Kaczmarski zgrabnie captured imagination większości Polaków w piosence o Jałcie. Zgodnie z duchem czasu i koncepcją Polski jako lidera we współzawodnictwie cierpienia narodów. Jak u Sienkiewicza, narracja pożyteczna terapeutycznie ale edukacyjnie szkodliwa.
Owe sojusze to część gry jaką Wielka Brytania i Francja prowadziły w celu zatrzymania Hitlera w latach 1938-39 kiedy każde większe niepowodzenie nazistów mogło ich doprowadzić do zguby z rąk rodaków. Wbrew bajkom polityki zakłamania antyhistorycznego, NSDAP zdobyła w wyborach 1932 tylko nieco ponad 18%, trzymała się u władzy dzięki Dachau i “cudowi” gospodarczemu opartemu o giga zadłużenie. Gabinet Chamberlaina, między marcem a sierpniem 1939 zobowiązał się do pomocy Polsce w wypadku agresji Niemiec, próbując Hitlera zaszachować. I tu zaczynają się mity.
Mit #1. Natychmiastowa pomoc. W ramach terapii po katastrofie wrześniowej powstał mit o zdradzie sojuszników pielęgnowany ręka w rękę z komunistami więc wyrósł na potęgę. Tymczasem wbrew romantyzmowi zbrojnemu, konferencja w Abbeville doszła do trafnych wniosków, że pomoc wojskowa po 5 września jest bezcelowa. Bolesna diagnoza o wojnie przegranej w 5 dni była przez skutecznie wypierana ze świadomości przez 3 pokolenia aż do agresji Rosji na Ukrainę. Gdyby ukraińska obrona 1go marca 2022 wyglądała jak polska 5go września 1939, nikt by Ukrainie nie pomógł.
Mit #2. Nienaruszalność granic. Wojna zaczyna się od przekroczenia granicy przez wrogie siły zbrojne, stąd wyszła koncepcja, że rząd UK, gwarantuje kształt granic sprzed niemieckiej agresji. O ile powrót Zaolzia do Czechosłowacji elity patriotyczne zdecydowały się przemilczeć, o tyle granica na linii Curzona stała się guzikiem od płaszcza sanacyjnego oficera. Wszak danina krwi według sanacyjnej narracji prania mózgów w wojsku stanowiła fundament polityki międzynarodowej. Tyle, że błędny. Sentyment do kresowych dworków, zameczków i marzeń o przywróceniu pańszczyzny przegrywa z demografią i sowiecką daniną krwi, która przynosi wymierne rezultaty.
Jaka tu rola Churchilla? Chwalebna.
Ze wszystkich sił próbował nakłonić sanacyjnych lunatyków do porzucenia sentymentu do bagien i lasów, zwłaszcza, że rekompensata w postaci Prus i ziem na zachodzie była bardzo przyzwoita. Co najważniejsze, stawką była niepodległość, niepełna jak w 1939 ale przyklady od Finlandii przez Austrię, Grecję aż po Iran, dowodzą że nawet ze Stalinem można dużo ugrać. Kosztowało go to nieprzychylność Roosevelta, wrogość Stalina i osłabienie pozycji we własnym kraju. Trwał jednak nieprzejednany aż do wyczerpania możliwości.
Jeśli Rydzowi-Śmigłemu, ba, takiej kreaturze jak Okulicki należą się nazwy ulic to Churchill w Polsce powinien mieć pomnik jak Chrystus w Świebodzinie.
Inne tematy w dziale Polityka