Dzisiaj, tj. 06.08.2023, wypada rocznica o niezwykłym znaczeniu dla wszystkich pacyfistów świata; bo to w ten właśnie dzień 1943 roku, o godzinie 8:15, amerykańska bomba atomowa spadła na japońskie miasto Hiroszimę. Celem ataku było zastraszenie Japończyków i złamanie ich oporu, dlatego też dowództwo amerykańskie nie miało skrupułów przed uderzeniem w ludność cywilną (dlatego też atak miał, po prostu, naturę terrorystyczną). Szacuje się, że w wyniku ataku -- albo bezpośrednio eksplozji, albo w wyniku odniesionych ran -- zginęło od 90 do 140 tysięcy mieszkańców miasta.
3 dni później, 9 sierpnia, wojsko amerykańskie zrzuciło bombę atomową na kolejne japońskie miasto, Nagasaki.
Rocznica tego strasznego wydarzenia powinna zawsze przypominać nam o dwóch rzeczach, mianowicie:
1. Że ze względu na charakter działań wojennych, nawet w sytuacji tak pozornie jednoznacznej moralnie jak II wojna światowa, wśród walczących stron nie ma niewinnych oraz
2. Że broń atomowa naprawdę JEST zagrożeniem niespotykanym dotychczas w historii świata -- i że społeczność międzynarodowa powinna za wszelką cenę dążyć do rozbrojenia i pokoju, zawieszając dywagacje na temat tego, kto ma moralną słuszność, a kto nie.
Ten drugi punkt przypomniał dzisiaj odważnie w swym przemówieniu Kazumi Matsui, burmistrz Hiroszimy (https://tvn24.pl/swiat/japonia-minuta-ciszy-i-apel-z-hiroszimy-w-rocznice-zrzucenia-bomby-atomowej-7280460), wzywając świat do porzucenia zabaw z bronią. I wydaje się, że faktycznie należy tę kwestię bezustannie podnosić i bezustannie o niej przypominać. Minęły czasy zimnej wojny, gdy świadomość zagrożenia nuklearnego zapobiegła wybuchowi trzeciego konfliktu na skalę światową, mimo iż nieraz wydawało się, że jest do niego bardzo blisko. Szczęśliwe lata 90, płynące pod znakiem amerykańskiego tryumfalizmu i wiary w koniec historii, oraz dobrobyt wieku XXI zmiękczyły ludziom zachodu mózgi i doprowadziły (jak się zdaje) do zatracenia resztek instynktu przetrwania. Wystarczy wspomnieć wszystkie te dziwne reakcje, jakie pojawiły się zaraz po wybuchu wojny na Ukrainie, to stroszenie piórek przez polityków (wszak i Polska, i Wielka Brytania ogłosiły, że są "przygotowane" na atak atomowy), ten wysyp różnej maści mędrców filozofujących, że broń nuklearna wcale nie jest aż taka niebezpieczna, jak się mówi (bo to wszystko, oczywiście, sowiecka propaganda), że właściwie wojny z czasów średniowiecza nie różnią się niczym od tej atomowej, no bo też można było na nich zginąć -- i tak dalej, i tak dalej; a zatem, wystarczy to wspomnieć, aby uświadomić sobie, jak bardzo zdegenerowana, rozleniwiona i (po prostu) głupia stała się cywilizacja atlantycka. W perspektywie nowych wyzwań, jakie stają przed światem, przede wszystkim: wzrostu potęgi, w tym nuklearnej, nowych mocarstw azjatyckich (zwłaszcza Chin Ludowych i Indii), niczego dobrego to nie wróży.
Oby otrzeźwienie przyszło wcześniej niż zagłada.
Maciej Sobiech
Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura