Proszę bardzo -- na chwilę człowiek z Wolski wyjedzie, a już dzieją się niesamowite rzeczy. W tym przypadku chodzi o słynną sprawę białoruskich śmigłowców wojskowych, które (jakoby) naruszyły wolską przestrzeń powietrzną. Jest ona niesamowita, ponieważ (najwyraźniej) pojawia się w niej wątek podróży w czasie i zmiany wypadków przeszłych, ponieważ zaczęło się od informacji, że nic się nie dzieje i Białoruś poinformowała o tych manewrach (https://www.rp.pl/wojsko/art38886111-bialoruskie-smiglowce-w-poblizu-granicy-z-polska-wojsko-wydalo-oswiadczenie), a skończyło na wielkiej aferze, że oto stała się rzecz niebywała, Łukaszenka dopuścił się nieprawdopodobnej prowokacji, bezpośrednio zagroził Warszawie, a może i Waszyngtonowi, a teraz nasi "męscy" posłowie debatują sobie, czy przypadkiem nie trzeba było tych śmigłowców zestrzelić.
No cóż; w pewnych kulturach mówi się w takich sytuacjach, że ten wygrywa, kto zachowa chłodną głowę i nie będzie reagował nerwowo, szczególnie (co można dopowiedzieć na drodze dedukcji), jeżeli ta nerwowa reakcja mogłaby doprowadzić do wybuchu konfliktu na skalę globalną, jak to w tym przypadku niewątpliwie jest, a jeśli faktycznie rozważa się rozwiązania siłowe, to raczej nie gada się o nich w minstreamowych mediach. "Nasi" politycy jednak, zdają się przyjmować, jak zwykle zresztą, dość odmienny pogląd na sprawę, zapewne mając przed oczyma zbliżające się wybory. Czy tak, czy inaczej, cała heca dowodzi przynajmniej trzech rzeczy:
1. Polityka oficjalna obecnie to zjawisko medialne, a nie realne -- teatr władzy zorientowany na widza. Prawdziwa polityka dzieje się w sferze nieoficjalnej.
2. Z tego względu, szaraczki, czyli widzowie, nie wiedzą, co się naprawdę w niej dzieje.
3. Niezależnie od sposobu prowadzenia swoich oficjalnych i nieoficjalnych działań, ostatnim, czym sobie zawracają głowę politycy, jest dobro "narodu wolskiego", jak i zresztą jakiegokolwiek innego.
Z tego też względu, wybuch trzeciej wojny światowej nie stanowi dla polityków jakiejś szczególnie strasznej perspektywy. Polityk żyje w stanie swego rodzaju moralnego "haju", doskonale zdając sobie sprawę, że jest praktycznie kompletnie bezkarny, a do tego w grę wchodzi tutaj również uzależnienie się od medialnej popularności, które zagraża każdemu aktorowi. Dlatego też właśnie podobne spektakle są i zawsze będą skrajnie niebezpieczne -- bo choć to wszystko jest niepoważne, i w ogóle zakrawa na ponury absurd, to politycy naprawdę są w stanie narazić całe społeczeństwo na katastrofę, byle tylko ładnie wyglądać w telewizji. Być może nie jeżeli chodzi o trzecią wojnę światową, bo tutaj elity globalne mocno pilnują, aby jednak sprawa nie wymknęła się spod kontroli. Ale o inne, pomniejsze, już tak.
Dobrze by było, gdyby ludzie nareszcie zaczęli orientować się, co jest grane.
Maciej Sobiech
Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka