Ponoć niektórzy są „do żywego dotknięci” a nawet "zaszokowani" następującą wypowiedzią Magdaleny Ogórek:
„Tak to niestety jest, jak nienawiść wygrywa z miłością. Jak nienawiść wygrywa z brakiem programu. Jak góruje nad kompletną pustką i brakiem treści, którą trzeba czymś wypełnić. Niestety historia widziała już takie przykłady. 1933 rok się kłania, kiedy to dehumanizowano, odsądzano od czci i wiary”
Po zapoznaniu się z treścią komentarzy zamieszczonych pod notką
https://www.salon24.pl/newsroom/1260269,ogorek-zaszokowala-widzow-porownala-dzialania-hitlera-do-dzialan-tuska-i-po
uznałam, że warto przypomnieć fakty historyczne, czyli jak to robiono w III Rzeszy.
W Rzeszy Niemieckiej, pod koniec lat 30. XX wieku, narodowi socjaliści, zwalczający Kościół Katolicki, często organizowali „spontaniczne demonstracje ludowe” przed siedzibami kurii biskupich.
Podczas procesu przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze, który rozpoczął się 77 lat temu, oskarżyciel amerykański Robert G. Storey przedstawił jedną z takich spraw:
„Przedstawiam dokument 848-PS jako dowód. Jest to dalekopis gestapo wysłany z Berlina do Norymbergi 24 lipca 1938 r., dotyczący demonstracji i aktów gwałtu przeciw biskupowi Sprollowi w Rottenburgu:
„23 lipca 1938 r. od godziny 21 trwała zorganizowana przez partię demonstracja przeciwko biskupowi Sprollowi. Z poza miasta przywieziono autobusami 2500 – 3000 uczestników demonstracji. Ludność Rottenburga znów nie wzięła udziału w demonstracji, a nawet przyjęła wrogą postawę wobec jej uczestników. Akcja całkowicie wymknęła się spod kontroli parteigenossen odpowiedzialnych wobec partii za powierzone im zadanie. Demonstranci zaatakowali pałac, wyważyli bramy i drzwi. Około sto pięćdziesiąt do dwustu osób wdarło się do pałacu, przeszukując pokoje, wyrzucając przez okna akta, rozgrzebując łóżka w pokojach pałacowych. Jedno z łóżek zostało podpalone.”
Prawie każda siedziba biskupia w Niemczech wcześniej czy później przeżyje tego rodzaju ekscesy – sztucznie wywoływane i odgórnie nakazywane. Każda z takich akcji kończy się narzekaniem osób odpowiedzialnych za jej przeprowadzenie, że „ludność znów nie uczestniczyła w demonstracji”.
Inny przykład takiego „zorganizowanego gniewu ludu” przedstawił podczas przesłuchania Franza von Papena oskarżyciel reprezentujący Wielką Brytanię, sir David Maxwell-Fyfe:
„Chciałbym tylko, aby pan posłuchał, co się przydarzyło kardynałowi Innitzerowi. Jest to zaprzysiężone oświadczenie pewnego duchownego, dra Weinbachera, sekretarza arcybiskupa przy kapitule katedralnej:
„8 października 1938 roku miała miejsce napaść młodocianych demonstrantów na pałac arcybiskupa w Wiedniu. Arcybiskup został zaprowadzony przez księży do pokoju znajdującego się w tylnej części pałacu i tam ukryty. […] wkrótce po naszym przybyciu do kaplicy napastnicy szturmowali już pomieszczenia kardynała. Do kaplicy zaczęto rzucać drewniane przedmioty. Zostałem trafiony tak silnie, ze upadłem. Demonstrantami byli młodociani w wieku 14 -25 lat, w liczbie około stu. Tymczasem w pozostałych pomieszczeniach zaczęły się trudne do opisania akty wandalizmu, którego ofiarą padały wszystkie przedmioty. Posługując się mosiężnymi prętami, które przytrzymują chodniki dywanowe na schodach, wyrostki rozbijały stoły i krzesła, lustra i cenne obrazy, zwłaszcza krzyże. "
Dalszy opis zajść dotyczy rozbicia drzwi lustrzanych w kaplicy i wielkiego tumultu, jaki nastąpił po odkryciu kryjówki kardynała Initzera. Sześciu napastników doprowadziło przemocą kardynała do okna, krzycząc: „Wyrzucimy psa przez okno!”.
Wreszcie pojawił się przedstawiciel policji państwowej, który wyraził ubolewanie, z powodu opóźnionej interwencji. W tym czasie inna grupa demonstrantów dokonała napaści na plebanię katolicka przy placu św. Stefana 3 i wyrzuciła przez okno proboszcza Krawarika. Ksiądz Krawarik doznał złamania obu kości udowych; przewieziony do szpitala przebywał w nim do lutego 1939 r.
Z mowy gauleitera Būeckla, który przemawiając 13 pażdziernika na Heidenplatz, w mało wyszukanej formie wskazał na kardynała jako winnego zajść, wynika jasno, ze demonstracja nie była wybrykiem młodych chuliganów, lecz stanowiła realizację dobrze przemyślanego i znanego czynnikom oficjalnym planu”
Następnie oskarżyciel zapytał von Papena: Jaki pan wniósł protest, usłyszawszy o tak haniebnej napaści?
Papen odpowiedział, że jego służba dyplomatyczna w Wiedniu zakończyła się z chwilą Anschlussu, i że nie miał nic wspólnego z tymi wydarzeniami. „Oczywiście szczegóły tego wydarzenia, były w najwyższym stopniu godne ubolewania, były to wręcz napaści zbrodnicze, ale z prasy niemieckiej nie można się było niczego dowiedzieć o szczegółach.”
Sir David Maxwell-Fyfe: W jaki sposób zaprotestował pan przeciw temu?
Papen: Nie składałem żadnych protestów
Sir David Maxwell-Fyfe: Proszę oskarżonego, przecież sam pan mówił, ze był pan jednym z czołowych katolików w Niemczech. Nie chce pan chyba opowiadać trybunałowi, że wieść o tej haniebnej obrazie, która spotkała księcia Kościoła w jego własnym domu w Wiedniu nie dotarła w Niemczech do każdego biskupa, a zapewne każdego proboszcza?
Papen: To zupełnie możliwe. Ale czy uważa pan, że jako osoba prywatna mógłbym podjąć jakąś akcję?
Sir David Maxwell-Fyfe: Wydaje się, że mógł pan podjąć trud i zaprotestować u Hitlera. Mógł pan przecież napisać do Hitlera. A pan co? Sześć miesięcy później , tzn. w kwietniu 1939 r. przyjął pan od Hitlera inne stanowisko.
***
Cytaty pochodzą z książki:
Joe Heydecker, Johannes Leeb, Trzecia Rzesza w świetle Norymbergi, bilans tysiąca lat, Książka i Wiedza” 1979, s. 361-362, 393- 394,
Inne tematy w dziale Kultura