Był szpieg sowiecki.
Nie w jakiejś przenośni poetyckiej,
Ale całkiem dosłownie,
Zausznik bolszewicki
Marian Hemar,Mr. Hiss
Od kilkunastu miesięcy telewizja publiczna i telewizje zaprzyjaźnione emitują serial z ks. Wojciechem Lemańskim w roli głównej. Ks. Wojciech Lemański, do niedawna proboszcz parafii w Jasienicy, nie ustaje w oskarżaniu swego zwierzchnika, ks. abp. Henryka Hosera, o rzekome krzywdy i niesprawiedliwe decyzje, i z upodobaniem i zajadłością czyni to za pośrednictwem prasy, radia, telewizji oraz internetu.
Postępując tak, wyrządza on wielką szkodę Kościołowi, którego jest kapłanem i który – jak deklaruje – „kocha”. Księdzu Lemańskiemu udzielają poparcia środowiska, które nigdy się nie deklarowały nie tylko jako katolickie, ale nawet jako chrześcijańskie, a teraz ogromnie zaangażowały w poparcie zbuntowanego kapłana. Szczególnie wyróżnia się tutaj środowisko gazety, której nigdy nie było, nie jest, i nigdy nie będzie wszystko jedno, a w odniesieniu do Kościoła katolickiego i duchowieństwa znajduje tam ujście prawdziwy rynsztok.
Jest to stara komunistyczna metoda toczenia wojen z Kościołem - bierze jakiegoś zbuntowanego duchownego na sztandary, choć przecież tym ludziom tak naprawdę nie chodzi o niego, tylko w gruncie rzeczy chodzi o episkopat, który jest dla nich zbyt konserwatywny. Chodzi o to, żeby po prostu osłabić i dezintegrować Kościół Katolicki.
Ta metoda jest stosowana od bardzo dawna, takie rzeczy się zdarzały się już w siedemdziesiąt lat temu. Jednym z księży, wykorzystywanych wtedy przez komunistów do wywołania dezorientacji w środowisku Polonii amerykańskiej, był ksiądz Stanisław Orlemański.
Ksiądz Stanisław Orlemański urodził się 12 grudnia 1889 w Erie (USA). Jego rodzice, Stanisław i Helena, w 1876 roku wyemigrowali z Wielkopolski do Stanów Zjednoczonych, gdzie przyszło na świat ich dziesięcioro dzieci: pięć dziewcząt i pięciu chłopców, z których czterech zostało księżmi. Ksiądz Stanisław Orlemański uczył się w seminarium duchownym w Orchand Lake (Michigan) a później w Montrealu. Od 1918 roku był proboszczem w Springfield (Massachusetts), gdzie osiedliło się wielu emigrantów z Polski. Jednak jego działalność nie ograniczała się jedynie do opieki duchowej nad Polonią. Ksiądz Stanisław Orlemański działał również w organizacjach polonijnych, przy czym miał dość nietypowe, jak na księdza rzymsko-katolickiego, lewicowe poglądy. Był związany ze środowiskiem wydającym w Detroit tygodnik „Głos Ludowy”. Ta gazeta o niewielkim nakładzie, w której publikowali m. inn. Oskar Lange i Leon Krzycki, była kopią „Daily Worker”, dziennika Komunistycznej Partii USA. Publikowane przez „Głos Ludowy” oświadczenia Langego, Krzyckiego i ks. Stanisława Orlemańskiego były prawie natychmiast przedrukowywane w sowieckich dziennikach takich jak "Prawda" i "Izwiestia", a autorzy byli określani jako przedstawiciele polskiego środowiska w Stanach Zjednoczonych. W istocie należeli do siatki agentury wpływu prowadzonej przez Boleslawa „Billa” Geberta ps. „Ataman”, działacza komunistycznego i agenta wywiadu sowieckiego.
Sieć agentury i tzw. agentury wpływu (agent of influence) prowadzonej przez Geberta była dość gęsta. Poza wymienioną trójką (Lange, Krzycki, Orlemański), do jego najważniejszych kontaktów należeli Artur Salman (vel Stefan Arski), Aleksander Hertz oraz Roman Moczulski pseud. „Canuck”, który pełnił funkcję kierownika Polskiej Agencji Telegraficznej w Nowym Jorku. W swoich różnych zapiskach wspomnieniowych Gebert wymienia także inne osoby, które pomagały mu w działalności komunistycznej w okresie amerykańskim, m.in.: Henryka Bramowskiego, Stanisława Nowakowskiego, Franciszka Kruzę, Jana i Stelę Protasewiczów, Henryka Podolskiego, Wojciecha Haracza, Alfreda Fiderkiewicza, Witolda Rodzińskiego, Juliana Tuwima, Czesława Grzelaka, Artura Szyka, Adama Tarna, Wacława Szymanowskiego, Bohdana Zawadzkiego, Ludwika Rajchmana, Ignacego Złotowskiego, Abrahama Penzika oraz Mirę Michałowską.
W latach 1943–1944 w czasie licznych zjazdów, konferencji i mityngów organizowanych głównie w Detroit, Nowym Jorku, Pittsburghu i Chicago zwerbowani przez Geberta agenci podkreślali swoje poparcie dla polityki Roosevelta oraz sojuszu ze Związkiem Sowieckim. W rezolucjach i listach adresowanych do władz amerykańskich domagali się niezwłocznego uznania Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w Lublinie za oficjalny rząd polski.
W 1943 r. ks. Orlemański założył Ligę Kościuszkowską (Kościuszko League) w celu - jak twierdził - wspierania Dywizji im. Tadeusza Kościuszki dowodzonej przez płk. Berlinga. Była to jedna z kryptokomunistycznych organizacji w USA.
W 1944 roku ks. Stanisław Orlemański i Oskar Lange zostali zaproszeni do Moskwy jako reprezentanci Polonii amerykańskiej na rozmowy ze Stalinem. Zaproszenie wiązało się z wysuwanymi od stycznia 1944 r. przez stronę sowiecką pod adresem USA propozycjami stworzenia nowego rządu polskiego, w którym Stalin widział miejsce m.in. dla Orlemańskiego i Langego. Zdaniem ówczesnego ambasadora USA w Moskwie Averella Harrimana takie plany były nierealne, gdyż Orlemański i Lange byli obywatelami USA.
Do wizyty ks. Orlemańskiego i Langego w Moskwie doszło w kwietniu 1944 roku, formalnie na zaproszenie Związku Patriotów Polskich. Faktycznie inicjatywa wyszła od strony sowieckiej, a o paszporty dla ks. Orlemańskiego i Langego starał się sowiecki ambasador Gromyko (jak ustalili historycy na podstawie sowieckich archiwaliów). Fotografia z powitania polskiego księdza katolickiego ze Stanów Zjednoczonych przez Stalina pojawiła się we wszystkich dziennikach w Stanach Zjednoczonych.
W moskiewskich archiwach zachowały się protokoły rozmów Langego i Orlemańskiego ze Stalinem; pod koniec lat 90. zostały opublikowane: (Wostocznaja Jewropa w dokumentach rossijskich archiwow 1944-1953, Moskwa 1997).
Rozmowa Stalina z ks. Orlemańskim miała miejsce w kremlowskim gabinecie 28 kwietnia 1944 o godz. 22. Podczas tej rozmowy ks. Orlemański zastanawiał się m.in. jakimi sposobami przeciągnąć na stronę sowiecką polskich katolików. W tym celu proponował ich rozbicie:
On, Orleman’skij proszłyj raz goworił o tom, czto nużno czto-to priedpriniat’ dla togo, cztoby raskołot’ poliakow-katolikow w Amierikie. Eto upriamyj narod. No on, Orleman’skij uwierien, czto możno dobit’sia togo, cztoby oni proszli na naszuju storonu”.
Cel swej podróży ks. Orlemański określił bez żadnych osłonek:
„Cel jego, Orlemanskogo prijezda w SSSR sostoit w tom, cztoby wyjasnit’ kak możno budiet ich [tj. Polaków] raskołot”.
W rozmowie ze Stalinem ks. Orlemański wskazywał na wpływ jaki Polonia amerykańska ma na politykę zagraniczną prezydenta Roosevelta w kwestii polskiej wobec żądań Stalina i obiecywał, że postara się ten wpływ osłabić:
„Polaki igraju bolszuju rol na wyborach Priezidienta Sojedinnionych Sztatow. Potomu Rooseveltu prichodit’sia byt’ oczen ostrożnym w odnoszenii odkrytych wystuplenii po Polskom woprosu. On, Orleman’skij, choczet zawojewat’ amierykanskich poliakow na swoju storonu i podgotowit’ takom obrazom poczwu dlia odkrytych wystuplenij po polskomu woprosu. Posle etogo Roosevelt możet uładit’ wsio dieło z Rossijej.”
W celu zdobycia wpływów w Polsce ks. Orlemański proponował przeciągnięcie na sowiecką stronę duchowieństwa katolickiego i wykorzystanie go do oddziaływania na ludność w celu legitymizowania prosowieckiego rządu. Jak deklarował Orlemański: „[..] on ispołnien rieszymosti rabotat’ dla togo, cztoby raskałot’ polskuju emgrantskuju kliku. […] Po prijesdie w Amierikiu on energiczno primietsia za rabotu i obo wsiem budiet informirowat’ Stalina.”
(cyt. za Bogdan Musiał, W kremlowskim gabinecie Stalina, Arcana nr 74-75 (2-3/2007), str. 59, przypis 9)
Te plany ks. Stanisława Orlemańskiego pokrzyżowała decyzja jego biskupa O’Lyry, ordynariusza diecezji w której był on proboszczem. W maju 1944 r. bp O’Lyry nakazał ks. Orleańskiemu wycofanie się z działalności politycznej, zapowiadając karę suspensy w przypadku nieposłuszeństwa. Po namyśle, z ciężkim sercem, ks. Stanisław Orlemański zdecydował się posłuchać swojego zwierzchnika i zaprzestał działalności politycznej. W ten to sposób uniknęliśmy ministra w sutannie w rządzie ufundowanym Polsce przez Stalina.
Trzeba zauważyć, ze biskup O’Lyry już wcześniej podejmował próby zdyscyplinowania księdza Orlemańskiego upominając go, a także nakładając na niego kary przewidziane przez prawo kanoniczne. Informacje o tych karach, niepokoiły kremlowskich władców, gdyż mogły uczynić osobę Orlemańskiego zupełnie nieprzydatną w ich planach. Ślady tego niepokoju pojawiają się w zapisie rozmowy Stalina i Mołotowa z Oskarem Lange w dniu 17 maja 1944 r.
Tow. Stalinzauważa, że w Ameryce zaczęto oczerniać Orlemańskiego. Orlemańskiemu zaszkodziło, że jest bardzo ekspansywny i bojowy, że jest uczciwy i kocha Polskę. Takie mamy wrażenie. Obecnie Orlemański uspokaja nas, oświadczając, że to dopiero początek walki.
Langemówi, że boi się, aby Orlemański nie zerwał z władzami kościelnymi.
Tow. Stalinzauważa: „Co za dranie. Dlaczego zaatakowali Orlemańskiego?
Langemówi, że to przeważnie Irlandczycy, bardziej reakcyjna część katolików. Biskup, któremu podporządkowany jest Orlemański, O”Lyry, jest także Irlandczykiem.
Tow. Stalinpyta, czy Polacy stanowią większość w parafii Orlemańskiego?
Langeodpowiada potwierdzająco.
Tow. Mołotowmówi, że Orlemańskiemu zdjęto karę.
Tow. Stalinzauważa: „Co za dranie. Proszę jaka demokracja! Orlemańskiego nawet nie wzywali w celu wyjaśnień i nałożyli na niego karę.
[…]
Tow. Stalinpyta, czy Lange zobaczy Orlemańskiego.
Langemówi, że były informacje o tym, że Orlemański musi pójść do klasztoru.
Tow. Mołotowmówi, że są informacje o tym, ze tę decyzję odwołano.
Tow. Stalinmówi, że w Ameryce pewne kręgi widocznie były obrażone tym, ze Orlemański, a nie wyżej stojące osoby, dał początek lepszym stosunkom z ZSRR. „Co za dranie.” (wot krokodili!) –zauważa tow. Stalin.
(cyt. za Bogdan Musiał, W kremlowskim gabinecie Stalina, Arcana nr 74-75 (2-3/2007), str. 58-59, 78)
Lektura tego protokołu pokazuje źródło inspiracji wypowiedzi obecnych zwolenników „Kościoła otwartego”.
Obecna decyzja kurii diecezji warszawsko-praskiej o nałożeniu suspensy na ks. Lemańskiego sprawia, ze stał się on bezużyteczny jako „odnowiciel Kościoła w Polsce”. Jest również oczywiste, ze po księdzu Lemańskim będzie ktoś kolejny, albo świecki albo duchowny, kogo będzie się pokazywało, że to prześladowany przez konserwatywnych biskupów katolik. Jest cała galeria takich postaci, było już wiele osób branych w obronę przed złym, konserwatywnym kościołem. Ale ci ludzie nie przyjmują do wiadomości, że kościół kieruje się pewnymi zasadami i nie jest organizacją przymusową i jak ktoś chce być w kościele to musi się z tym zgodzić, że biskup jest nad księdzem, a nad biskupem jest papież. I, że w pewnych sprawach słowa biskupa są jednak decydujące, a jak się komuś to nie podoba, to może wystąpić z kościoła.
*****
Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:
1. Sławomir Cenckiewicz, Polscy agenci Moskwy w USA, Biuletyn IPN, nr 3-4, 2006, str 36 – 58,
2. Herbert Romerstein, Patrioci Związku Sowieckiego. Bolesław Gebert, Oskar Lange i inni sowieccy agenci w USA. Glaukopis, nr 4
3. Bogdan Musiał, W kremlowskim gabinecie Stalina, Arcana nr 74-75 (2-3/2007), str. 55-78,
Inne tematy w dziale Kultura