wiesława wiesława
5182
BLOG

Norman Davies o Holokauście i relacjach polsko-żydowskich

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 87

W ubiegłym roku wydawnictwo Znak opublikowało książkę: „Norman Davies. Sam o sobie”. Osiemdziesięcioletni Norman Davies opowiada w niej o swoim dzieciństwie i młodych latach w Bolton, o studiach w Magdalen College w Oksfordzie i na Uniwersytecie Sussex, o pracy naukowej historyka. Wiele uwagi poświęcił swoim związkom z Polską. Efektem studiów doktoranckich na Uniwersytecie Jagielońskim była praca doktorska „Wielka Brytania a Polska w latach 1919 – 1920”, której promotorem był prof. Henryk Batowski. Było to studium czynników wpływających na przebieg wojny polsko-sowieckiej, opracowane na podstawie brytyjskich dokumentów dyplomatycznych. Od 1971 r. był wykładowcą, a od 1985 r. profesorem w School of Slavonic and East European Studies University College London. Wykładał na najważniejszych światowych uniwersytetach: Cambridge, Columbii, McGill, Hokkaido, Stanfordzie, Harvardzie, w Adelajdzie i Oksfordzie. Jest honorowym obywatelem czterech polskich miast - Lublina, Krakowa, Warszawy i Wrocławia oraz doktorem honoris causa uniwersytetów Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Gdańskiego, Jagiellońskiego, Warszawskiego, a także University of Sussex, University College London i University of Bolton. 

Jest członkiem Akademii Brytyjskiej i członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie. Autor kilku książek poświęconych historii Polski: Orzeł biały, czerwona gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka, Boże igrzysko, Serce Europy, Mikrokosmos, Powstanie '44, „Szlak nadziei. Podróż przez trzy kontynenty (o armii Andersa), Sprawiedliwi (o Polakach ratujących Żydów, współautor Grzegorz Górny). W 2012 roku w Święto Niepodległości, Norman Davies został odznaczony przez prezydenta najwyższym polskim odznaczeniem - Orderem Orła Białego. Od 2014 roku ma polskie obywatelstwo. Wraz z żoną Marią mieszka w Oksfordzie. Jest ojcem dwóch synów: Daniela i Christiana. Młodszy, Christian jest warszawskim korespondentem dziennika „Guardian”.

Norman Davies pisał o polskiej historii przez pół wieku i ta wiedza o Polsce poszła w świat. Jego książki przetłumaczono na 30 języków. Początkowo sprawy polsko-żydowskie nie wchodziły w zakres jego zainteresowań.

„Napotkałem, rzecz jasna ten temat podczas moich badań nad okresem po 1918 r. i stwierdziłem, że w umysłach wielu komentatorów „Polska” nieodmiennie kojarzy się ze słowem „antysemityzm”. […] uznałem, ze antysemityzm był zjawiskiem uniwersalnym i równie obecnym w Wielkiej Brytanii, jak w Polsce i w każdym innym kraju europejskim. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego celem ostrych ataków jest właśnie Polska.

W 1974 r. Anthony Polonsky, wykładowca historii międzynarodowej w London School of Economics zaprosił Normana Daviesa na zamknięte spotkanie w ambasadzie Izraela w Londynie.

„Głównym mówcą był izraelski historyk Yehuda Bauer, który dla zawodowych historyków miał poprowadzić warsztaty dotyczące nauczania o Holokauście (trzeba pamiętać, że do lat siedemdziesiątych i do chwili objęcia w Izraelu władzy przez prawicowe rządy niewielu akademików czy nauczycieli uwzględniało Holocaust w swoich programach.

Bauer systematycznie wyłożył swoje poglądy, które cechował spory dogmatyzm. Położył nacisk na cztery kwestie:

1. Holokaust był czymś jedynym w swoim rodzaju, więc wszelkie porównania z nim są niedopuszczalne.

2. Holokaust był naturalną kulminacją dwóch tysięcy lat chrześcijańskiego antysemityzmu.

3. Holokaust stanowi główne uzasadnienie istnienia państwa Izrael.

4. Podczas Holokaustu ludzie dzielili się na trzy grupy: sprawcy, ofiary i bierni widzowie (bystanders).

O ile pamiętam, podczas swojej prelekcji nie wspomniał wprost o Polsce, w trakcie gorącej dyskusji szybko jednak stało się oczywiste, że większość uczestników spotkania opowiedziałaby się za dołączeniem punktu piątego:

5. Polska była historycznym ośrodkiem antysemityzmu, w związku z czym zasadne jest określenie Polaków jako antysemitów.

W pewnym momencie nie wytrzymałem. Wstałem i wygłosiłem krótką mowę. Zauważyłem, ze podczas dwugodzinnej dyskusji nikt nie wspomniał o żadnych ofiarach wojny oprócz Żydów. Nikt nie wyjaśnił, jak trudne bywa w Polsce zdefiniowanie żydostwa, nikt też nie powiedział ani słowa o tych Polakach, którzy walczyli albo ryzykowali życie, by uratować Żydów. Powiedziałem: przepraszam, mój teść, Polak, w czasie Holokaustu siedział w dwóch obozach koncentracyjnych, w Dachau i Mauthausen. Zapytałem prof. Bauera, czy w związku z tym mój teść był biernym obserwatorem Holokaustu. Usłyszałem, że są wyjątki. Ja na to, że mój teść nie był jedynym Polakiem w obozach koncentracyjnych, tylko miliony Polaków cierpiały, ginęły, więc cały ten schemat nie bardzo pasuje do rzeczywistości.

Na sali było około trzydziestu brytyjskich historyków. Tylko ja zaoponowałem. Zakrzyczano mnie. „Zamknij się”, „Wynoś się” i „Siadaj” to najbardziej uprzejme zwroty, jakie usłyszałem. Padły też słowa „Polak”, „polonofil”, których najwyraźniej użyto jako obelg.

Czym zasłużyłem na to wszystko? Polscy endecy nazywali mnie komunistycznym agentem, a teraz syjoniści - polonofilem. Jak stwierdziłem, endecy i syjoniści mają coś wspólnego.

W 1984 roku Norman Davies dostał propozycję, by ubiegać się o Katedrę Historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie Stanforda. Po trwającym prawie dwa lata procesie aplikacyjnym Norman Davies został wybrany jednogłośnie przez komisję kwalifikacyjną.

 Kiedy w zasadzie wszystkie formalności zostały załatwione, kupowaliśmy już dom w kampusie, zadzwonił telefon. Pełniący obowiązki przewodniczącego Wydziału Historii w Stanfordzie powiedział grobowym głosem: "Pojawił się pewien problem. Na pana miejscu wróciłbym do Londynu i zapomniał o wszystkim. Nie dostanie pan tej posady". Zapytałem, o co chodzi, przecież dostałem list od dziekana, czy ten list jest nieważny? Usłyszałem tylko: "Przepraszam, nie wolno mi więcej powiedzieć. Do widzenia". Potem, kiedy pytałem różnych ludzi, o co chodzi, słyszałem tylko: "Nie wolno mi o tym mówić". Jeden z emerytowanych profesorów zastąpił mi drogę i powiedział: "Na pańskim miejscu przekazałbym datek na Palestyńczyków".

Z pomocą przyszedł Daviesowi Paul McCloskey – prawnik, były kongresman, ówczesny członek Rady Nadzorczej Wydziału Prawa na Stanfordzie, wielokrotny bohater i wojenny, i cywilny, pułkownik piechoty morskiej, który zaproponował mu swoje usługi bezpłatnie. Kiedy McCloskey złozył pozew sądowy Norman Davies otrzymał list od administracji Stanford University, z którego dowiedział się, że

 „[…] Dyskusja która odbyła się 15 stycznia ograniczała się wyłącznie do „Bożego igrzyska”. […] Część pracowników wydziału uznała, ze praca ta ma charakter niewystarczająco analityczny, a przejrzystą analizę historyczną oraz wyjaśnienia dość często zastępują retoryka i ironia.[...]

Zgłoszono również uwagi krytyczne […] co do tego, że przedstawienie historii Polski w książce nie było w wystarczający sposób krytyczne i została w niej przekroczona subtelna granica dzieląca historiografię empatyczną od apologii lub stronniczości. Ta uwaga odnosiła się do rozdziału „Bożego igrzyska” dotyczącego Żydów, który krytycy uznali za nie tylko pozbawiony empatii, ale także stanowiący niedopuszczalną obronę postępowania Polaków. (podkreslenie autorki notki)

Według [pełniącego funkcje przewodniczącego ] Paula Robinsona nikt nie sugerował, jakoby był pan antysemitą lub Pańska książka była antysemicka, rozdział o Żydach uznano jednak za typowy przykład braku obiektywizmu.[…]

Norman Davies uznał tę argumentację za kuriozalną.

W „Bożym igrzysku” poświeciłem sprawom żydowskim więcej miejsca niż inni autorzy, a w żadnej z wielu recenzji moje podejście do tego zagadnienia nigdy nie było krytykowane. [….] Przyjaciel profesor Oleg Jardetzky kierował Laboratorium Rezonansu Magnetycznego, ale jego pasją była historia. Udał się do biblioteki uczelnianej i przeszukał system komputerowy odnotowujący wypożyczenia. Chodziło mu konkretnie o pozycje wypożyczane przez wszystkich członków Wydziału Historii. Wyniki opublikował w gazecie uczelnianej. Żaden ze stanfordzkich historyków, którzy określili prace Normana Daviesa mianem „nienaukowych”, nie zajrzał do choćby jednej jego książki o dziejach Polski.

[…] 1 września na początku roku akademickiego, ukazał się w lokalnej gazecie „The Stanford Daily” niebywały, napastliwy list podpisany przez rabina i trzech innych duchownych z Urzędu Duszpasterstwa Studenckiego, m.in. księdza katolickiego. Bez podawania żadnych szczegółów czy informacji o meritum sprawy list ostro potępiał proces przeciwko uniwersytetowi, określając McCloskeya jako „zwykłego antysemitę”, a mnie jako „łatwowiernego naiwniaka”. […]

Jestem przekonany, że mój grzech w ich oczach był taki, iż nie pisałem, że Polacy są antysemitami. Wszyscy Polacy. Bo w tym schemacie jest jeszcze antysemityzm Polaków. On ma być kolektywny, nie ma wyjątków. Polacy kolaborowali, Polacy są antysemitami, a więc popierali Hitlera. Owszem, walczyli przez miesiąc na początku, ale potem w zasadzie zgodzili się z polityką Hitlera. Oczywiście to jest strasznie niesprawiedliwe, ale jeśli jest milion razy powtarzane, to wiemy, jakie przynosi efekty.

W tej sytuacji Norman Davies, pozbawiony środków do życia, zgłosił swoją kandydaturę na cykl wykładów z historii Europy Wschodniej na University of Texas. Po rozmowie kwalifikacyjnej wygłosił wykład o historii stosunków polsko-sowieckich.

„Postanowiłem trzymać się na razie z dala od spraw żydowskich. […] sądziłem,że prelekcja o zaangażowaniu Stalina w sprawy polskie – od Frontu Zachodniego w 1920 r. po Katyń i Jałtę będzie odpowiednia. Jak się okazało popełniłem poważny błąd. Słuchacze byli nastawieni wyraźnie wrogo. Już trzy lata później Gorbaczow miał przyznać, że za zbrodnię katyńską odpowiada Stalin, ale teksańscy akademicy odbierali na innych falach. Padały pytania „Jakie dokumenty może pan przedstawić na poparcie swojej interpretacji sprawy katyńskiej” lub „Czy nie powtarza pan po prostu twierdzeń nazistowskiej propagandy, bo przecież Goebbels w tej kwestii kłamał”. Ci ludzie nie byli w stanie przyjąć argumentu, że w tym jednym przypadku Goebbels nie musiał kłamać. Kolejny raz padłem ofiarą błędnego rozumowania dialektycznego. Goebbels był kłamcą. Goebbels oświadczył, ze masakr dokonało NKWD. Zatem masakr nie mogło dokonać NKWD. Koniec dyskusji.

To był 1986 rok. Teraz sytuacja się zmieniła. Świat wie o morderczym reżimie Stalina, tylko że emocjonalnie wciąż tego nie przyjmuje. Jest wiedza, są książki dla specjalistów, można o tym czytać, ale publiczność wciąż nie czuje, że to było takie samo zło, jakiego dokonali Niemcy. Albo jeszcze inaczej: tego stalinowskiego zła nie wolno porównywać z hitlerowskim. Każdy historyk, który mówi – tak jak ja – że były dwa mordercze systemy walczące ze sobą, III Rzesza i ZSRR, jest od razu potępiany. Słychać, że tak nie wolno mówić, że to jest przesada. Owszem, przyjmuje się, że Stalin nie był najlepszy, ale jednak walczył po dobrej stronie. […]”

W grudniu 1986 r. Norman Davies z rodziną wyjechał z Kalifornii, by ponownie rozpocząć życie w Anglii. Sprawa Davies kontra Stanford University nigdy nie weszła na wokandę, mimo starań McCloskeya. Przez sześć lat postępowanie sądowe sprowadzało się do przepychanek miedzy McCloskeyem a prawnikami uniwersyteckimi. McCloskey wnosił aby pozew przyjęto, prawnicy domagali się jego odrzucenia. W złożonym wniosku McCloskey wyliczył dziewięć powodów, dla których wniosek powinien zostać rozpatrzony, co dawało przeciwnikom dziewięć możliwości odwołania. Strona z niewyczerpanymi zasobami finansowymi, jaka był stanfordzki uniwersytet, mogła zablokować każdy ruch i uniknąć procesu.

Zdaniem Daviesa w tej sprawie sporą rolę odegrała ideologia syjonistyczna, wyjątkowo żywa w USA.

[...] Wielka afera wybuchła po mojej pozytywnej recenzji książki Hanny Krahl „Zdążyć przed Panem Bogiem”, która powstała po rozmowach autorki z Markiem Edelmanem. Napisałem ją dla jednego z amerykańskich czasopism, opatrując wprowadzeniem na temat tego kim jest Edelman, i dość ogólnie – jak ciekawa i wartościowa jest to książka.

Lucy Dawidowicz, amerykańska historyczka, działaczka syjonistyczna napadła na Edelmana, który był bundystą. Nie znała polskiego i nigdy nie była w Polsce. Mówiąc o Edelmanie nie przebierała w słowach – zarzuciła mu nawet niezrównoważenie psychiczne. Bardzo podobnie zachowywał się Abraham Brumberg, z którym prowadziłem długą, chyba ośmiorundową polemikę w „The Times Literary Supplement” w latach 80. Argumentacja zarówno Dawidowicz, jak i Brumberga nigdy nie miała nic wspólnego z prowadzeniem dyskusji. Były to raczej próby dyskredytowania przeciwnika. Z podobnymi napaściami spotkali się Dawid Abraham, który napisał o roli wielkich kapitalistów w dojściu do władzy nazistów, Norman Finkelstein, piszący o „przedsiębiorstwie Holokaust”, oraz Robert Service za książkę o Trockim i Robert Conquest, który przeszedł prawdziwą gehennę po opublikowaniu książki o stalinowskim terrorze. Odkryłem w Stanfordzie inna Amerykę, odległą od ideałów równości i demokracji.

[…]

Afera stanfordzka nauczyła mnie, ze dzieje Polski stanowią część znacznie większej europejskiej całości. W kazdym razie miałem już po uszy małostkowości i walki o własny interes, które cechowały badania nie tylko nad stosunkami polsko-żydowskimi, ale też nad wieloma aspektami przeszłości Polski. Uznałem, ze lepiej będzie zmienić kierunek.

***

Cytaty pochodzą z książki: „Norman Davies. Sam o sobie”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2019


wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (87)

Inne tematy w dziale Kultura