Wszyscy o tym mówią i wszyscy wiedzą, o co chodzi. Ukraina znów nie przeprosiła, Polska tym razem się nie domagała. Tu nie chodzi o prawdę, ale o władzę, więc to logiczne. Podobnie jak jedyny słuszny wniosek, jaki należy wyciągnąć z kolejnych obchodów owej niespotykanej jatki, jaka spotkała etnicznych Polaków w 1943 na terytorium współczesnego państwa ukraińskiego, mianowicie: że nacjonalizm jest złem; i zawsze prowadzi do tragedii. I, co więcej, że do tragedii prowadzi także patriotyzm, chociaż znacznie mniejszej.
Interesowałem się nacjonalizmem dość długo, ponieważ jako wychowany w konserwatywnej rodzinie starałem się znaleźć dla siebie jakiś fundament "tradycyjnych wartości", no i szukałem go długo właśnie w pojęciu narodu. W związku z tym wiem, że sprawa nie jest tak prosta, jak się wydaje. Było wśród szeroko pojętych nacjonalistów wiele osób bardzo szlachetnych, którym obca była idea przemocy politycznej. Ale nie o tym mówimy, tylko o logicznych konsekwencjach pewnej idei, a te są bardzo jasne. "Naród" stanowi pojęcie sztuczne, wynalezione około XVIII wieku -- i od początku (czyli rewolucji francuskiej) nie chodzi o to, aby dać mu państwo, ale aby poprzez działanie państwowe go stworzyć, czyli zastąpić lokalne, naturalne -- i naturalnie pluralistyczne tudzież niejednoznaczne -- tożsamości społeczne sztuczną, zuniformizowaną lojalnością wobec rządu centralnego, jego historii, polityki i symboli (bo do tego się "narodowość" sprowadza). Jeżeli zaś to przedsięwzięcie okazuje się niemożliwe, sięga się po środki kulturowej bądź fizycznej przemocy: kulturkampf, zakaz używania języków innych niż oficjalny, zmianę prawa własności, wreszcie represje, przesiedlenia, ludobójstwo. To jest, jak powiadam, logiczne -- i aby się o tym przekonać, wystarczy (jak zwykle) nie tyle siedzieć i rozmyślać, co uczciwie patrzeć na rzeczywistość. Ilość i skala zbrodni popełnionych w samym XX wieku w imię narodu i jednolitości narodowej po prostu przeraża: rzeź Ormian w Turcji, rzeź Żydów w Niemczech i na terenach okupowanych, rzeź Polaków na Ukrainie, rzeź ludów bałkańskich podczas drugiej wojny światowej i później -- ile takich nieszczęść musi się wydarzyć, aby ludzie zaczęli wreszcie dostrzegać, że jakaś idea naprawdę JEST niebezpieczna, i że jeżeli regularnie i nieomylnie popycha ludzi do czynów bestialskich, to nie może być inna?
I podobnie rzecz się ma z patriotyzmem. Bo choć w imię patriotyzmu się (zazwyczaj) nie prowadzi akcji ludobójczych, to wojny już tak, a nawet gdyby nie prowadziło się wojen, to i tak sentymenty patriotyczne popychałyby ludzi do działań niemoralnych,na przykład kłamstwa; co uświadamia nam każda rocznica rzezi wołyńskiej, a obecną chyba szczególnie.
Dlatego też nie unikniemy w ramach konkluzji trawestacji słusznej myśli Tołstoja -- jeśli chcesz pokoju, musisz obalić patriotyzm; a jeśli chcesz żyć, musisz porzucić pojęcie narodu. Tertium non datur.
Maciej Sobiech
Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo