Mam wrażenie, że sezon trzeci napisał i wyreżyserował ktoś inny niż sezony 1 i 2. Ale to ten sam Mike White i to jest chyba najsmutniejsze. Znając życie zew kasy sprawił że zamiast zakończyć na wysokim poziomie zdecydował się zrealizować trzeci sezon mimo miernego scenariusza.
2 lata oczekiwania od świetnego sezonu drugiego i 8 odcinków męczarni. W poprzednich sezonach wiecej sie dzialo w każdym odcinku niz tu w całym sezonie i na koniec banalne zakończenie wątków jakby zabraklo czasu. No to lecimy
1. Trzy przyjaciolki w mocno średnim wieku, zeszło im 7 odcinków żeby się zdobyć na szczerość i pokłócić. W 8 godzą się na łapu capu w sumie wycofując się ze szczerości. Myślę, że lepsze dla widza i bardziej realne byłoby gdyby się kłóciły od odcinka 2.
2. Motyw ochroniarza amanta o duszy Hamleta, 7 odcinków męczarni, debat z czaszką, żeby w 8 zostac hero bo zastrzelił napastnika, który wtedy był bez broni i odwrócony tyłem. Temat na 1 odcinek
3. Kompletny odjazd Belinda/Greg/Zion. Genialny syn czarnoskórej samotnej matki odrzuca ofertę $100k za milczenie, żąda $5m … i Greg mu daje. Cóż za siła perswazji, Greg na pewno nie rozważył że może ich oboje zlikwidować za ułamek tej sumy ani nie martwi się że, jak przewalą te 5 baniek to przyjdą po więcej
4. No i chyba największy zawód. Piper, ambitna młoda kobieta poszukująca inspiracji, sparzy się słabym jedzeniem i niewygodnym spaniem w klasztorze i znajdzie ukojenie w … biżuterii. No po prostu dzisiejsza młodzież oczami Władysława Gomułki, purnograficzne ubrzydliwości. Redukcjonizm, o którym mówił Leonard Cohen w kontekście Curta Cobaina, jest dużo miejsca między szkółką niedzielną a zaćpaniem się na śmierć
5. Victoria, chyba jedyna dobrze napisana postać, choć słabo eksponowana. Kwintesencja cech, ktore odstraszają ludzi od Hilary Clinton i Kamali Harris.
Ogladanie Armana i duetu Mia/Lucia w każdym odcinku dało mi więcej satysfakcji niż cały S3.
Inne tematy w dziale Kultura