Widok małych dzieci konających w agonii to ciężki temat do obrony religijnej, nie tylko przed rodzicami i bliskimi ale też na katechezie. Nowotestamentowy bóg nie pasuje do sytuacji. Starotestamentowy był tak okrutny, że nawet diabła nie trzeba było wymyślać.Bóg nowotestamentowy jest miłosierny i wybaczający więc jak może pozwolić na cierpienie i śmierć niewinnych istot, stworzonych własne podobieństwo? Dominują 3 odpowiedzi
1. Grzech pierworodny. Umierać w cierpieniu za grzechy praprzodków to troche lipa i śmierdzi odpowiedzialnością zbiorową. Stalin, Hitler, Mao, nie dobre towarzystwo. No i chrzest winien zmyć grzech a uzdrowienie nie przychodzi.
2. Kara za grzechy rodziców. To przy odpowiednim poziomie ciemnoty, bardzo wdzięczny bo dyscyplinujący argument ale w miare postepu oświecenia musi byc używany bardzo ostrożnie żeby nie zakończył się ciosem w szczękę kapłana. No i znowu ta odpowiedzialność zbiorowa.
3. Bóg jest nieodgadniony. Nie no OK, bo my nic nie pojmujemy, ledwo ze strachu żyjemy ale … Kiedy wiemy, że lekarz ma możliwość wyleczyć pacjenta a tego nie robi to czy mówimy o nim że jest nieodgadniony? Nie, uznajemy go za psychopatę i pozbawiamy prawa wykonywania zawodu
I tak to najsilniejszy argument przeciwko istnieniu boga pozostaje bez dobrej odpowiedzi a dzisiaj nawet na Podkarpaciu katecheta nie może uciąć trudnego pytania uderzeniem pięścią w głowę niepokornego ucznia. I co teologia na to?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo