wiesława wiesława
2786
BLOG

Jak warszawscy radni odpłacają za troskę o pamięć o Powstaniu Warszawskim

wiesława wiesława Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wiele razy obiecywał załatwić sprawę nadania jednej z warszawskich ulic imienia Lecha Kaczyńskiego. Po raz pierwszy w kampanii wyborczej. Później obiecywał, że doprowadzi do tego po wyborach parlamentarnych. Następnie obiecywał, że stanie się to „na pierwszej sesji” po wyborach prezydenckich. Dzisiaj w Radio Zet powiedział: 

Zacząłem rozmowy z radnymi, dlatego że to oni podejmują decyzję. Niestety na razie mam sygnały takie, że nie będzie zgody radnych, dzisiaj, kiedy są pałowane kobiety na ulicach, na to żeby wyciągać rękę w stosunku do tych, którzy się w ten sposób zachowują i Lecha Kaczyńskiego ze złamaniem prawa w Polsce i Warszawie świętują. Ja taką inicjatywę chcę przedstawić, ale oczywiście muszę ją uzgodnić z radnymi. Ja to rozumiem, że dzisiaj, w tej atmosferze byłoby to kontrowersyjne. Ale będę na ten temat rozmawiał.

Te słowa, jak też poprzednie niespełnione obietnice, nie umniejszą wielkości Lecha Kaczyńskiego. Wystawiają natomiast Rafałowi Trzaskowskiemu i warszawskim radnym świadectwo małości. To samo dotyczy osobników wypisujących na internetowych portalach obrzydliwe ataki na śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zmarłego tragicznie dziesięć lat temu.

***

31 lipca 2004 roku, w przeddzień 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego weterani walk sierpnia '44 roku przybyli do Warszawy z różnych stron Polski i świata, aby wziąć udział w otwarciu Muzeum Powstania Warszawskiego. Na tę chwilę czekali ponad pół wieku, i kto wie, jak długo musieliby jeszcze czekać, gdyby prezydentem stolicy nie został Lech Kaczyński.

Kiedy w 59 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego Lech Kaczyński zaręczył słowem honoru, że następną rocznicę powstańcy będą celebrować w Muzeum Powstania Warszawskiego, deklaracja ta została przyjęta z niedowierzaniem. Trudno było bowiem uwierzyć, że skoro nie udało się tego dokonać przez 59 lat (w tym 15 lat wolnej Polski), to stanie się to w ciągu zaledwie roku.

Powstańcy mieli powody aby nie wierzyć – wiele razy dali się nabrać na czcze obietnice władz Warszawy, wiele razy słyszeli: będziecie mieli swoje muzeum.

W 1948 roku reaktywowano Muzeum Historyczne Miasta Stołecznego Warszawy. W akcie powołującym do życia to muzeum mowa jest o utworzeniu odrębnej części pt. „Powstanie sierpniowe 1944 r. i zniszczenie miasta”. I na tym się skończyło.

W 1983 r. wojskowy prezydent Warszawy gen.Mieczysław Dębicki formalnie powołał Muzeum Powstania Warszawskiego, które zajmowało kilka niewielkich pokoików w Muzeum Historycznym. Zgromadzono w nim prawie 10 tysięcy eksponatów. „Niestety, utworzenie realnie działającego Muzeum Powstania Warszawskiego nie udało się” – mówił po latach prof. Janusz Durko, wieloletni dyrektor Muzeum Historycznego m.st. Warszawy.

W lipcu 1981 r. powstał Społeczny Komitet Organizacyjny Muzeum Powstania Warszawskiego, którego pracami kierował Aleksander Żółkiewski, uczestnik Powstania. Zorganizowano zbiórkę eksponatów i planowano ich wystawienie w ruinach Banku Polskiego przy ul. Bielańskiej, miejscu symbolicznym dla Powstania Warszawskiego. Po wprowadzeniu stanu wojennego Społeczny Komitet się rozwiązał, a za organizację muzeum wzięło się Ministerstwo Kultury i Sztuki.

„Powstańcy bronili tego gmachu do 1 września 1944 r., powstrzymując atak Niemców na Stare Miasto od południowego zachodu. […] bank był reduta powstańczą, opuszczona przez Niemców z 2 na 4 września. Do końca sierpnia trwały tu zaciekłe walki o każdą kondygnację” (z „Przewodnika po powstańczej Warszawie”). Budynek Banku Polskiego przetrwał w postaci ruiny. W latach 60. XX w. rozebrano znaczną jego część. Teren przy Bielańskiej zajmowała firma Polcolor, produkująca m.in. noktowizory dla wojska, która nie chciała słyszeć o jego opuszczeniu.

W połowie lat 80. zorganizowano konkurs na projekt siedziby muzeum. Postanowiono, że na potrzeby muzeum zostanie zaadaptowany budynek mieszczący się za ruinami banku. Jednak niemal zaraz okazało się, że Ministerstwo Kultury i Sztuki nie ma pieniędzy na inwestycje, a ponadto nie jest właścicielem działki, na której znajdował się budynek. Na początku lat 90. Wojewoda warszawski przekazał działkę w wieczyste użytkowanie firmie Polcolor, która po kilkunastu miesiącach wystawiła ją na sprzedaż. Nowym właścicielem działki została firma Reduta. W 1994 r. właściciel Reduty podpisał umowę z władzami dzielnicy Śródmieście. Zgodnie z tą umowa w części budynków miało powstać Muzeum Powstania Warszawskiego. Ponownie rozpisano konkurs na projekt architektoniczny. W 50. rocznicę wybuchu PW wmurowano kamień węgielny. Po czym powstańcy ponownie usłyszeli, że inwestycja nie może być zrealizowana z braku pieniędzy. Właściciel firmy Reduta wycofał się z wcześniejszych ustaleń, i władze miasta zaczęły poszukiwania nowej lokalizacji. Tym razem zaproponowano tereny gazowni na Woli, gdzie też toczyły się walki w 1944 r., i przystąpiono do pertraktacji z właścicielem gruntu.

Dlaczego Muzeum Powstania Warszawskiego nie mogło powstać przez tyle lat?

Bo w powojennej Polsce zakłamywano historię powstańczej Warszawy, wbijając do głowy kolejnym pokoleniom Polaków, że wprawdzie powstańcy, którzy stawili opór Niemcom byli bohaterami, ale ich dowódcy popełnili błąd wydając zgodę na wybuch Powstania.

Dariusz Gawin, zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, w rozmowie z Arturem Bazakiem, przeprowadzonej w 2007 r., mówił:

 „W epoce PRL-u W PRL-u, jeżeli w ogóle można było mówić o Powstaniu, to mówiło się tylko o bohaterstwie zwykłych żołnierzy, czyli o walce militarnej i o cierpieniu cywilów. Nie można było mówić ani o dowództwie, ani o kontekście politycznym czy międzynarodowym. Ale także nie można było mówić o głębszym sensie tej walki, tak jak oni to wtedy rozumieli. A dla nich było jasne, że chodzi o to, żeby zbudować demokratyczną Polskę. […]propaganda PRL-u robiła wszystko, aby przeciwstawić sobie dowódców Powstania i zwykłych żołnierzy. Najpierw oczywiście wszyscy byli faszystami, zdrajcami, a gen. Tadeusz Bór-Komorowski był agentem niemieckim. Tak pisano o nim w latach pięćdziesiątych. Po 1956 r. przedstawiano dowódców Powstania Warszawskiego jako niekompetentnych, szalonych, egotycznych, itd. […]

Dowódcy Powstania byli racjonalni w takich granicach, w jakich racjonalność zakłada posługiwanie się rozumem profesjonalnie w warunkach walki totalnej. Warszawa w '44 r. znalazła się pomiędzy dwoma totalitaryzmami, a one zawieszają racjonalną logikę do osiągnięcia swoich radykalnie złych celów. Sowieci po pierwszym nieudanym ataku na Warszawę, po przegrupowaniu sił mogli próbować jeszcze raz. Ale wtedy logikę militarną zastąpiła logika totalitarnej polityki (oczywiście niczego nie ma na papierze, archiwa rosyjskie są niedostępne, ale są różne poszlaki historyków). Podobnie było z Niemcami. Do czego tak naprawdę było potrzebne narodowi niemieckiemu, który się broni przed Sowietami zniszczenie całej Warszawy, wypędzenie całej ludności i zamordowanie 200 tysięcy ludzi? Mogli postępować zgodnie z logika militarną. Nie musieli dokonywać ludobójstwa. I to była logika totalitarna po niemieckiej stronie. To dlatego Powstanie Warszawskie jest najważniejszym wydarzeniem w polskiej historii XX w. Pozwala zrozumieć los Polski w całym XX w.

Pamięć o PW jest jednym z punktów zapalnych, jeżeli chcemy dyskutować o miejscu lewicy, komunistów i postkomunistów w historii Polski XX wieku.

Kłamstwo o PW było jednym z kłamstw założycielskich PRL-U, który miał dwa takie założycielskie łgarstwa. Katyń, o którym w ogóle nie można było mówić i Powstanie Warszawskie, o którym nie można było nie mówić, wobec tego o nim kłamano.

Bo PW wybuchło w tym samym czasie, kiedy uchwalono Manifest PKWN ogłaszający początek nowej władzy na ziemiach polskich. Instaluje się grupa agentów, której nikt nie popiera. Władzę zdobywa dlatego, że ma za sobą NKWD, GPU i Armię Czerwoną. A tutaj, w Warszawie, są Delegatura Rządu na Kraj, Komenda Główna Armii Krajowej, podziemny parlament, władze cywilne i milionowe miasto, które udziela im poparcia. Więc dla komunistów kłamanie o Powstaniu nie było jedynie kłamstwem historycznym, ale założycielskim. Kłamali na temat gdzie wtedy była wolna Polska i po której stronie stali zwykli ludzie. Kłamali przez 40 lat, bo Powstanie kształtuje swoją historię przez cale dziesięciolecia. Wobec tego zrobienie czegoś o Powstaniu dla powstańców to opowiedzenie też o tym, czym był PRL. Dlatego dla mnie jest logiczne, że to muzeum nie mogło powstać w latach 90.

18 listopada 2002 r. stanowisko prezydenta Warszawy objął Lech Kaczyński, wybrany w pierwszych wyborach powszechnych i bezpośrednich. Jednym z punktów jego kampanii wyborczej była budowa Muzeum Powstania Warszawskiego.

2 lipca 2003 r. Lech Kaczyński na spotkaniu z kombatantami ogłasza, że miasto przeznaczy na Muzeum Powstania Warszawskiego cały teren zabytkowej, dawno już nie działającej elektrowni, zasilającej kiedyś tramwaje warszawskie. Składa też obietnicę, że w 60.rocznicę wybuchu Powstania, 1 sierpnia 2004 r., muzeum zostanie otwarte. Miasto gwarantuje fundusze i bierze na siebie odpowiedzialność za nadzór nad postępującymi pracami i wykonawstwem całości. Tego samego dnia prezydent m.st. Warszawy Lech Kaczyński mianował Jana Ołdakowskiego swoim pełnomocnikiem ds. budowy Muzeum Powstania Warszawskiego.

18 sierpnia 2003 r. został rozpisany konkurs na opracowanie koncepcji architektonicznej Muzeum Powstania Warszawskiego. Konkurs został rozstrzygnięty 30 pażdziernika; wybrano koncepcję prof. Wojciecha Obtułowicza.

10 listopada 2003 r. został rozpisany konkurs na opracowanie koncepcji ekspozycji stałej Muzeum Powstania Warszawskiego. Konkurs został rozstrzygnięty 30 stycznia 2004. Zwyciężył zespół w składzie: Mirosław Nizio, Jarosław Kłaput, Dariusz Kunowski. 4 dni wcześniej, 25 stycznia 2004 r. prezydent Lech Kaczyński i naczelny architekt miasta, Michał Borowski podpisali pozwolenie na budowę Muzeum Powstania Warszawskiego.

8 kwietnia rozpoczęły się prace budowlane na terenie dawnej elektrowni tramwajowej.

31 lipca w parku Wolności, na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego Prymas Polski kard. Józef Glemp odprawił uroczystą mszę św. i poświęcił kaplicę powstańczą pw. bł. ks. Józefa Stanka. W Parku Wolności były czynne dwie wystawy plenerowe: niemieckich fotografii lotniczych z czasu Powstania i zdjęć ukazujących historię dawnej elektrowni tramwajowej, siedziby Muzeum Powstania Warszawskiego.

1 sierpnia kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder w obecności prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego złożył hołd poległym powstańcom przed Murem Pamięci na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego.  

Mur Pamięci to rzędy szarych granitowych płyt, na których znajdują się imiona i nazwiska powstańców, którzy polegli w walkach w sierpniu i wrześniu 1944 r. Oprócz nazwiska podano też pseudonim i stopień wojskowy powstańca. Listę nazwisk sporządził zespół archiwistów i historyków Muzeum Powstania Warszawskiego; akcja rozpoczęła się w październiku 2003 r., jako baza wyjściowa posłużyła praca historyka amatora Marka Stroka, który od 25 lat tworzył listę wszystkich uczestników Powstania.

2 października prezydent Warszawy Lech Kaczyński dokonał uroczystego otwarcia stałej ekspozycji muzeum i wygłosił przemówienie:

Szanowni Państwo,

za chwilę staniemy się świadkami historycznego wydarzenia. Wydarzenia, na które przyszło czekać polskiemu społeczeństwu bardzo długo. O wiele za długo. Otwarte zostanie Muzeum Powstania Warszawskiego. Zacznie żyć instytucja gromadząca i udostępniająca wszelkie dokumenty, na różny sposób utrwalone obrazy, przedmioty związane z Powstaniem Warszawskim – instytucja, której tak bardzo brakowało tym wszystkim, dla których pamięć 63 niezwykłych dni 1944 roku była i jest droga. Sens dzisiejszego wydarzenia jest jednak szerszy niż to, co można powiedzieć, odwołując się do słownikowej definicji muzeum. Jest ono osadzone w naszej historii i to nie tylko w historii II wojny światowej, ale także wcześniejszej i późniejszej. Jest naszym wspólnym obowiązkiem zastanowić się nad tym sensem, ukazać go, nadać tej chwili i nadać temu wszystkiemu, co będzie czynić muzeum, uroczysty charakter.

Jest więc Muzeum Powstania Warszawskiego hołdem złożonym wszystkim powstańcom, dowódcom, żołnierzom, cywilom, którzy powstanie wsparli. Jest hołdem za samą decyzję podjęcia walki i jest hołdem za to, jak walczyli, za to, że byli bodajże najlepszymi żołnierzami w tysiącletnich dziejach naszego narodu, za bezprzykładne bohaterstwo w walce, ale także za bojowy kunszt, za upór, za twardość, za gotowość prowadzenia boju do końca. Kto zna naprawdę polską historię – wie, jak często tego brakowało. Jest to muzeum hołdem dla dwustu tysięcy pomordowanych, dla ofiar ludobójczej zbrodni, której dopuścili się Niemcy. Jest to muzeum hołdem dla wszystkich żołnierzy polskiego podziemia walczących na ziemiach Rzeczypospolitej i poza tymi ziemiami, dla wszystkich, którzy nie cofnęli się przed największym ryzykiem i potrafili sięgnąć po broń w sytuacji, zdawałoby się, beznadziejnej. Jest hołdem szczególnym dla wszystkich żołnierzy akcji „Burza”, a więc także dla powstańców z Wilna i z tylu innych miejsc, gdzie oddać im hołd tak trudno. 

Jest to hołd dla tych wszystkich, którzy zginęli w walce w 1944 roku i w latach późniejszych, wszyst-kich tych, którzy odeszli w ciągu ostatnich 60 lat i dla tych, którzy są z nami dzisiaj. 

Ale to muzeum powinno być hołdem także dla tego pokolenia, którego nie ma już wśród nas. Pokolenia rodziców, wychowawców i dowódców tych, którzy walczyli, dla tych, którzy ukształtowali pokolenie AK. Pokolenie niezwykłe, wspaniałe, a zarazem, jak żadne w naszej historii, tragiczne. Niech nikt nie sądzi, że takie pokolenia pojawiają się same. To z niepodległościowego ruchu zrodzonego w końcu XIX i na początku XX w., z przykładu, jaki dała niepodległościowa walka rewolucji 1905 roku i lat 1914–1918, zrodził się system wartości przekazany kolejnemu pokoleniu II Rzeczypospolitej. Przekazany przez tych, którzy w Polskę zawsze wierzyli. To oni stworzyli system wychowawczy, który po wsze czasy powinien być przykładem skutecznej nauki patriotyzmu, nauki polskości. Powstanie Warszawskie nie było przypadkiem. Wydarzenia tej miary nie rodzą się przypadkiem. Największa w czasie II wojny światowej, trwająca dwa miesiące bitwa między wojskami niemieckimi a oddziałami w konspiracji nie byłaby możliwa bez tego szczególnego fenomenu, jakim była zdeterminowana, niecofająca się przed niczym wola niepodległości. 

I właśnie to określenie wydaje się wyjaśniać najwięcej, nadawać sens wydarzeniu sprzed 60 lat. Powstanie Warszawskie było wielkim czynem niepodległościowym, było walką o wolność Polski, o prawo do własnego państwa, do własnych decyzji, do bycia u siebie. Wola niepodległości jest nieodłącznie związana z poczuciem godności. Żołnierze akcji „Burza”, warszawscy powstańcy, walczyli o niepodległość, o godność narodową i ludzką, o to, co zostało Polakom odebrane i co chciano im odebrać ponownie. 

Tak – była to walka na dwa fronty, jak to później nieustannie twierdzili, bezwiednie odsłaniając swą twarz zdrajców, komuniści. Była taką walką, bo kto chciał wtedy, przed 60 laty, bronić niepodległości, godności, wolności, bronić imponderabiliów – ten taką walkę podjąć musiał. I naród to zrozumiał. 

Przez kilkadziesiąt lat, mimo nieustannych kampanii, wmawiania społeczeństwu bezsensu czy zgoła zbrodniczości powstania, 1 sierpnia był jedynym autentycznym świętem narodowym obchodzonym w Polsce. Tłumy na Cmentarzu Wojskowym, pomniki, msze, a w późniejszych latach także pochody, były wyrazem tego zrozumienia. I wyrazem tego, że narodowa świadomość Polaków trwa. I ta tradycja, tak ważna także dla młodszych niż warszawscy powstańcy pokoleń, dla pokoleń ich dzieci i wnuków, także powinna być podjęta przez muzeum. 

Instytucja, którą dziś otwieramy, jest muzeum niepodległościowej tradycji w jej najbardziej żywym po dziś dzień wydaniu, bo przecież Powstanie Warszawskie było zwieńczeniem polskiego czynu niepodległościowego pierwszej połowy XX w., ale było także początkiem. Było początkiem tej walki, która poprzez drugą połowę lat 40., rok ‘56, ‘66, ‘68, ‘70, ‘76 doprowadziła do Solidarności. 

Niepodległość to nie tylko stan prawny i faktyczny, odnoszący się do państwa i narodu. To także realny kształt tego narodu, jego świadomości. To wszystko, co trwanie państwa legitymizuje, co kontynuuje go jako moralną jakość, ale także to – a jest to ważne szczególnie w dzisiejszym świecie – co o narodzie i państwie wiedzą inni, czyli mówiąc najkrócej, jak Polaków i ich historię odbierają inne narody. W tym miejscu nie sposób nie postawić pytania, dlaczego tak późno? Jest oczywiste, dlaczego tego muzeum nie chcieli zbudować komuniści. Powstanie było przecież skierowane przeciwko ich mocodawcom, a więc przeciw nim. Osłabieni po 1956 roku, skłóceni, musieli się godzić na coroczne uroczystości, wycofali się z najgorszych oskarżeń. Operowali półprawdami, ale gdy z ogromnym opóźnieniem przyszło budować pomnik Powstania, to okazało się, że może to być pomnik Powstańców. 

Dlaczego jednak to muzeum otwieramy dopiero w 60., a nie 50. rocznicę powstania? Odpowiedź na to pytanie jest tożsama z odpowiedzią na inne pytanie, o ówczesny sens pojęcia czynu niepodległościowego. Szczególny charakter 1989 roku i lat następnych spowodował, że w naszym życiu ciągle potężne są siły, dla których polska niepodległość, obecna w polskich sercach i umysłach, nie jest wartością, a zagrożeniem. Siły, dla których lepiej jest godzić w pamięć powstania, niż walczyć o jego przypomnienie światu, o przypomnienie faktów dla każdego z nas oczywistych, ale wśród innych narodów nieznanych albo, co gorsza, całkowicie zafałszowanych. 

Polska jako pierwsza przeciwstawiła się zbrojnie hitlerowskim Niemcom, choć proponowano jej inne wyjście. Niemieccy okupanci dokonali w Polsce gigantycznych zbrodni, zbrodni ludobójstwa. Prawie dwieście tysięcy ludzi zostało zamordowanych w czasie Powstania Warszawskiego. Monstrualna zbrodnia Holokaustu dokonana na naszych ziemiach była całkowicie, w stu procentach zbrodnią niemiecką, za którą odpowiada naród niemiecki. Muzeum Powstania Warszawskiego powinno być, podobnie jak Żydowskie Muzeum Holokaustu, wielką instytucją edukacyjną dla Polaków i innych narodów, ale także wielką instytucją broniącą prawdy o Polsce i przekazującą tę prawdę. 

To wobec świadomej działalności ludzi nam niechętnych i wrogich, ludzi, którzy chcą dokonać haniebnego dzieła obciążenia zbrodniami ich ofiar i faktycznego uniewinnienia katów – zadanie niesłychanie trudne. To muzeum musi być instytucją umacniającą naszą niepodległość. Niepodległość głęboko osadzoną w świadomości narodu, w jego myśleniu, w jego przeżywaniu świata. Budowa tej niepodległości to ciągłe wyzwanie. Dziś na nie odpowiadamy. 

Jako motto Muzeum Powstania Warszawskiego wybrano słowa Jana Stanisława Jankowskiego, Delegata Rządu na Kraj: „Chcieliśmy być wolni i wolność sobie zawdzięczać”.

Jan Nowak-Jeziorański (polityk, powstaniec, emisariusz AK) napisał w pażdzierniku 2004 r. (w „Rzeczpospolitej"):

W odrodzonej Rzeczpospolitej musiało upłynąć aż piętnaście lat, aby Powstańcy Warszawscy zostali godnie uhonorowani. Nie chodzi tu przy tym tylko o bohaterstwo żołnierzy AK i cierpienia ludności cywilnej. Chodzi również o wartości, w imię których stolica podjęła walkę: o wolność, niepodległość, demokrację. [...]

Nowa, wolna Polska nie tylko krzywdziła Powstańców [...], lecz także pod znakiem zapytania stawiała swój stosunek do wartości i zasad fundamentalnych dla każdego wolnego narodu.

Dopiero 60. rocznica Sierpnia 44 przyniosła przełom. Przez pierwsze lata odrodzonej III RP często mówiono, że nie należy wracać do bolesnej przeszłości i należy koncentrować się przede wszystkim na przyszłości. Nie może mieć jednak przyszłości naród, który nie ma pamięci.

Codzienne zwiedzanie muzeum umożliwiono od listopada 2004 r. 1 marca 2005 r. rozpoczęła się dwumiesięczna przerwa techniczna. Ponowne uruchomienie muzeum nastąpiło 3 maja 2005 r. Udostępniono wtedy nową halę wystawową, której największą atrakcją była replika samolotu Liberator, z którego dokonywano zrzutów broni nad powstańczą Warszawą. Udostępnione zostało także kino na 110 osób, w którym wyświetlane są filmy o tematyce historycznej. 

***

Twórcy Muzeum Powstania Warszawskiego zerwali z szablonem tradycyjnych sal muzealnych. Pokazali, że można w sposób nowoczesny podchodzić do problemu tożsamości, wspólnoty, pamięci i polityki historycznej. Jednocześnie podjęli próbę przełamania politycznej poprawności, zgodnie z którą nazizm stał jakimś mgławicowym, niedookreślonym zjawiskiem, całkowicie bezimiennym i nienarodowym. W Muzeum Powstania Warszawskiego rzeczy nazywane są po imieniu - okupant jest tu Niemcem, a nie nazistą. W związku z tym twórcy muzeum często słyszeli zarzut, że jest ono instytucją antyniemiecką. Niemcy mają bowiem pewien kłopot z Muzeum Powstania Warszawskiego, gdyż narracja, która w nim została zbudowana jest sprzeczna z niemiecką polityką historyczną. W cytowanym już wcześniej wywiadzie Dariusz Gawin mówił:

Zgodnie z polityczną poprawnością Polak nie może przekonywać, że walczył, aby zabijać złych hitlerowców. Może mówić że walczył o demokrację; to jest język zrozumiały i do przyjęcia. Swoją drogą, Polacy walczący tu, w Warszawie, byli większymi demokratami niż Niemcy, z którymi walczyli, a którzy po wojnie odbudowywali demokratyczne struktury swojego państwa. Bo Niemców trzeba było pokonać, żeby zmusić ich do demokracji. Ale o tym też niezbyt głośno się mówi. […] Na Zachodzie wiedza o faktach dotyczących II wojny światowej wciąż nie jest specjalnie duża. Ale jest już lepiej, bo już nikt nie myli Powstania w Getcie z Powstaniem Warszawskim. Z drugiej strony, skala i specyfika tego co się wydarzyło w Warszawie – 200 tysięcy ludzi zginęło w wyniku aktu totalitarnego ludobójstwa i zagłady (a nie dlatego, że Niemcy prowadzili walki uliczne, celowali w barykady, a trafili przypadkiem w kamienicę i trochę ludzi zginęło) – zmusza do wyciągnięcia trudnych i niewygodnych wniosków.

Nie może być tak, że dwoma symbolami II wojny światowej będą Holocaust i Wypędzenie. […] Z nami rozmowa o II wojnie światowej musi wyglądać inaczej, bo wojna na ziemiach polskich miała totalny charakter. […]

***

Angażując się w powstanie tego muzeum, Lech Kaczyński udzielił mu politycznego mandatu. Bez jego uporu, determinacji i wizji nowoczesnej Warszawy nie byłoby Muzeum Powstania Warszawskiego. Dzisiaj to muzeum wykracza poza ramy budynku elektrowni, w którym umieszczona została ekspozycja. Jest wydawcą książek, płyt CD, komiksów, producentem filmów. Co roku przed 1 sierpnia na terenie Muzeum organizowane są koncerty, w których uczestniczą tłumy warszawiaków.

Jednocześnie wrogowie śp. Lecha Kaczyńskiego odmawiają mu jakichkolwiek zasług w związku z powstaniem tego Muzeum. Zdaniem radnych m.st. Warszawa, Lech Kaczyński nie zasługuje na ulicę w tym mieście.

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

1. Maria Wiśniewska, Muzeum Powstania Warszawskiego otwarte, Muzealnictwo, nr 45, http://docplayer.pl/2413179-Muzeum-powstania-warszawskiego-otwarte.html

2. Agnieszka Sopińska Jaremczak, Operacja Muzeum, wyd. Fronda PL, sp. z o.o, Warszawa

3. Dariusz Gawin, „Warszawa 1944: oślepiający blask wolności", Teologia Polityczna 2/2004–2005 https://teologiapolityczna.pl/dariusz-gawin-oslepiajacy-blask-wolnosci

4. Artur Bazak, „Wolność sobie zawdzięczać”. Rozmowa z Dariuszem Gawinem, Gość Niedzielny, nr 30, 2007 r., https://www.salon24.pl/u/arturbazak/22443,wolnosc-sobie-zawdzieczac

5. https://telewizjarepublika.pl/10-lat-temu-otwarto-muzeum-powstania-warszawskiego-lech-kaczynski-dotrzymal-slowa,9868.html


wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka