Edward Dziewoński „Dudek” skonstatował kiedyś z melancholią, że wprawdzie on i Wiesław Michnikowski wiele osiągnęli jako aktorzy, wystąpili w wielu znakomitych przedstawieniach, ale w pamięci widzów pozostaną na zawsze jako Rappaport i Goldberg ze skeczu „Sęk”. Podobna historia przydarzyła się Piotrowi Szczepanikowi, który jest wspominany niemal wyłącznie jako piosenkarz, wykonawca „Żółtych kalendarzy” i „Kormoranów”. Te niewątpliwie wielkie szlagiery całkowicie przysłoniły inne dokonania Piotra Szczepanika.
Zdaniem Tomasza Miernowskiego, producenta filmowego:
„Ukułem sobie na temat Piotra taką teorię, że jest on osoba stworzoną przez Pana Boga w jednym egzemplarzu. Pan Bóg, jak każdy wielki producent, lubi długie serie i większość ludzi jest własnie z tych długich serii, z taśmy. Oni są praktyczniejsi. Ludzie z długich serii działają grupowo, czytają sobie „Gazetę Wyborczą”, dowiadują się jakie są właściwe poglądy, co o czym myśleć, jak oceniać wydarze-nia. A tacy ludzie jak Piotr Szczepanik mają trudniej, bo, jak sadzę, on czuje swoją odrębność, inność i do wszystkiego musi dochodzić sam. Ja byłem przez ten cały czas świadkiem, jak od nieskomplikowanego, ładnie śpiewającego chłopaka, doszedł do tego, że jest głębokim, mądrym czlowiekiem i głębokim, mądrym artystą. To zaczęło się w Lublinie, bardzo dawno temu. Mieliśmy koło dwudziestu lat, może mniej. Piotrek śpiewał angielskie przeboje, po angielsku, przynajmniej tak sądził. Złośliwcy nazywali ten język „esperanto Szczepanika”. Miał jednak na tyle do tego esperanta talent, ujawniał swoją osobowość, odrębność, że wkrótce jakoś się wybił. Śpiewał w miejscowych kabaretach, do czasu kiedy poznał się z Korzyńskim i powstały te słynne przeboje stulecia, wspaniale śpiewane przez Piotra.”
W latach 2004 -2008 Jerzy Zalewski, reżyser filmów dokumentalnych i spektakli telewizyjnych realizował w TVP program „Pod prąd”, w którym rozmawiał z ludźmi przemilczanymi przez ówczesne media, a co za tym idzie najczęściej zapomnianymi. Losy tych ludzi były różne. Niektórzy z nich byli legendarnymi postaciami najnowszej historii, ludźmi od których zależał los Polski. Ale byli też ludzie którzy byli tylko świadkami historii. W 2013 r. Jerzy Zaleski opublikował te rozmowy w formie książkowej.
Jednym z rozmówców Jerzego Zaleskiego był Piotr Szczepanik. Oto fragment rozmowy z nim, przepro-wadzonej w listopadzie 2006 r.
Jerzy Zalewski: A potem jest Sierpień, Solidarność i ….
Piotr Szczepanik: Była drukarnia u mnie w stanie wojennym przez pół roku. A pod koniec stanu wojennego wpadłem na taka ideę, żeby w Warszawie powstało miejsce, gdzie ludzie mogliby słuchać tych, którzy mają coś im do powiedzenia. Jadąc do Skolimowa z księdzem Jerzym Popiełuszką na próbę przed mszą w intencji Ojczyzny, przedstawiłem mu tę ideę, a on wymyślił miejsce – Muzeum Archidiecezji. Ja byłem tam pierwszym wykonawcą, a później byli inni, gwiazdy polskiego teatru, piosenki. To było wielkie przedsięwzięcie.
J.Z.: W czasie trwogi, artyści wkroczyli do krucht, broniąc siebie, swojego smaku i swojej twórczości, tak?
P.S.: Nie wiem jak artyści, ja mogę mówić o tym, co sam robiłem. Jeździłem po Polsce, występowałem w wielu świątyniach, bo gdzie indziej nie mogłem, było przecież zabronione […] Więc było zabronione i ja na zaproszenie ludzi Solidarności, korzystając z pomocy ludzi dobrej woli, w świątyniach przedstawiłem wiele programów. Taki program trwał przeszło 1.5 godziny. Naród stał w świątyni po mszy świętej, która trwała godzinę i nie zdarzyło się, żeby ktokolwiek wyszedł…. Niesłychane skupienie. Oczywiście wykorzystywałem wspomnienia o kolejnych powstaniach, pieśni romantycznych poetów – żołnierzy.
J.Z.: Z uwagi na powagę miejsca nikt nie krzyczał na końcu „a teraz może „Kormorany”?
P.S.: Nie, na szczęście nie zdarzyło się nic takiego, bo zwątpiłbym w cel moich podróży.
W maju 1988 r. zastrajkowali pracownicy Stoczni Gdańskiej, żądający podwyżki płac, zalegalizowania NSZZ „Solidarność” w całym kraju, zwolnienia więźniów politycznych i przywrócenia do pracy osób wyrzuconych za działalność związkowa i polityczną. Strajk trwał od 2 do 10 maja i zakończył się pod-pisaniem porozumienia. W połowie sierpnia 1988 r. zastrajkowali górnicy w kopalni Manifest Lipcowy. Wkrótce dołączyły do nich kolejne zakłady pracy, kopalnie i stocznie. 22 sierpnia rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej – podstawowym żądaniem strajkujących była legalizacja „Solidarności”.
Piotr Szczepanik wspomina:
„ […] miałem występ w kościele św. Brygidy w Gdańsku. […] od poniedziałku był już strajk (sierpniowy), więc ja powiedziałem „Jutro do was dołączam”. Miałem ogromna aparaturę. W Stoczni były wprawdzie megafony, ale pozamykane przez dyrekcję. Stoczniowcy rozspawali bramę od gazowni i żukiem mnie, z całą moja aparaturą wwieźli na Stocznię. Tam od razu sprzęt rozstawiłem i zacząłem śpiewać. Na styropianie spali bracia Kaczyńscy. Na dmuchanym materacu spał Lech Wałęsa, a ja spałem na czterech krzeslach przez 11 dni. Ostatni dzień był dramatyczny, bo Wałęsa pojechal na rozmowy z Kiszczakiem, strajk był przeogromny, było kilka tysięcy zdeterminowanych ludzi, o obniżonej barierze strachu, zdolnych do walki z determinacja o swoje. Wałęsa pojechał do Kiszczaka po to, aby wyegzekwować ewentualność zalegalizowania solidarności i rozmów Związku z władzą. […]
Kiszczak wysunął wtedy koncepcję „rozmów okrągłego stołu”. Spotkał się z Wałęsą 31 sierpnia, a w połowie września rozpoczęły się rozmowy w Magdalence.
Implikacją tych noclegów na styropianie w Stoczni Gdańskiej była krótkotrwała kariera polityczna Piotra Szczepanika, która zaczęła się po objęciu przez Lecha Wałęsę urzędu prezydenta RP .
„[…] Otóż jeżdżąc po Polsce, zajeździłem dwa samochody i musiałem pożyczyć pieniądze na nowy, i te pieniądze pożyczył mi Wałęsa. Dzięki temu dotarłem w sierpniu na strajk. Te pieniądze mu oddałem, własnie po to udałem się do Belwederu, miedzy innymi, bo chciałem koniecznie przejść po schodach, którymi chadzał Marszałek Piłsudski. To był mój pierwszy powód, najbardziej istotny, a pieniądze mogłem oddać w bardzo wiele innych sposobów. […] No i Wałęsa, kiedy znalazłem się w jego gabinecie, powiedzial: „ty od jutra tutaj pracujesz”. Tylko tyle. „A co mianowicie miałbym robić?” Okazało się, że osobą, która wpłynęła na moje zatrudnienie, był własnie Jarek Kaczyński, który miał wakujące stanowisko z Zespole ds. Kontaktów ze Środowiskami Twórczymi. Nikt nie chciał brać kultury i wsadzać palców między drzwi, ponieważ wtedy był ogromny konflikt ludzi z otoczenia Adama Michnika i ludzi Wałęsy.[…]”
Wspomina Antoni Krauze, reżyser filmowy:
Poznaliśmy się w latach 80. W czasach opozycji antykomunistycznej, powstawania Solidarności. Wiedziałem o wielkich zasługach Piotra, który brał udział w drugim strajku w Stoczni Gdańskiej. Miałem okazje o tym się dowiedzieć, kiedy realizowałem o nim taki program telewizyjny, który nazywał się „Koniec świata Kormoranów”. Wydawało nam się wtedy, to był rok 1989, może początek 1990, że coś się w Polsce skończyło. Ja też należałem do tych kretynów, którzy głosowali na Wałęsę, ale wtedy wydawało mi się, ze nie ma innego wyboru. Wydawało nam się po prostu, że odsunięcie Wałęsy do Gdańska, niepozwolenie mu na uczestniczenie w bieżącej polityce to jest po prostu jakaś niesprawiedliwość. Więc głosowałem, a potem oczywiście żałowałem. Pójście Piotra w ministry, w bardzo zresztą dobrym towarzystwie, przypominam, ze znaleźli się tam również obaj bracia Kaczyńscy na przykład… Okazało się, że tak naprawdę rządzili Wałęsa i jego kapciowy, pan Wachowski. I dość szybko Piotr, chyba równolegle z braćmi Kaczyńskimi, opuścił to stanowisko.
O swoim odejściu z Kancelarii Prezydenta Wałęsy, Piotr Szczepanik tak opowiadał:
P.S.: Zadzwonił do mnie Wachowski (słyszałem, że on wtedy był w dużym konflikcie z Jarkiem Kaczyńskim), zaprosił mnie do Belwederu i zadał mi takie oto pytanie: „Słyszałem, ze ty też jesteś przeciwko mnie”. A ja odpowiedziałem: „Jeśli ty jesteś przeciw dekomunizacji, to jestem przeciwko tobie”. Do widzenia, do widzenia. I koniec pracy.
J.Z.: I został Ci z tego kac i niesmak?
P.S.: A z drugiej strony skończyło się to, co ciągnęło się za mną, ten niepodległościowy sen.
J.Z.: Obudziłeś się?
P.S.: Obudziłem się.
J.Z.: W III RP?
P.S.: W III RP tak.
J.Z.: I dlatego pojechałeś do lasu?
P.S.: Pojechałem do Kalifornii, później do Australii, wróciłem i bardzo dobrze mi to zrobiło, ponieważ wróciłem znowu do tych piosenek, których nie wykonywałem ćwierć wieku, do „Żółtych kalendarzy” i „Kormoranów”.
Po 2006 roku Piotr Szczepanik występował z recitalami nie tylko swoich starych przebojów, ale także poezji śpiewanej, m.in. wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Zbigniewa Herberta.
W 90. rocznicę odzyskania niepodległości ukazała się płyta „Nasza Niepodległa” z nagraniami polskich piosenek patriotycznych w nowych aranżacjach. Piotr Szczepanik nagrał piosenkę „Piechota, ta szara piechota”. W 2006 r. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył Piotra Szczepanika Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Przed wyborami prezydenckimi w 2010 r., Katarzyna Herbert, wdowa po Zbigniewie Herbercie, poparła publicznie kandydaturę Bronisława Komorowskiego. Wtedy Piotr Szczepanik zaapelował wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami m.in. Przemysławem Gintrowskim i Jackiem Trznadlem, do miłośników poezji Zbigniewa Herberta, aby oddali swoje głosy na Jarosława Kaczyńskiego.
W 2013 roku Piotr Szczepanik wydał płytę „Poeci”, z wierszami m.in. Zbigniewa Herberta, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Gajcego, Jana Lechonia, Osipa Mandelsztama, Adama Zagajewskiego.
20 sierpnia 2020 r. odszedł od nas Piotr Szczepanik. Nie tylko piosenkarz, wykonawca popularnych szlagierów, ale też świadomy uczestnik życia politycznego i społecznego naszego kraju.
****
Wszystkie cytaty pochodzą z książki:
Jerzy Zaleski, Pod prąd. Przewodnik po IV Rzeczpospolitej, Wydawnictwo 2 kolory, Warszawa 2013, s. 248 -263, rozdział XIII „Rozmowa z Piotrem Szczepanikiem”.
Inne tematy w dziale Kultura