No i jako się rzekło. Od eskalacji do eskalacji. Po tym, jak gen. Skrzypczakowi wypsnęły się różne pomysły nurtujące serca "polskich elit", Aleksandr Łukaszenka ogłosił rozpoczęcie przerzutu rosyjskiej taktycznej broni jądrowej (przed czym bronił się dobrych kilka miesięcy) na teren Białorusi. Więcej w linku: https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-ukraina-rosja/aktualnosci/news-lukaszenka-transport-broni-nuklearnej-z-rosji-wlasnie-sie-za,nId,6800388
Jest to oczywiście naraz skandal i wielka tragedia, a także kolejny krok ku militaryzacji świata i nowej zimnej wojnie. Polska, i wszystkie zresztą kraje Europy Środkowej, powinny solidarnie protestować i odpowiednio zareagować na niwie dyplomatycznej oraz ekonomicznej. No, oczywiście...
Gdyby tak zareagować mogły. Bo nie mogą. Przynajmniej nie Polska. Ponieważ Polska, naczelny husarz Europy, nie dość, że wykonuje w kierunku Białorusi agresywne gesty, to jeszcze nie uznaje jej władz, wspierając ogłoszoną przez Amerykanów prezydentem Cichanowską, a więc nie ma z tym państwem żadnych stosunków dyplomatycznych. Dlatego też niczego zrobić nie może, poza wyrażaniem moralnego oburzenia, które słynnego acz niesławnego Baćkę obejdzie tyle, co śnieg zeszłoroczny.
Sytuacja ta jest modelowym dowodem na to, co nazwałem kiedyś wewnętrznym paradoksem pacyfizmu. Pacyfizm, z jednej strony, jest idealizmem, zwłaszcza w swojej wersji anarchistycznej bądź anarchizującej; jest wizją lepszego, godnego człowieka świata globalnej federacji Wolnych Miast. Z drugiej strony wszakże, jest pragmatyzmem -- i, ze względu na swoje krytyczne nastawienie do establishementu wojskowo-przemysłowego, niechęć do radykalnych działań oraz nacisk na wykorzystanie dyplomatycznych środków działania, daje państwom, dopóki one istnieją (a na ich demokratyczną samolikwidację się na razie nie zapowiada), klucz do właściwego i skutecznego realizowania własnych interesów, w których najważniejsze są niezależność, przetrwanie i niewykonywanie ruchów nieodwracalnych. Unikanie wojny za wszelką cenę jest dla państwa CYWILNEGO warunkiem istnienia sine qua non -- bo militaryzm (przecież) to polityka kompleksu wpływów związanego z armią. Być może zatem, choć nic praktycznie tego nie zwiastuje, naprawdę nadejdzie jeszcze w Polsce taki czas, gdy będziemy mieć polityków rozumiejących, że celem uniknięcia masowej zagłady dobrze jest się "nie obrażać".
Maciej Sobiech
Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka