https://pl.wikipedia.org/wiki/Husaria#/media/Plik:Husarz,_J%C3%B3zef_Brandt,_1890.jpg
https://pl.wikipedia.org/wiki/Husaria#/media/Plik:Husarz,_J%C3%B3zef_Brandt,_1890.jpg
M.Sobiech M.Sobiech
210
BLOG

"Śmiercionośne HIMARS-y", czyli jak to jest naprawdę z tą wojną

M.Sobiech M.Sobiech Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Salon24 i inne media donoszą: w Polsce pojawiły się już pierwsze wyrzutnie HIMARS. Wszyscy się cieszę. Więcej w linku: https://www.salon24.pl/newsroom/1301681,smiercionosne-himars-y-juz-w-polsce-kosztuja-miliony-dolarow

Ja tymczasem kiwam ze smutkiem głową i wciąż się dziwię... że mnie to jeszcze dziwi. Tym razem najbardziej zdziwił mnie nagłówek tego artykułu: "Śmiercionośne HIMARS-y". Zdziwił, ale i w pewnym sensie ucieszył. Obnaża bowiem doskonale całą obłudę, jaka wiąże się w naszej kulturze ze sprawą wojny i pokoju. Zawsze mówi się nam, że przecież nikt nie chce wojen i nikt nie chce zabijać, ale czasami trzeba; że jest to czasem ponura konieczność. I, tak tytułem klaryfikacji, taką postawę rozumiem, bo nie jestem pacyfistą absolutnym, a brak wątpliwości przestałem uważać za cnotę już dość dawno temu (niestety, z tego, co widzę, to nie jest to postawa przesadnie popularna). Jest sporo argumentów za tym, że czasami odpowiedź przemocą na przemoc istotnie stanowi smutną konieczność życia. Problem polega na tym, że w mainstreamie europejskiej kultury tak naprawdę w ogóle nie o to chodzi -- i pod płaszczykiem tej pozornie rozsądnej gadaniny o smutnych koniecznościach życia kryje się nie tyle uznanie wojny jako smutnej konieczności, ale raczej wesołej możliwości. Europejczycy, jako potomkowie plemion wojujących i utrzymujących się z podboju, po prostu LUBIĄ zabijać i lubią, jak się zabija. Wojna ludzi, jako zbiorowość, ekscytuje, a siła -- najpełniej wyrażająca się w możliwości fizycznej anihilacji przeciwnika -- uznawana jest za najważniejszy atrybut męskości, wielkości i skuteczności. Do tego też, przecież, przygotowuje nas nasza kultura i wychowanie, z "najważniejszymi" dziełami literatury (zwłaszcza) kręcącymi się wokół wojen i kultu "bohaterów" wojennych. Oczywiście, wszystko do czasu, jak ktoś zobaczy na własne oczy, jak wygląda np. taki atak rakietowy w praktyce, wtedy wszystko się zmienia. Ale dopóki pozostajemy w świecie fantazji i kompensowania sobie "niepowodzeń" życiowych, wszystko wydaje się cacy -- i naprawdę zdarza się ludziom użyć słowa "śmiercionośny" na określenie cechy pozytywnej. Zrozumienie tego faktu pozwala dostrzec, że wybuchy konfliktów militarnych mają naprawdę charakter systemowy, a nie ledwie akcydentalny; i że przyczyny wojen mają naturę znacznie, znacznie głębszą, niż to, że nagle jakiemuś "złemu człowiekowi" coś odbiło i kogoś "napadł" -- no i że, w związku z tym, projekt wybicia do nogi wszystkich "złych ludzi" świata nie sprawdzi się jako narzędzie budowy kultury pokoju.

No cóż; powinno być oczywiste, ale jednak nie jest.

Maciej Sobiech

Ilustracja: husarz, obecnie raczej internetowy.

M.Sobiech
O mnie M.Sobiech

Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo