"Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń?" Słowa Tuska z 1987 roku idealnie oddają przebieg polskiego szturmu na wzgórze i późniejsza mitologizacje.
Polski atak wzgórza klasztornego z maja 1944 był czwartą próbą zdobycia niemieckiej pozycji. Alianci wyciągnęli wnioski z poprzednich klęsk i zmienili taktykę. Plan aliantów zakładał dla polskich żołnierzy ważną misję wiązania sił wroga podczas gdy siły alianckie miały nacierać w dolinie rzeki Liri i odciąć linie zaopatrzenia dla niemieckich spadochroniarzy gen. Heinricha.
Niestety gen. Anders zdecydował się na szturm. Dokładnie jak w poprzednich próbach szturmu, 4 bataliony okazały się niewystarczające a niemieccy obrońcy, zaprawieni w boju poprzednich szturmow zadali atakującym potworne straty. Ponad 1800 żołnierzy i oficerów, zabitych, rannych i zaginionych sprawiło, że zdobyte pozycje były nie do utrzymania podczas niemieckiego kontrataku. Szturm zakończył się całkowitą klęską. Heinrich zameldował marszałkowi Kesselringowi zniszczenie kolejnej fali atakujących żołnierzy i wysokie straty zadane wrogowi przy minimalnych własnych.
Świadomy postępów alianckich w dolinie rzeki Liri, Kesselring musiał dwukrotnie wydać rozkaz wycofania się ośmielonemu Heinrichowi. Rzecz niebywala w niemieckim wojsku, zwłaszcza w 1944 roku. Ten, nie nękany przez polskie siły, w sposób zorganizowany wycofał swoich żołnierzy pozostawiając jedynie około 30 rannych. Drugi szturm Andersa walczył z tyłowymi oddziałami wycofującej się dywizji. Ponad 1000 grobów na polskim cmentarzu Monte Cassino to prawie wyłącznie ofiary pierwszego, bezsensownego i przeciwskutecznego szturmu.
Nienormalność Andersa kosztowała nie tylko ciężkie straty po polskiej stronie ale też swobodne wycofanie się elitarnych oddziałów spadochronowych. Pierwsza dywizja spadochronowa gen. Heinricha walczyła we Włoszech jeszcze przez ponad rok i poddała się dopiero drugiego maja 1945. Nie studiuje się tego szturmu w West Point a Sosnkowski zwrócił Andersowi kąśliwą uwagę Andersonowi o pióropuszowych snach, i to jedyne przykrości jakie spotkaly Andersa.
Gigantyczny wysiłek mitotwórczy i z bogatym wkładem autocenzury sprawił, że prawdę o Monte Cassino zna w Polsce garstka pasjonatów historii. Większość wierzy w szkodliwy mit, że dopiero Polacy byli w stanie zdobyć wzgórze bo poprzednikom zabrakło odwagi i zaciekłości.
Inne tematy w dziale Kultura