1. Jedność. Ogólne przygnębienie po śmierci blisko stu osób dziennikarze prawicowi natychmiast zaczęli nadinterpretować jako powszechna zgodę narodową przeciwko unym “narod sie policzyl”. Takie zjednoczenie bandytów stadionowych po śmierci JP2 wersja 2.0 … do następnej zadymy. Zaraz potem zaczęły się lamenty, kto nas podzielił? Nikt. Rzekoma zgoda była myśleniem życzeniowym
2. Wielkość. Jeszcze zanim ostygły zwłoki ofiar politycy już rozgrywali tragedie. Bo jak inaczej nazwać pospieszne załatwianie wawelskiego pochówku. Na bazie konwenansu polegającego na unikaniu krytyki zmarłego wkrótce po śmierci i spektakularnego miejsca pochówku zaczęto budować mit prezydenta wszechczasów. Polityka w istocie nieporadnego, małostkowego i całkowicie zależnego od woli brata.
3. Odchodzili, walczyli do końca. Do dziś niepodważone dowody przeczą tej wersji. Załoga nie odchodziła z wysokości 100 czy nawet 80 metrów. Gdyby odchodziła powinny paść komendy “ciąg startowy, klapy 28, podwozie w górę”. Dodatkowo powinna się pojawić korespondencja z wieżą “100m, brak widoczności progu pasa, odejście na drugi krąg”. Załoga próbowała odejść dopiero przy pierwszym kontakcie z drzewami. Zamiast komend padały wtedy już tylko okrzyki przerażenia. Samolot rozbił się z podwoziem zablokowanym do lądowania
Inne tematy w dziale Polityka