Kazimierz Moczarski był pracownikiem Wydziału Informacji Biura Informacji i Propagandy (BIP) Komendy Głównej AK. W 1945 r., po tzw. wyzwoleniu przez Armię Czerwoną, Moczarski został aresztowany i osadzony w więzieniu MBP na ul. Rakowieckiej.
„Dzisiaj piszemy historię międzywojenną, okupacyjną i początków Polski Ludowej na waszych skórach i kościach, a dzisiejsze i jutrzejsze podręczniki historii są i będą pisane tak, jak my chcemy” - poinformował Kazimierza Moczarskiego podczas przesłuchania płk Józef Dusza z Departamentu Śledczego MBP.
Prezes Zarządu Głównego ZBoWiD Janusz Zarzycki w następujący sposób ustalał w 1963 r. „zasady” pisania najnowszej historii Polski: „Wydarzenia, działania muszą być oceniane, informacja o nich musi być obiektywnie prawdziwa, ale nie może ona być obiektywistycznie podawana, trzeba oceniać naszą historię, nasze tradycje z punktu widzenia interesów i dążeń postępowych sił narodu”.
Trudną wiedzę, co na danym etapie historii jest jeszcze pozytywne, a co już nie, posiadał tylko Komitet Centralny PZPR. Dostosowaniem historii do aktualnych potrzeb rządzących PRL-em zajmowali się wyłącznie wyselekcjonowani, zaufani historycy partyjni. Oni produkowali prace, których celem było „utrwalanie władzy ludowej”, a nie przekazywanie prawdy historycznej. Zaufani historycy wywodzili się z pionu politycznego Ludowego Wojska Polskiego oraz Urzędu Bezpieczeństwa, jak np. mjr. Stefan Skwarek, który karierę rozpoczynał jako wartownik w UB na Kielecczyźnie. Potem, poprzez różne kursy dokształcające MSW, został "naukowcem" Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR.
Innym autorem z ubeckim rodowodem był ppłk Ryszard Nazarewicz. Nazarewicz przebywał w czasie okupacji sowieckiej 1939-1941 we Lwowie; później znalazł się w Warszawie, a od 1943 był szefem wywiadu GL-AL w okręgu Częstochowa. Po wejściu do Polski Armii Czerwonej Nazarewicz został funkcjonariuszem w Miejskim Urzędzie Bezpieczeństwa w Łodzi, gdzie szefem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa był inny „partyzant” z Gl-AL Mieczysław Moczar. Według danych resortowych Nazarewicz jako członek UB brał udział "w okresie od dnia 21.II.1945 r. do dnia 31.XII.1947 r. [...] w walce z bandami i reakcyjnym podziemiem". Pozostawał funkcjonariuszem MBP do 30 października 1959 r., kiedy z "resortu" przeszedł do walki na "froncie ideowym".
Historykiem został też inny pracownik bezpieki, Tadeusz Walichnowski, po zakończeniu służby w MSW w styczniu 1969 r.
„Naukowcy” z UBeckimi rodowodami funkcjonowali do końca PRLu. Ofiarami działalności takich historyków są całe pokolenia Polaków, których świadomość historyczna została wypaczona i zafałszowana.
Po 1989 r. zaczął się okres rzetelnych badań naukowych i odkłamywania najnowszych dziejów Polski, ale nie przeprowadzono rzetelnej krytyki najważniejszych publikacji historyków partyjnych, traktując je jedynie jako skansen minionej epoki. Ten brak rozliczenia z historiografią PRL po 1989 roku spowodował, ze niektórzy dalej traktują publikacje partyjnych historyków PRL-u jako wynik poważnych badań naukowych. Jak słusznie zauważył Grzegorz Motyka "książki tego typu były wydawane w masowych nakładach. Wiele z nich [...] przez lata znajdowały się w wykazach lektur szkolnych. Niewątpliwie oddziaływały na świadomość społeczną i byłoby naiwnością sądzić, że nie pozostał po nich żaden ślad. Warto zadać pytanie, na ile dziś wpływają na ocenę PRL. "
W ostatniej dekadzie PRL-u zaczęto publikować książki w tzw. drugim obiegu. Jedną z nich był pod-ręcznik do historii Polski pt. "Najnowsza historia Polski", wydawany w latach 1982-87 przez podziemne wydawnictwo „Krąg”. Autorem, ukrytym pod pseudonimem Andrzej Albert, był Wojciech Roszkowski. Ten podręcznik kształtował myślenie wielu ludzi o najnowszej historii Polski. Za takie wydawnictwa można było trafić wtedy do więzienia.
W latach 90. Wojciech Roszkowski wraz z Anną Radziwiłł, wydali wspólnie w PWN cykl podręczników do historii Polski, najpierw dwutomowy, potem czterotomowy. Wojciech Roszkowski jest również autorem książki "Półwiecze" będącej syntezą historii politycznej świata po 1945 r. a także „Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej”, która otrzymała wiele nagród.
***
„Młode pokolenie musi poznać prawdę o najnowszej historii Polski’ – oświadczył szef Ministerstwa Edukacji Narodowej po objęciu stanowiska w 2020 r.
W marcu 2022 r. Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło rozporządzenia wprowadzające zmiany w nauczaniu historii w szkołach średnich (licea i technika). Wprowadzone zmiany obejmują m.in. nowy przedmiot „Historia i teraźniejszość” oraz podstawy programowe przedmiotów historia (zakres podstawowy i rozszerzony) i wiedza o społeczeństwie (zakres rozszerzony).
Zmieniona podstawa programowa historii oraz wiedzy o społeczeństwie (w zakresie rozszerzonym) oraz zmiany w tym zakresie w ramowych planach nauczania dla publicznych szkół będą wdrażane sukcesywnie od roku szkolnego 2022/2023 począwszy od klasy pierwszej liceum ogólnokształcącego i technikum. MEN poinformowało też, że kwalifikacje do nauczania przedmiotu historia i teraźniejszość mają nauczyciele, którzy posiadają kwalifikacje do nauczania historii i wiedzy o społeczeństwie.
MEN ogłosił tez konkurs na podręcznik do nowego przedmiotu „Historia i teraźniejszość”.
Jako pierwsze zareagowało wydawnictwo „Biały Kruk”, zgłaszając książkę pt. "Historia i teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 1. 1945-1979", której autorem jest prof. Wojciech Roszkowski. Zgodnie z obowiązująca procedurą podręcznik został przekazany do recenzji. Opinie merytoryczne były pozytywne (recenzenci: prof. Tadeusz Wolsza, dr Rafał Drabik i mgr Klemens Stróżyński), podręcznik został więc dopuszczony do użytku w szkołach.
Jednocześnie ze zgłoszeniem podręcznika w MEN , wydawnictwo „Biały Kruk” opublikowało na swoim portalu internetowym fragmenty podręcznika, które wywołały oburzenie w lewicowych mediach. Szczególne wzburzenie wywołał cytat z podręcznika, który demaskuje skłonności pedofilskie jednego z czołowych polityków lewicy współczesnej Europy. Chodzi o Daniela Cohn-Bendita, który w latach 60. i 70. otwarcie mówił o tym, jaką przyjemność sprawiają mu czyny zabronione z dziećmi.
Od kilku dni lewicowe media zachłystują się z oburzenia na inny cytat, dotyczący metody zapłodnienia in vitro.
Kilka dni temu podręcznik ukazał się nakładem wydawnictwa Biały Kruk sp. z o.o. w postaci papierowej i cyfrowej, a prof. Roszkowski stał się obiektem zmasowanej nienawiści. W lewicowych mediach prezentowane są opinie różnych person, które zarzucają profesorowi brak intelektualnych kwalifikacji do pisania podręczników do nauki historii. Ich zdaniem, utracił je już w 2004 r. zostając europosłem PiS, a rok później członkiem honorowego komitetu poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
„Dostał od PiS zadanie przeciągnięcia młodzieży na stronę katolickiego ultrakonserwatyzmu” – to jedno z łagodniejszych określeń prof. Roszkowskiego.
„Jego podręcznik to ideologiczne bzdury. Roszkowski po prostu poczuł misję i "popłynął" – to ocena publicysty OKO.Press Adama Leszczyńskiego.
Odnosząc się do tych krytycznych ocen prof. Grzegorz Kucharczyk powiedzial:
Podręcznik pana prof. Roszkowskiego łamie pewien monopol. Prezentuje zupełnie inną wizję historii Polski i świata po 1945 roku, niż prezentują to różni internetowi influencerzy. Ten podręcznik idzie po prąd, jest zaprzeczeniem. A każda tego typu sytuacja rodzi sprzeciw. .
***
W tym roku, 20 czerwca, profesor Wojciech Roszkowski ukończył 75 lat. Uroczystości jubileuszowe miały miejsce 2 lipca i rozpoczęły się mszą dziękczynną w bazylice Matki Bożej Anielskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej.
Jednym z gości, którzy 2 lipca przybyli do Kalwarii Zebrzydowskiej był prof. Andrzej Nowak, który wygłosił laudację dla jubilata. Rozpoczął ją od omówienia zadań jakie postawił historii rzymski prawnik i polityk Marek Cyceron:
„[…] Odpowiedź na pytanie, dlaczego historia jest nauczycielką życia, nie jest wcale oczywista. Historia może bowiem być fałszywą nauczycielką, albo też nauczycielką odrzuconą. W takiej sytuacji nauczycielem historii staje się samo życie. I to jest właśnie moment, którego doświadczamy.[…]
Samo sformułowanie, sam topos „Historia nauczycielką życia” pochodzi z dzieła Marka Cycerona (106 r. przed Chrystusem – 43 r. przed Chrystusem), wybitnego oratora, prawnika i polityka rzymskiego. […] Zdanie „Historia nauczycielka życia” („magistra vitae”) pochodzi z dialogu „De oratore” […] Cyceron używa w nim całej serii określeń. Najpierw mówi, że historia jest świadkiem przeszłości, świadkiem czasów – „testis temporum”. Przekazywanie prawdy o przeszłości, aby jej nie ukryto, aby amnezja nie uczyniła nas bezradnymi wobec rzeczywistości, to bardzo ważna funkcja historii. Pamięć historyczna jest bardzo potrzebna. Drugim sformułowaniem Cycerona jest „życie pamięci” – „vita memoriae”. Dzięki historii nasza pamięć żyje bowiem dłużej niż my sami, nie kończy się bowiem z nami, z naszymi dziećmi czy wnukami. W przekazie rodzinnym trwa może kilkadziesiąt lat, może sto, ale aby ten przekaz ułożył się w coś trwalszego, co daje nam poczucie zadomowienia w czasie i orientację w nim, potrzebna jest właśnie historia.
Trzecim elementem w serii określeń Cycerona jest sformułowanie „światło prawdy” – „lux veritatis”. Łączy się ono z pierwszym określeniem „świadka przeszłości”. Otóż świadek ten może być bowiem fałszywy, ten świadek może kłamać, jakże często wiemy to ze współczesnego doświadczenia. Często stykamy się z kłamstwem zwłaszcza w życiu publicznym, często spotykamy się z kłamstwem w historii spisywanej. Dobra historia musi zatem spełniać wszystkie określenia których używa Cyceron, musi być także – a może nawet przede wszystkim – świeca prawdy, światłem prawdy. Żeby tak własnie było, człowiek który opowiada historie, musi najpierw rozróżniać prawdę i kłamstwo. Cecha ta szczególnie ważna jest w czasach współczesnych, w których pojęcia te są rozchwiane i celowo zamazywane. Wydaje nam się czasem, że to dopiero nasza epoka przyniesiona zatarcie podstawowych kategorii, dzięki którym odróżniamy prawdę od fałszu, dobro od zła. Tymczasem to zjawisko towarzyszy spisanej historii od samego początku, odkąd ją znamy. […]
Ostatnim, czwartym elementem w układance Cycerona o znaczeniu historii jest „nuntia vetustatis”, czyli posłanniczka czasów dawnych, a więc przekazicielka tradycji. Jeśli historia nie jest przekazicielką tradycji, to jest ciągiem powtórzeń bez znaczenia, jakimś kołowrotkiem. Tradycja jest bowiem czymś sensownym, jest wydobywaniem z przeszłości tego, co najlepsze, tego co nas zobowiązuje, i czego lekkomyślnie nie możemy odrzucić. To wszystko składa się na historię – skuteczną nauczycielkę życia.
[…]
Ogromnie się cieszę, że tak własnie rozpoczyna od opisu, czym są ideologie, swą najnowszą książkę „Historia i teraźniejszość” prof. Wojciech Roszkowski. Czyni to, żebyśmy nie ulegli zideologizowanej wersji historii. Która z góry zna odpowiedzi na pytania o przyszłość w imię pewnej wizji postępu, w imię pewnej wizji przyszłości. A przecież o przyszłości wiemy na pewno tylko tyle , że nic nie wiemy. To jest jedyna wiedza, jaka może podzielić się historyk w sprawie przyszłości. Wszystko inne jest ideologią. To właśnie ideologia postępu, która w XVIII wieku krzepnie, formułuje się w sposób zdecydowany, przynosi przekonanie, że horyzont naszych oczekiwań, wyobrażania sobie własnej przyszłości – porzuca całkowicie związek z przestrzenią doświadczenia. Odrzucamy tę niepotrzebną już przestrzeń, bo mamy przed sobą pewną nową wizję i jej się trzymamy. To zaś, czego nauczyli się nasi rodzice przez pokolenia od naszych przodków, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Ta ideologia postępu wygłaszana jest tonem bardzo apodyktycznym przez tych, którzy takiej historii uczą. Odnajdujemy ja we wstępie do francuskiej „Encyklopedii” z 1751 r., w którym D’Alembert wygłasza kategoryczne zdanie, że historia jest sędzią sprawiedliwym i jednocześnie bezwzględnym dla tych, których sądzi w imię postępu. Właśnie w imię owej ideologii historia ocenia, że ten król był „reakcyjny”, czyli „zły”, i trzeba go ściąć, a ten był „postępowy”, więc należy go wynieść na piedestał. Nowa ideologia postępu z góry to określa – surowo i „sprawiedliwie”.
Wobec rozmaitych tego typu nadużyć, będących zbiorem wyroków potępiających, odrzucających, to co „złe”, „reakcyjne”, niepasujące do ideologii, a wyszukujących z przeszłości zwiastunów postępu, zbuntowali się na początku XIX wieku historycy występujący pod sztandarem Leopolda Ranke (1795 -1886). Ten wielki niemiecki dziejopis powiedział, że nie chce być sędzią przeszłości, a tym bardziej nie chce być prorokiem przyszłości, że chce tylko opowiadać jak naprawdę było. I to jest bardzo ważna rola historii – opowiadać jak naprawdę było, trzymać się tej funkcji, którą wyraża sformułowanie Cycerona „światło prawdy”, żebyśmy jako historycy nie zagubili najważniejszego zadania, jakim jest służenie prawdzie w opowieści o przeszłości. […]
[…] myślę, że rzetelne, uczciwe połączenie wszystkich czterech elementów, które Cyceron wymienia w swoim dialogu „De oratore”, jak to robi prof. Roszkowski, jest właśnie próba walki z zafałszowaniem historii w imię ideologii czy też rozumianego na różne sposoby postępu.
Te ideologie mogą być oczywiście różne, o tym jakie kształty mogą przybierać, można dowiedzieć się z książki prof. Roszkowskiego „Historia i teraźniejszość”. Prof. Roszkowski wykonuje wielką pracę na rzecz połączenia na nowo zaangażowania obywatelskiego z uczciwym wykonywaniem funkcji strażnika prawdy o przeszłości. Nie można tej funkcji obywatelskiej porzucić, bo należymy do wspólnoty, której jest to potrzebne. […]
Następnie prof. Andrzej Nowak przedstawił „kontrowersje”, jak to się umownie i delikatnie nazywa, które wywołuje ksiąska prof. Roszkowskiego „Historia i teraźniejszość”.
[…] Ze smutkiem stwierdziłem, ze są w moim środowisku historycy, nawet członkowie podręcznikowej komisji PAU, którzy uważają, że w książce-podręczniku do liceum nie powinno być wzmianki o Jałcie (konferencji jałtańskiej w 1945 r.), ponieważ może ona kształtować u młodych ludzi postawy frustratów, mogących mieć jakieś pretensje do Zachodu…
Mam wrażenie, że takie głosy własnie odzwierciedlają swoistą mentalność, która chce odrzucić prawdę o historii w imię – „postępu”. […] nie powinniśmy sobie zawracać głowy jej szczegółami, dociekać, kto kogo napadł 1 września 1939 roku, kto kogo zdradził, kto kogo mordował, a kogo mordowano, jak również kto kogo napadł 24 lutego bieżącego roku. To już chodzi bowiem o zapomnienie, o amnezję tego własnie rodzaju – o wzięcie w nawias nawet najbardziej oczywistych, najbardziej współczesnych konstatacji faktów, które są niewygodne z ideologicznego punktu widzenia. Historii już w ogóle nie powinno być, bo historia się skończyła, jak to zadeklarował 33 lata temu pewien mało znający dzieje politolog amerykański japońskiego pochodzenia.
Powszechność i potężny nacisk medialny tego rodzaju postawy bezwzględnie wymaga powrotu do realizacji zadania, jakie postawił historii Cyceron. Uczciwie wykonywane może nas ono uchronić przed sytuacją, z która mamy do czynienia obecnie, że to życie naucza historii i że naucza skutecznie dopiero przez krwawe ofiary, które byłyby może do uniknięcia, gdybyśmy dali się wcześniej pouczyć wiernej prawdzie historii…
[…] byłem niedawno w Wilnie, gdzie zaobserwowałem, że w obecnej sytuacji przedstawiciele litewskich środowisk intelektualnych lgną do Polski. Jeszcze kilka lat temu nad Wilią wspominano Polskę jako nieledwie główne zagrożenie, jako pewnego rodzaju czarną chmurę, która wisi nad tożsamością litewską. Jednak teraz, kiedy Rosja Władymira Putina bezpośrednio grozi już agresją na Litwę, kiedy kanclerz Niemiec Scholz ogłasza z nieprawdopodobną butą, że Unia Europejska powinna zmusić Litwę do stworzenia czy otwarcia na nowo korytarza (tak jest! Niemiecki kanclerz użył tego właśnie słowa) łączącego Federację Rosyjską z Kaliningradem – teraz następuje zmiana. Kanclerz Niemiec domagający się otwarcia korytarza z Rosji do Prus Wschodnich, czyli do Kaliningradu, pokazuje pewnego rodzaju zagubienie pamięci historycznej. To sprawia jednakże, że otwierają się oczy ludziom, którzy do tej pory mówili „korytarz” (pojęcie geopolityczne z 1939 r.) – to są sprawy zamierzchłe , niepotrzebne, po co o tym mówić, że niedawno temu była taka kwestia, że byli francuscy publicyści, którzy mówili, że nie warto umierać za Gdańsk…. Ta niechęć do „umierania za Gdańsk” skończyła się, jak wiemy śmiercią pięćdziesięciu kilku milionów ludzi. A można było wcześniej zlikwidować rządy Hitlera, razem z tą agresywną ideologią, ratując wiele milionów ludzkich istnień. Tak właśnie życie uczy historii. Przypomina ją w sposób nieodparty.
Przykład drugi. Spotkałem niedawno w Sanoku nauczyciela szkoły średniej, który mówił, że od czasu wojny narzuconej przez Rosję Ukrainie bardzo ułatwiły się lekcje historii o Żołnierzach Wyklętych, o II wojnie światowej. Nagle okazało się, że tamte dzieje to jest coś autentycznego, żywego, że republika doniecka czy ługańska jest jak Polska PKWN-u. Niby są jakieś własne władze, tyle tylko, że w całości zależą od Moskwy. Okazuje się, że są jacyś partyzanci, którzy walczą przeciwko tej niezależnej władzy. Okazuje się, że wojna jest rzeczywistością, która nie zniknęła, nie skończyła się – są agresorzy i są ci, którzy bronią swojego domu. Historia staje się nauczana przez życie i to zaczyna docierać do młodszego pokolenia.
Jeszcze jedno moje doświadczenie sprzed kilku dni: z obchodów w Warszawie 40. rocznicy Solidarności Walczącej. W uroczystości wzięło udział ok. 200-300 bardzo sympatycznych osób, mniej więcej w moim wieku. Zgromadziliśmy się w namiotach rozstawionych na Rakowieckiej, na dziedzińcu aresztu śledczego i więzienia. Po zakończeniu obchodów czczących czasy i czyny Solidarności Walczącej nie można było się dostać do centrum Warszawy, bo przechodził tamtędy Marsz Równości. Dojechałem w końcu na Dworzec Centralny i zobaczyłem dziesiątki tysięcy, rzeczywiście ilość była oszałamiająca, uczestników tego marszu. Szokujące było to, że szły w nim dzieci i młodzież szkolna w wieku gdzieś od 11 do 20 lat, wymalowane na tęczowo. Swoista „krucjata dziecięca” (raczej może – antykrucjata). To na pewno nie są złe dzieci. One po prostu nie poznały jeszcze życia. Znają tylko komunikaty nadawane przez „media społecznościowe”, przez nacisk środowiska medialnego. Ono nadaje przekaz kolejnych wersji/snobizmów ideologii postępu, ideologii nierzeczywistości, która z okrzykiem nienawiści wobec tego co jest i co było, ma zastąpić rzeczywistość. Życie jednak prędzej czy później dotrze do tych dzieci i nauczy je historii. W końcu znajdą swoje miejsce. Oby nie za zbyt wysoką cenę.
Myślę o tym doświadczeniu, które czasem wywołuje u nas załamanie rąk, że wobec zmasowanej akcji nienawiści i nierzeczywistości nie dotrze do nich prof. Roszkowski ze swoim przesłaniem, które zawarł w podręczniku „Historia i teraźniejszość”. Fala owej zmasowanej nienawiści próbuje z tego podręcznika zrobić niemal podręcznik pedofilii… Do tego stopnia można odwrócić rzeczywistość, kiedy taką kampanię wytwarzają ci, którzy chcą zniszczyć historię. Życie ostatecznie upomina się jednak o prawdę, o rzeczywistość. Dlatego ci, którzy służą rzeczywistości, którzy służą prawdzie, którzy trzymają tę „świecę prawdy” w ręku, zasługują na wdzięczność i uznanie.
***
Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:
• https://www.tygodnikpowszechny.pl/kim-jest-wojciech-roszkowski-autor-podrecznika-do-historii-i-terazniejszosci-176643
• https://ksiazki.wp.pl/napisal-podrecznik-do-hit-kim-jest-profesor-wojciech-roszkowski-6800670318595040a
• https://polskieradio24.pl/130/5925/artykul/2978147
• Andrzej Nowak, „Zagubienie pamięci o nas samych prowadzi do katastrofy”, WPIS, nr 7-8 (141-142), 2022 r.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo