Zobaczyłem notkę późno. Mocno zaszumione komentarze i brak odpowiedzi na pytanie lotniczo dyletanckie ale zasadne dla publicznosci nie-lotniczej.
Pytanie jest rozmyte w kilku paragrafach ale chodzi o to jak piloci mając na pokładzie GPS rozbili się aż kilometr od progu skoro byle jaki GPS ze sklepu ma dokładność do kilku metrów, tak że pokazuje który pas na autostradzie użyć do zjazdu?
Ku mojemu zdziwieniu nie widzę wśród komentarzy odpowiedzi, która jest bardzo prosta.
Załoga nie szukała progu pasa przez GPS.
Nigdy nie słyszałem, żeby pilot szukał progu pasa przy pomocy GPS, nie ma czegoś takiego w szkoleniu. Był kiedyś wypadek w Brazylii, gdzie załoga zgubiła się nad Amazonią i próbowała w desperacji nawigować na nadajnik stacji radiowej. GPS jest rozważany jako alternatywa dla ILS ale to jest perspektywa dziesiątek lat.
Przy podejściu do lądowania liczy się wektor i ścieżka podejścia. Celem jest wylądowanie prosto w osi i miękko niedaleko za progiem pasa. GPS nie jest do tego potrzebny ani używany.
Przy podejściu precyzyjnym z ILS, anteny i system radarowy naprowadzają załogę, która pilnuje kursu i ścieżki na przyrządach.
Przy podejściu nieprecyzyjnym, jakie miało miejsce w Smoleńsku, radiolatarnie dają załodze wektor podejścia a załoga na wysokości decyzji mówi ‘runway in sight, continue’ albo ‘no runway in sight, go around’. Znowu GPS jest tu zbędny i żadne szkolenie nie przewiduje jego użycia.
Dzieje się tak dlatego, że inaczej niż w podróży samochodem, nie można zjechać na pobocze i zastanowić gdzie jestesmy ani nawet zwolnić i użyć alternatywnego środka żeby znaleźć swoje położenie. Albo się wie gdzie się jest używając radiowo-wysokościowo-wizualnej albo nie i przerywa podejście. Inaczej katastrofa
Jeśli podejście jest wykonane prawidłowo, pilot lecący widzi pas, pilot monitorujący lub komputer czyta wysokość 100 (stóp), 50, 40, 30, 20, pilot podnosi nos i przyziemia. Jeśli pas jest śliski lub jest silniejszy boczny wiatr to przyziemienie jest nieco twardsze. Nie ma tu nigdzie miejsca na GPS.
Załoga Tu-154M próbowała powtórzyć manewr Wosztyla, kontynuować podejście poniżej wysokości decyzji nie widząc świateł progu pasa. Pogubiła się z monitorowaniem wysokości, prędkości opadania, prędkości poziomej i parametrów ciągu. Nikt na GPS nie patrzył, jestem tego pewny.
Inne tematy w dziale Polityka