Polska motoryzacja była w lesie za Gomułki, nawet porównania z demoludami wyglądały fatalnie. Gierek wzorem towarzyszy radzieckich postanowił zmodernizować, jako że Polska nie miała drożejącej po kryzysie ropy musiało to się odbywać na kredyt. Ze względu na niski poziom zamożności społeczeństwa wybór padł na Fiata 126p (de facto facelift 500ki), konstrukcje już wtedy przestarzałą i co najgorsze nie rozwojową.
Game changer był już wtedy na rynku ponad 10 lat na rynku. Mini-Morris, pionierska konstrukcja z silnikiem montowanym poprzecznie z przodu zapewniająca maksymalizację przestrzeni pasazersko-bagażowej i bagażnik z tyłu którego klapa wkrótce zmieni się w trzecie drzwi definiując nadwozie hatchback, standard obowiązujący do dzisiaj.
Fiat wszedł w ten segment z dużym opóźnieniem ale i wielkim sukcesem. Panda debiutująca w 1979 roku (celowo omijam 127, konstrukcje Autobianchi, samochód wyższego segmentu) okazała się jednym z największych sukcesów koncernu.
Samochód spartańsko prosty, niezbyt komfortowy ale niesamowicie przestronny, tani i łatwy w naprawie. Z sukcesem sprzedawały się nawet wersje z minimalnie zmodernizowanym silnikiem 126p. Idealny kandydat dla demoludowego przemysłu motoryzacyjnego, można tłuc przez 20 lat bez większych zmian co zresztą zrobił Fiat kończąc produkcję po ponad 20 latach i 4.5 milionach egzemplarzy.
Polska Panda to wątek przewijający się w historii, związany z transferem Bońka do Juventusu ale pod koniec lat 70ych polska gospodarka była bankrutem niezdolnym do adaptacji nawet kury znoszącej złote jaja.
Giorgetto Giugiaro do dziś uważa Pande za swój najbardziej udany samochód.
Inne tematy w dziale Gospodarka