Prezydent Trump wierzy w negacjonizm wpływu człowieka na zmiany klimatu jak Macierewicz w zamach smoleński. Wyborczo. Nie ma to jednak żadnego znaczenia jeśli chodzi o paraliż polityki klimatycznej. Ta jest nieskuteczna z zupełnie innych powodów
1. Poziom obywatela. Jak przekonać wyborcę na wschodnim wybrzeżu USA by porzucił 2.5 tonowe SUV na rzecz transportu publicznego? Albo zachodniego wybrzeża żeby odstawił 3.5t pickupa na rzecz nieistniejącego tam praktycznie transportu zbiorowego? Spróbuj a zobaczysz środkowy palec w pierwszym przypadku i lufę shotguna w drugim.
To może chociaż Tesla zamiast 20 letniego Passata TDI w Polsce? No według postępowych gazet z reklamami aut tak. Tyle, że największe zanieczyszczenie to produkcja auta a nie emisja eksploatacyjna więc ten 20 letni Passat do 30ki jest bardziej ekologiczny od nowej Tesli.
No i jeszcze latanie. Straszne emisje. Tylko kto zrezygnuje? Ci co 50 lat czekali żeby było stac kazdego czy ci, którzy od zawsze latali i już sobie polatali jak wniebowzięci?
2 Poziom kraju. Można stać się liderem technologii niskoemisyjnych ale jest to kosztowne ekonomicznie i społecznie. Wywalić 50 tys górników w zamian zatrudnić 1000 wysokoopłacanych fachowców projektujących i nadzorujących roboty składające panele? Tyle, że głos wyborczy fachowca i górnika waży tyle samo więc matematyka wyborcza nie sztymuje
3 Poziom swiata. Wbrew chęciom entuzjastów traktatów emisyjnych atmosfera ziemska to jedno wielkie naczynie. Spadek emisji w Europie czy Ameryce Północnej zrównoważony wzrostem w Azji nic nie daje. Można podpisywać traktaty a Chiny jak w przypadku WTO będą się zarzekać że wypełniają zobowiązania co do joty i dalej robić swoje. No i tez nie spodziewałbym się by slumsy Somalii zrezygnowały z metody odzyskiwania miedzi przez wypalanie izolacji kabli
Inne tematy w dziale Rozmaitości