14 grudnia 1993 r. w Moskwie zostalo podpisane porozumienie między Ministerstwem Obrony Narodowej RP i Ministerstwem Obrony FR w sprawie zasad wzajemnego ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych Rzeczpospolitej Polskiej I Federacji Rosyjskiej w przestrzeni powietrznej obu państw.
W art. 11 porozumienia z 1993r. mowa jest o tym, że „Wyjaśnienia incydentów lotniczych, awarii i katastrof, spowodowanych przez polskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej Federacji Rosyjskiej lub rosyjskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej prowadzone będzie wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie.”
W dniu 10 kwietnia 2010 roku szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów i zastępca przewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, płk Mirosław Grochowski otrzymał informację, że w Smoleńsku doszło do katastrofy samolotu państwowego Tu154M, na pokładzie którego znajdowała się delegacja państwowa z prezydentem RP, udająca się na uroczystości upamiętnienia 70. rocznicy zbrodni w Katyniu.
Z wywiadu udzielonego przez płk Grochowskiego "Dlaczego nie powstała wspólna komisja" (Nasz Dziennik, 9 sierpnia 2011 r.):
[...] O katastrofie dowiedziałem się drogą służbową od starszego inspektora bezpieczeństwa lotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego o godz. 9.12. Nie poleciałem do Smoleńska od razu, trzeba było bowiem wszystko zorganizować tu, na miejscu, skompletować komisję. Zająłem się tym natychmiast. Pierwszy samolot Jak-40 startował z Warszawy o godz. 15.30. Inspektorat ma siedzibę w Poznaniu, wobec czego członkowie komisji wytypowani z Warszawy i okolic zgłosili się do tego lotu. Na tej zasadzie udał się do Smoleńska pan Edmund Klich – on sam zresztą wcześniej do mnie dzwonił i zgodnie z zasadami współpracy komisji uznałem, że może być jej członkiem. Jak mówi procedura, to szef Inspektoratu proponuje skład komisji do każdego zdarzenia lotniczego, a minister go zatwierdza swoją decyzją. Wylecieliśmy ok. godz. 16.30 z Poznania do Warszawy. Pogoda w Smoleńsku była nieodpowiednia, wobec czego o godz. 20.00 podjąłem decyzję, że lecimy nazajutrz rano. I tak się stało. Do katastrofy podeszliśmy tak jak do każdego wypadku lotniczego. Zabraliśmy sprzęt pomocny na miejscu: aparaturę pomiarową, geodezyjną, wykrywacze metali, sprzęt fotograficzny. [...]
Powołując tych rzeczoznawców w dniu 10 kwietnia, płk Grochowski zakładał, ze zgodnie z "Porozumieniem między MON RP a Ministerstwem Obrony FR w sprawie zasad wzajemnego ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych RP i FR w przestrzeni powietrznych obu państw z dnia 14 grudnia 1993 r.", badania katastrofy będą prowadzone przez wspólną komisję złożoną z ekspertów rosyjskich i polskich.
W dniach 10 i 11 kwietnia władze rosyjskie respektowały jeszcze porozumienie z 14.12.1993 r. i dlatego Rosjanie zgodzili się wpuścić na teren FR ową komisję. Gdyby nie respektowały, to ci wszyscy rzeczoznawcy i prokuratorzy zostaliby przez Rosjan internowani zaraz po wylądowaniu na smoleńskim lotnisku samolotu Jak-40, który ich tam dostarczył, bo to byli oficerowie NATO, czyli wrogiego bloku.
W ten sposób w Smoleńsku znaleźli się rzeczoznawcy płk Grochowski, Benedict i Targalski, razem z prokuratorami Parulskim i Rzepą z Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz ówczesnym przewodniczącym Państwowej komisji Badania Wypadków Lotniczych, płk Edmundem Klichem.
Ze względu na to porozumienie z grudnia 1993 r., wojskowi prokuratorzy w nocy z 10 na 11 kwietnia 2010, podpisali porozumienie z wojskowymi prokuratorami rosyjskimi dające im szerokie uprawnienia w śledztwie.
Z wywiadu z płk Grochowskim:
[...] Pierwsze spotkanie z członkami komisji, która wtedy zajmowała się… no, przynajmniej wrakiem, odbyło się 12 kwietnia rano. Tam było czterech czy pięciu przedstawicieli Polski, gen. Bajnietow i pan Morozow, który został przedstawiony jako zastępca Bajnietowa. Jeszcze jeden zastępca był w Moskwie, przy rejestratorach. Na tym spotkaniu zaczęliśmy rozmawiać, na jakich zasadach pracujemy. Zaproponowałem, że co najmniej sześciu członków mojej grupy powinno się znaleźć w składzie komisji Federacji Rosyjskiej, której przewodniczącym (tak się przedstawiał) był generał. Podałem nazwiska. Zaproponowałem, że będę zastępcą generała, moim z kolei zastępcą miał być pan Edmund Klich. W skład komisji miało wejść po dwóch polskich ekspertów do podkomisji lotniczej i technicznej. […]To oznacza, że strona polska miałaby dość silną pozycję w tej komisji. Członek komisji ma pełne prawa. Ma swój głos.
Opierałem się na doświadczeniach z badania katastrofy białoruskiego samolotu Su-27 [rozbił się 30 sierpnia 2009 r. na pokazach akrobacji lotniczych w Radomiu]. Wtedy byłem przewodniczącym komisji. Włączyliśmy białoruskich ekspertów do komisji jako stałych członków. Badanie zakończyło się i obie strony nie wniosły zastrzeżeń.
Był też wypadek naszego śmigłowca na Białorusi [31 października 2009 r. kania Straży Granicznej rozbiła się po drugiej stronie pasa granicznego] i jeszcze inne. […]
Pan generał zanotował nasze propozycje i powiedział, że będzie się konsultował z Moskwą. Rozmowa była rzeczowa, ze strony rosyjskiej nie czułem żadnej niechęci. Zawsze trzeba wybrać jakiś wariant działania, żeby obie strony były usatysfakcjonowane. Przedstawiłem nasze potrzeby. Chodziło o zgodę na używanie naszych krótkofalówek, o przepustki do wraku. Już wtedy prosiłem też o możliwość zgrania rozmów z wieży i jeszcze kilka innych spraw. Powiedział, że się tym wszystkim zajmie. Podczas tych rozmów był też temat, czy to powinien być aneks 13, czy nie. Dla mnie to nie było tak istotne. Zależało mi głównie na tym, żebyśmy uczestniczyli w pracach tej komisji na zasadach, jakie zaproponowałem.
Potem dowiedziałem się od pana Edmunda Klicha, że nastąpiła zmiana zasad procedowania.
Upewniłem się, czy tak rzeczywiście jest. Zapytałem też pana Morozowa, czy od tej chwili jest przewodniczącym. Odpowiedział, że tak. Wtedy stało się dla mnie jasne, że MAK przejmuje to badanie. [...]
Po ustaleniach "na gębę" miedzy Donaldem Tuskiem i Władymirem Putinem, władze rosyjskie przestały respektować porozumienie z grudnia 1993 r. Przyjęto wtedy, że badania katastrofy państwowego samolotu RP będą prowadzone zgodnie z regułami opisanymi w Załączniku 13 do Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym, przez komisję MAK (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy Federacji Rosyjskiej).
15 kwietnia 2010 r. minister Klich udzielił płk Klichowi pełnomocnictwa do występowania w roli polskiego akredytowanego przy komisji MAK (Pełnomocnictwo dla Edmunda Klicha podpisane przez Bogdana Klicha 27/MON z dnia 15.04.2010r.).
Jako akredytowany przy komisji MAK płk Edmund Klich, dobrał sobie do współpracy kilku rzeczoznawców, którzy byli już w Smoleńsku. Był to wspomniany płk Grochowski, oraz płk Benedict i płk Targalski. Jak utrzymuje Edmund Klich w swojej książce pt.: "Moja czarna skrzynka", a także w licznych wywiadach prasowych i telewizyjnych, jego pomocnicy do żadnych badań nie zostali dopuszczeni, zresztą na niewielu rzeczach się znali (np. samolot tupolew był im znany raczej z widzenia).
Większość prokuratorów wraz z rzeczoznawcami wróciła do kraju 15.04.2010 r., bo przestała obowiązywać delegacja do ich bytu, wynikająca z wojskowego porozumienia z 1993 r., a pojawiła się instytucja akredytowanego przy MAK.
Wśród tych którzy wrócili był m.in. płk dr inż. Antoni Milkiewicz, rzeczoznawca mający doświadczenie w badaniu katastrof dużych samolotów pasażerskich. Płk Milkiewicz był bowiem przewodniczącym podkomisji technicznej badającej przyczyny i okoliczności katastrofy samolotu Ił-62 w Lesie Kabackim w maju 1987 r., która ustaliła, że pierwotną i główną przyczyną katastrofy były wady konstrukcyjno-technologiczne silnika D-KU30. I to zostało zapisane w raporcie. Raport wywołał wściekłość Rosjan, którzy początkowo nie chcieli się zgodzić na jego przyjęcie. W końcu ustąpili, ze względu na twarde stanowisko członków komisji technicznej. Również przewodniczący komisji rządowej, Zbigniew Szałajda, wiceprezes Rady Ministrów, okazał w tej sprawie zdecydowanie i konsekwentnie bronił interesów polskiego państwa.
Minister Obrony Narodowej, Bogdan Klich, powołał Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego w celu zbadania katastrofy rządowego samolotu TU154M nr boczny 100 która miała miejsce 10.04.2010 r. w Smoleńsku czyli na terenie Federacji Rosyjskiej dopiero 27 kwietnia 2010 r. W piśmie powołującym tę komisję minister Klich przywołał art. 140 ust. 1 ustawy z dnia 3 lipca 2002 r. Prawo lotnicze oraz rozporządzenie z 2004 r. wydane na podstawie art.140 ustawy Prawo Lotnicze.
Oto treść art. 140 ust.1
Art. 140.
1. Badanie wypadków i poważnych incydentów lotniczych w lotnictwie państwo-wym zaistniałych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i w polskiej przestrzeni powietrznej prowadzi Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnic-twa Państwowego, zwana dalej „Komisją Lotnictwa Państwowego”, powoływana przez Ministra Obrony Narodowej w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw wewnętrznych na okres jednego roku.
1a. Badanie wypadków i poważnych incydentów lotniczych w lotnictwie państwowym ma na celu ustalenie ich okoliczności i przyczyn oraz wydanie zaleceń i wniosków dla zapobieżenia podobnym wypadkom i incydentom w przyszłości.
1b. Komisja Lotnictwa Państwowego może prowadzić badania wypadków i poważnych incydentów lotniczych zaistniałych poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, w których uczestniczyły statki po-wietrzne lotnictwa państwowego, jeżeli przewidują to umowy międzynarodowe, których Rzeczpospolita Polska jest stroną, albo jeżeli właściwy organ obcego państwa przekaże tej Komisji uprawnienia do przeprowadzenia badania, albo jeżeli sam nie podjął badania.
Paragraf 6 rozporządzenia z 2004 r., stanowi, że Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotnictwa Państwowego nie bada wypadków na terenie państw obcych. Od tej zasady przewidziane są wyjątki tzn.
- państwo obce nie podejmuje działania,
- państwo obce udziela delegacji do prowadzenia badań,
- zostaje zawarta umowa z państwem na którego terytorium doszło do wypadku.
W przypadku katastrofy Tu154M w Smoleńsku, żaden z tych wyjątków nie miał miejsca, czyli powołana przez ministra Bogdana Klicha KBWL PL, zwana potocznie komisją Millera, nie miała w istocie umocowania prawnego. Dopiero po kilku miesiącach od katastrofy zmieniono ustawę Prawo Lotnicze - jeżeli chodzi o art. 140.
W art. 140 ust. 1 pkt. b, zostało zapisane „Komisja Lotnictwa Państwowego, może prowadzić badania wypadków i poważnych incydentów zaistniałych poza terytorium Rzeczpospolitej Polskiej”. To już jest przepis dodany po katastrofie. Tego przepisu w starym prawie lotniczym nie ma i dlatego ta komisja nie ma umocowania prawnego.
Natomiast zmiana rozporządzenia w sprawie funkcjonowania Komisji Lotnictwa Państwowego została dokonana dopiero 27 czerwca 2012 r. przez ministra Siemoniaka (następcę pana ministra Klicha)
Strona rosyjska nie przyjęła zaproszenia do delegowania akredytowanego przy KBWL LP, i jej członków, ani powołanych przez tą komisje rzeczoznawców, na teren FR nie wpuszczała. Nie uznając tej komisji de facto, strona rosyjska nie uznaje raportu końcowego będącego rezultatem jej pracy.
***
Działając w sposób opisany powyżej, rząd Donalda Tuska stworzył Rosjanom komfortową sytuację - Rosjanie mogą od 12 lat prowadzić odrębne śledztwo w sprawie śmierci polskiego prezydenta, polskiej generalicji i polskiej elity politycznej, tylko dlatego, że administracja rządowa nie raczyła, tak jak wskazywało prawo, zastosować porozumienia z 14 grudnia 1993 roku, według którego Rosjanie zmuszeni byliby do prowadzenia wspólnego badania, w tym także uwzględnienia swobodnego dostępu obu stron do dowodów rzeczowych. Takie wspólne badanie powinno się zakończyć wspólnymi ustaleniami.
Łamiąc polski porządek prawny, administracja premiera Donalda Tuska oddała śledztwo Rosjanom, ze wszystkimi tego konsekwencjami, a w szczególności możliwością skutecznego uchylania się od zwrotu polskiej własności, zwrotu dowodów rzeczowych w polskim postępowaniu karnym, na podstawie zapisów procedury karnej obcego państwa.
Gdyby polski rząd trzymał się litery polskiego prawa, to miałby kontrolę nad przebiegiem śledztwa. Tak się nie stało. Możemy za to dziś winić Rosjan, to oczywiście ma swoje uzasadnienie. Jednak mamy jeszcze obowiązek wyjaśnić, dlaczego organy państwa polskiego postawiły nasze społeczeństwo w tak żałosnej sytuacji, że jesteśmy w pełni uzależnieni od łaski obcego państwa. Mamy bowiem taką sytuację, że Rosjanie od lat odmawiają wydania Polsce jej własności - wraku samolotu, będącego dowodem w sprawie karnej.
W kwietniu 2010 r. polskie państwo, w tak istotnym dla jego prestiżu, jego racji stanu, śledztwie, przyjęło rolę obserwatora, rolę beneficjenta działań procesowych i badawczych państwa obcego. To niebywały skandal i wstyd; trudno określić to inaczej.
10 listopada 2010 roku, z inicjatywy grupy rodzin doszło do pierwsze spotkania premiera Donalda Tuska z rodzinami ofiar katastrofy w Smoleńsku. Podczas tego spotkania, członkowie rodzin ofiar pytali m.in. dlaczego przyjęto załącznik 13 do Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym jako podstawę badanie katastrofy. Jak relacjonuje Wassermann, jeden z ministrów rządu Donalda Tuska zaczął nas przekonywać, że to świetny ruch.
„wiedzieliśmy, że Rosjanie nie dotrzymują umów, więc musieliśmy znaleźć sztywne ramy współpracy. Była umowa z 1993 roku i konwencja chicagowska. Uznaliśmy, ze konwencja daje nam więcej praw”.
Andrzej Melak zwrócił się wtedy do ministra Millera: „Czy pan wie, że zgadzając się na konwencję, pozbawiliśmy się wpływu na cokolwiek?”.
Odpowiedź wtedy była zaskakująca:
„I oto własnie chodziło. My za nic nie odpowiadamy! Nie ponosimy odpowiedzialności za ostateczny raport. Dajemy tylko nasze uwagi końcowe! To dla nas idealny układ!”
***
Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:
1. „Jak nie powstała wspólna komisja. Z płk. Mirosławem Grochowskim, szefem Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów i zastępcą przewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, rozmawia Piotr Falkowski”, Nasz Dziennik, 9 sierpnia 2011, http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/jak-nie-powstala-wspolna-komisja/
2. "Porozumienie między MON RP a Ministerstwem Obrony FR w sprawie zasad wzajemnego ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych RP i FR w przestrzeni powietrznych obu państw z dnia 14 grudnia 1993 r.”
3. Załącznik 13 do Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym. Badanie wypadków i incydentów statków powietrznych
4. Ustawa z dnia 3 lipca 2002 r. Prawo lotnicze (Dz.U. 2002 Nr 130 poz. 1112 )
5. http://www.naszdziennik.pl/wp/29752,wynik-sledztwa-nie-zaskoczy.html
6. Małgorzata Wassermann, Bogdan Rymanowski, „Zamach na prawdę”, Wydawnictwo M, Kraków, 2015, s. 73-75,
Inne tematy w dziale Polityka