Autobiograficzna opowieść J.D. Vance jest o tym jak przerwać pętlę kulturowej nędzy i wychowując się bez ojca i z matką uzależnioną od opioidów, dojść od prowincjonalnego Ohio do Yale Law School. Znakomite aktorstwo Glenn Close i Amy Adams uzupełniają tę wzruszającą i podnoszącą na duchu opowieść.
Dla mnie ten film jest zaprzeczeniem dla polskiego kina hiper-realizmu negatywnego, od Wesela, Placu Zbawiciela, przez Cicha Noc po Jak najdalej stąd. Te wszystkie filmy i wiele innych z tego nurtu pokazuje wszystkie kręgi polskiego piekła bez światełka w tunelu.
Tymczasem rzeczywistość pokazuje coś wręcz odwrotnego. Zwłaszcza od wejścia do UE i przewietrzenia rynku pracy emigracją zarobkową, Polacy zmienili się nie do poznania. Być może to widac lepiej z perspektywy zoom out, emigracji, wizyt w Polsce raz w roku. Ten fatalizm, odziedziczony po komunie i ciężkich latach transformacji, jest teraz w odwrocie.
Ja rozumiem, że złe newsy sie lepiej klikają ale taką polska elegia dla bidoków, należy się Polakom procentowo o wiele częściej niż przedstawicielom amerykańskiej prowincji. Statystyki nie pozostawiają wątpliwości. Może przyjdzie czas, kiedy oznaką odwagi w kinie będzie nie tylko pokazanie wszystkich kręgów piekła po drodze w dół ale też pełzanie w górę, w stronę światła.
Inne tematy w dziale Kultura