim i formacjom policyjnym rządu lubelskiego” określane są często terminem „wojna domowa”. Jest to termin nieadekwatny, zakłada bowiem wewnętrzną podmiotowość i autentyczność obu stron konfliktu. Natomiast w polskich realiach oddziały Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i organizacji sukcesyjnych walczyły przeciwko nowemu okupantowi i jego agenturze. Słusznym jest określenie, ze w powojennej Polsce trwało zbrojne powstanie antykomunistyczne i antysowieckie.
Powstańcy liczyli na zmianę sytuacji międzynarodowej, na konflikt, który przyniesie Polakom niepodległość i możliwości rozwoju w suwerennym państwie. Oprócz celów dalekosiężnych, jakimi było odzyskanie suwerennego państwa polskiego, bezpośrednim zadaniem oddziałów powstańczych była ochrona wsi przed samowolą władzy komunistycznej, zwalczanie przestępczości kryminalnej, która stała się plagą polskiej prowincji, oraz odbijanie z więzień i aresztów osób aresztowanych przez UB i MO. Prowadzono także wywiad i akcje likwidacyjne wymierzone w szczególnie niebezpiecznych konfidentów oraz prześladowców z UB, MO czy ich sowieckich mocodawców. Celem ataków grup powstańczych były posterunki MO, siedziby UB i urzędy.
Podobnie jak likwidacje gestapowców były słusznym odruchem zbrojnym terroryzowanego narodu w czasie wojny, tak likwidacje gorliwych funkcjonariuszy NKWD i UB były z reguły ostatnimi aktami sprawiedliwości wobec członków tych zbrodniczych formacji. Dopóki istniało podziemie zbrojne, nie byli bezkarni. To był praktyczny wymiar oporu przeciw zniewoleniu.
W celach zaopatrzeniowych dokonywano rekwizycji w bankach, sklepach państwowych, spółdzielniach i państwowych gospodarstwach rolnych. Nakładano także kontrybucje na osoby wspierające komunistyczną władzę, zwłaszcza członków PPR i PZPR. Partyzanckie bazy były miejscami, gdzie drukowano ulotki i prasę podziemną, które miały podtrzymywać w Polakach wiarę w ostateczne zwycięstwo.
Historycy szacują, że w konspiracji niepodległościowej brało udział ponad pół miliona Polaków. W pierwszym roku sowieckiej okupacji w podziemnej konspiracji uczestniczyło 150-180 tysięcy osób, zorganizowanych w oddziałach o różnej orientacji politycznej. Antykomunistyczne podziemie zbrojne to nie tylko Armia Krajowa (AK), Armia Krajowa Obywatelska (AKO), Ruch Oporu Armii Krajowej (ROAK), Delegatura Sił zbrojnych ba Kraj (DSZ), zrzeszenie „Wolność i Niezawiłość” (WiN), ale także żołnierze Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW), Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), Konspiracyjnego Wojska Polskiego (KWP) i Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Ochotniczej „Warta”. Była to najliczniejsza forma zorganizowanego oporu społeczeństwa polskiego wobec narzuconej władzy komunistycznej.
W 1945 roku w lasach przebywało 13-17 tysięcy żołnierzy, zgrupowanych w co najmniej 340 oddziałach partyzanckich. Kolejnych kilkaset tysięcy stanowili ludzie zapewniający partyzantom aprowizację, wywiad, schronienie i łączność. Doliczyć trzeba jeszcze około dwudziestu tysięcy uczniów z podziemnych organizacji młodzieżowych, sprzeciwiających się komunistom.
Siły podziemia, dysponujące wyłącznie bronią lekką, miały przeciwko sobie kilkaset tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej, ludowego Wojska Polskiego, Wojsk Wewnętrznych NKWD, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, funkcjonariuszy UB, MO dysponujących bronią ciężką: czołgami i lotnictwem. Przeciwko polskiemu podziemiu wiosną 1945 roku komuniści wykorzystywali 3 sowieckie dywizje NKWD (62, 63 i 64) liczące około 35 tysięcy żołnierzy, 24 tysięcy funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa (UB), Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) liczący około 35 żołnierzy, 56 tysięcy milicjantów oraz kilka tysięcy żołnierzy ludowego Wojska Polskiego.
W kolejnych latach proporcje te zmieniały się dalej na niekorzyść strony niepodległościowej. Na początku lat 50., kiedy polska komunistyczna bezpieka dysponowała siłami przekraczającymi 300 tysięcy funkcjonariuszy i żołnierzy, siły podziemia wynosiły, wg szacunków historyków, tylko kilkuset partyzantów i kilka czy kilkanaście tysięcy członków siatek konspiracyjnych stanowiących zaplecze dla tych naprawdę już „ostatnich leśnych”.
W akcjach polskiego podziemia zginęło około 12 tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy z LWP, KBW UB i MO, ponad tysiąc żołnierzy Armii Czerwonej i NKWD, oraz około 10 tysięcy działaczy PPR, agentów i tajnych współpracowników UB i NKWD. Są to dane szacunkowe. Straty podziemia niepodległościowego były znacznie większe – ponad 8 tysięcy poległych, około 79 tysięcy aresztowanych, w tym 5 tysięcy skazanych na śmierć ( z czego wykonano około 3 tysiące wyroków). W więzieniach zmarło ponad 21 tysięcy osób, które nie doczekały wolności.
Po latach żołnierzy drugiej konspiracji niepodległościowej nazwano „Żołnierzami Wyklętymi”. Wyklętymi nie przez polski naród, ale przez komunistów, którzy przez całe lata przypisywali im najgorsze motywy działania, zakłamywali cele ich walki, odbierali im dobre imię, nazywali "bandytami", "zwyrodnialcami", "złodziejami".
Wolna Polska też nie spieszyła się z przywróceniem im dobrego imienia. Dopiero śp. prezydent Lech Kaczyński w lutym 2010 roku skierował do Sejmu projekt ustawy o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, z następującym uzasadnieniem:
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie Ojczyzny.
Parlament Rzeczypospolitej Polskiej ustawą z dnia 3 lutego 2011 r. uhonorował Żołnierzy Wyklętych, ustanawiając dzień 1 marca dniem ich pamięci. W preambule ustawy czytamy:
W hołdzie „Żołnierzom Wyklętym” – bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienie dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu […].
W homilii wygłoszonej podczas Mszy Świętej w katedrze św. Michała Archanioła i św. Floriana 1 marca 2015 roku, ordynariusz warszawsko-praski ks. abp. Henryk Hoser powiedział:
[…] Dla komunistycznych władców PRL oni byli wyklęci. Byli bandytami tak jak dla okupantów niemieckich. „Śmieci i zaplute karły reakcji”, jak głosiły plakaty o żołnierzach AK.
Niezłomni i zapomniani. Likwidowani fizycznie, wieszani, rozstrzeliwani, skazywani na gnicie w więzieniach, zsyłani do obozów śmierci. Pozbawiani godności i jakiegokolwiek szacunku. Bohaterowie Armii Krajowej, zbrojnego podziemia, formacji wojskowych na froncie zachodnim. Lżeni i opluwani przez nienawistną propagandę wyspecjalizowaną w inwektywach i słowach plugawych. Wreszcie wrzucani do anonimowych dołów śmierci jak zwierzęca padlina. Nie wolno było o nich ani mówić, ani pisać.
Żołnierze Wyklęci żyli jednak w zbiorowej pamięci rodzin, świadków i ocalałych towarzyszy broni, bo byli męczennikami nadziei. Stanowili legendę Narodu walczącego o prawdę, honor i wolność. Ginęli często z okrzykiem: „Niech żyje Polska” albo „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Dzisiaj jesteśmy ich spadkobiercami. Dziś stawiamy im krzyże i pomniki, piszemy książki i wiersze, tworzymy filmy i przywracamy pamięć.
Jednak w 2015 roku nie wszyscy obywatele RP uważają się za spadkobierców Żołnierzy Wyklętych. Spora część społeczeństwa zachowuje dystans, a nawet niechęć do powojennego zbrojnego sprzeciwu wobec władzy komunistycznej. Skąd biorą się takie postawy? Czy są one rezultatem trwającej kilkadziesiąt lat propagandy, czy też może również szerokiego zakresu współpracy, a nawet identyfikacji z komunistycznymi władzami?
Trzeba przyznać, że w uformowaniu takich postaw odegrały rolę oba czynniki.
W ciągu czterdziestu kilku lat komunizm wygenerował całkiem liczne grupy społeczne, które go popierały, gdyż obsługiwały system lub stanowiły jego zaplecze czy „nową elitę”. W tych grupach społecznych niechętny stosunek do osób, które z bronią w ręku zwalczały system komunistyczny nie jest zaskoczeniem.
Ważną rolę odegrał również dyktat ideologiczny, który wyznaczał ramy legalnej debaty publicznej, i propaganda komunistyczna, niosąca bardzo prosty a jednocześnie prostacki przekaz: w czasie wojny AK pozorowała lub wstrzymywała walkę z Niemcami, a po II wojnie światowej władza ludowa walczyła z pogrobowcami AK z WiN i NSZ – bandytami, którzy pozostawali w służbie zachodnich rewizjonistów, byli szpiegami i zdrajcami. Taki przekaz zawierały powieści, filmy, spektakle teatralne, prace pseudohistoryków, popularne książki historyczne. Okazał się skuteczny i stał się częścią świadomości dużych grup społecznych. Służba systemowi sowieckiemu została uznana za patriotyzm (co można obserwować w serialu o kapitanie Klopsie), idee niepodległościowe AK, WiN i NSZ utożsamiono zaś z faszyzmem.
Implikacją tej operacji na świadomości społeczeństwa są pojawiające się obecnie w debacie publicznej wypowiedzi relatywizujące zbrodnie popełnione przez komunistów w okresie powojennym przy jednoczesnym uwypuklaniu ciemnych stron działalności antykomunistycznego podziemia.
Wobec wielu „Żołnierzy Wyklętych” podnosi się zarzuty dotyczące zbrodni, których nie popełnili, ale które przypisała im komunistyczna propaganda wykorzystująca tzw. bandy pozorowane. Były to oddziały udające podziemie niepodległościowe, tworzone w LWP, MO, UB, KBW, ale także w strukturach PPR (cywilne bojówki). Podczas wypraw w terenie takie bandy pozorowane dokonywały rzeczy niegodziwych, które przypisywano potem antykomunistycznym partyzantom. Jedna z instrukcji partyjnych mówiła o stosowaniu odpowiedzialności zbiorowej, rabowaniu dobytku, a nawet paleniu całych wsi.
Od kilku lat atakowaniem Żołnierzy Wyklętych szczególnie często zajmuje się poseł Eugeniusz Czykwin (SLD). Ataki te maja miejsce w polskim parlamencie, podczas obrad Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, w której poseł Czykwin jest jednym z wiceprzewodniczących.
9 października 2014 roku komisja obradowała na temat reprezentowania mniejszości narodowych i etnicznych w mediach publicznych.W dyskusji poseł Czykwin powiedział m.in.
Myśmy już kiedyś o tym mówili – pomniki „Ognia” czy teraz w Białymstoku rondo Żołnierzy Wyklętych w sytuacji, gdy ci żołnierze dokonywali pacyfikacji i mordowali niewinną ludność. To wszystko pokazuje debata wokół tego, która zresztą przez media jest pomijana.
3 grudnia Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych, obradująca pod przewodnictwem posłów: Mirona Sycza (PO), przewodniczącego Komisji, i Eugeniusza Czykwina (SLD), zastępcy przewodniczącego Komisji, przeprowadziła dyskusję na temat sytuacji mniejszości białoruskiej na Podlasiu w latach 1944-1956, ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów na tle narodowościowo – wyznaniowym. W trakcie tej dyskusji poseł Czykwin mówił m.in.
Nasza Komisja już w tej kadencji po raz drugi zajmuje się problematyką mniejszości białoruskiej. Wyjaśnię może ten powód, który skłonił prezydium (za co dziękuję) do zajęcia się omówieniem sytuacji w latach 1944-1956. To wynika z faktu, że w Sejmie znajduje się projekt ustawy. Najogólniej mówiąc, to jest projekt poselski, który by stworzył pewną możliwość rodzinom osób, które ucierpiały w wyniku działań polskiego podziemia zbrojnego po II wojnie światowej. Chodzi o uzyskanie ewentualnie prawa do ubiegania się w sądach o zadośćuczynienia czy rekompensaty. Dla większości z państwa to jest problem znany. W społeczności białoruskiej istnieje poczucie głębokiej niesprawiedliwości po tym fakcie, kiedy sądy wojskowe unieważniły wyrok wydany na jednego z dowódców oddziału zbrojnego podziemia, który dokonywał pacyfikacji białoruskich wsi po 1946 r. Może to nie jest właściwe słowo, że został zrehabilitowany, ale ten wyrok został unieważniony i jego rodzinie wypłacono zadośćuczynienie. […]
W dalszym ciągu swego wystąpienia poseł Czykwin zarzucił działającym na białostocczyźnie oddziałom Żołnierzy Niezłomnych dokonywanie zbrodni o znamionach ludobójstwa na mniejszościach narodowych. M.in. powiedział:
[…] Chodzi o działanie 5. Brygady Wileńskiej majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Z relacji członków podziemia wynika, że zabójstwa były dokonywane – jak to oni określali w swoich zapiskach – na konfidentach czy współpracownikach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Natomiast w praktyce było tak, jak np. we wsi Wiluki, liczącej 80 gospodarstw, którą ten oddział spalił całkowicie. Z relacji mieszkańców wynika, że cała akcja miała na celu zmuszenie mieszkańców wsi do wyjazdu z Polski, ponieważ popularne było hasło: „Wyjeżdżajcie, wynoście się do waszego raju za wschodnią granicę”. „16 maja 1945 r. oddział «Łupaszki» dokonał egzekucji kilku młodych ludzi we wsi Potoka. Nikt z mieszkańców nie zna przyczyn ich zamordowania. Kilka dni później wieś została spalona. Podczas pożaru zginęło kilkoro dzieci. W dzienniku prowadzonym przez «Łupaszkę» tych ofiar nie odnotowano. […]”
Dalsza część wypowiedzi posła Czykwina dotyczyła akcji oddziału Pogotowia Akcji Specjalnej NZW pod dowództwem kapitana Romualda Rajsa „Burego” na przełomie stycznia i lutego 1946.
Jak wynika z badań historyków, antykomunistyczna partyzantka najdłużej utrzymywała się na Podlasiu, natomiast jej działalność, chociaż zdarzały się pojedyncze niechlubne przypadki, była stricte propolska i patriotyczna, wymierzona w komunistyczny reżim.
Nie ulega wątpliwości, że wypowiedzi posła Czykwina oraz składane przez niego projekty ustaw o odszkodowania są kolejną próbą dokonywania sztucznej symetrii, polegająca na doszukiwaniu się w dziejach najnowszych "polskich zbrodni", aby zminimalizować zbrodnie np. OUN-UPA czy NKWD.
Zadziwiające jest jednak, że żaden z członków tej komisji nie zgłosił do komisji etyki poselskiej wniosku o ukaranie posla Czykwina, za szkalowanie żołnierzy podziemia niepodległościowego.
W podobny sposób wypowiadają się także inni działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ostatnio np. w dniu 2 marca 2015 roku, w programie publicystycznym „Tak jest”, wyemitowanym ok. godz. 18.00 przez stację telewizyjną TVN24, wiceprzewodnicząca SLD Joanna Senyszyn powiedziała:
[…] napisałam wyraźnie, że trzeba również czcić pamięć ofiar Żołnierzy Wyklętych, których wcale nie było tak mało. Musimy sobie wyobrazić tamtą sytuację. Jesteśmy po wojnie, miliony Polaków mają dość wojny, mają dość mordowania, chcą żyć, żenić się, mieć dzieci. No i nagle jest grupa, ocenia się, że 20 tysięcy osób, którzy są żołnierzami, chcą walczyć, którzy czekają na III wojnę światową. […]
Żołnierze Wyklęci zabili tylko tysiąc radzieckich żołnierzy, a trzydzieści tysięcy Polaków, w tym kobiety i dzieci, że je gwałcili, mordowali i rabowali”.
Ta wypowiedź została oprotestowana przez innego uczestnika tego programu, posła Zbigniewa Girzyńskiego, który postawę Joanny Senyszyn podsumował słowami:
Lewica wciąż trzyma się ubecji, komuny…
Witalis Skorupka i Wacław Sikorski, byli żołnierze AK, którzy poczuli się pokrzywdzeni tą wypowiedzia Joanny Senyszyn, złożyli do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przez nią przestępstwa. Podobne zawiadomienie do Prokuratora Generalnego złożyła również Fundacja Łączka i jej prezes Tadeusz Płużański. W uzasadnieniu wniosku czytamy m.in.
zdecydowana większość Żołnierzy Wyklętych już nie żyje i część z nich nie pozostawiła po sobie osób najbliższych mogących wykonywać prawa przysługujące pokrzywdzonemu lub tożsamość tych osób nie została ujawniona. Na państwie polskim ciąży obowiązek ochrony czci i godności tych szczególnie zasłużonych obywateli, stąd wszczęcie postępowania przez Prokuratora i nadanie sprawie publicznoprawnego wymiaru jest uzasadnione i konieczne. Oszczerstwa i kłamstwa wypowiadane przez czołową działaczkę Sojuszu Lewicy Demokratycznej Joannę Senyszyn pod adresem najwspanialszych bohaterów narodowych zasługują na ściganie karne z całą surowością prawa.
Kolejne zawiadomienia złożyli Związek Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego oraz Zbigniew Lazarowicz żołnierz Związku Walki Zbrojnej.
W publicznej debacie często można usłyszeć również wypowiedzi kwestionujące sens walki żołnierzy podziemia niepodległościowego z komunizmem. Uważam że powstanie antykomunistyczne w Polsce miało sens, gdyż nie tylko opóźniało sowietyzację kraju, ale również wymuszało na komunistach taktyczne ustępstwa. Osobom kwestionującym sens walki polecam ćwiczenie intelektualne - w jakim kraju byśmy dzisiaj żyli, gdyby po 1945 r. wszyscy Polacy zaakceptowali „historyczną konieczność przekształcenia Polski” i podporządkowali się władzy komunistów bez protestu.
***
Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:
- Paweł Wieczorkiewicz, Historia polityczna Polski 1939-1945, Wyd. zysk i S-ka, Poznań 2014,
- Leszek Żebrowski, Walka o prawdę. Historia i polityka, Wyd. Carnetbooks, Warszawa 2013
- Łabuszewski Tomasz, Krajewski Kazimierz, Sowieckie bagnety przeciw Polsce, czyli tak zwana wojna domowa po tak zwanym wyzwoleniu, [w] Wierni wyklęci, dodatek do Rzeczpospolitej, 27-28.02.2010
- Joanna Wieliczko-Szarkowa, Żołnierze Wyklęci. Niezłomni bohaterowie, Kraków 2013
- http://www.naszdziennik.pl/mysl/132445,wykleci-czy-niezlomni.html
- http://wpolityce.pl/historia/237986-seremet-bedzie-musial-zajac-sie-oszczerstwami-senyszyn-wobec-zolnierzy-wykletych-zobacz-dokumenty
- Stenogramy z posiedzeń komisji sejmowych http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/biuletyny.xsp
Inne tematy w dziale Kultura