Jak donoszą różnorakie opiniotwórcze media, na drugim dniu konwencji naszej umiłowanej partii rządzącej, ta część klasy władczej ogłosiła nowy program zbrojeniowy dla Polski i pochwaliła się sukcesami, które są ogromne (będziemy mieć HIMARSy!), a także zapowiedziała "zabezpieczenie Bramy Brzeskiej" przed nadciągającą ze wschodu zagładą ze strony wojsk rosyjskich, które są tak silne, że należy się przed nimi ciągle zabezpieczać, ale tak słabe, że nie potrafią poradzić sobie z wielokrotnie słabszą Ukrainą i dlatego należy się z nich śmiać.
Więcej w linku: https://dorzeczy.pl/swiat/438801/konwencja-pis-blaszczak-chcesz-pokoju-szykuj-sie-do-wojny.html
Jego wielebność minister wojny nie omieszkał wygłosić także owych słów, które zawsze muszą się przy takiej okazji pojawić: "Chcesz pokoju, szykuj się do wojny!"
Nie padło chyba w historii bardziej idiotyczne zdanie, niż to. Pomijam już nieprawidłowości filozoficzne, bo pokój to, nawet intuicyjnie rzecz biorąc, to chyba jakiś głębszy rodzaj porządku i harmonii między ludźmi, a nie sam fakt, że się nie mordujemy, ale nawet gdyby przyjąć taką redukcjonistyczną definicję, to w obecnych czasach masowej produkcji i międzynarodowego kapitału jest dokładnie odwrotnie: przygotowania do wojny, jeżeli cokolwiek, to uruchamiają tylko wyścig zbrojeń, w błyskawicznym tempie prowadzący do przesycenia rynku, który to przesyt rozładowuje się poprzez wywoływanie konfliktów militarnych, w obecnej erze (rzecz jasna) głównie zastępczych, ale -- jak widać od niedawna -- nie tylko. Jest to fakt oczywisty i dobrze znany wszystkim, nie tylko ideowym pacyfistom. Od początku XX wieku przestrzegają przed nim choćby papieże, których o sympatie pacyfistyczne raczej trudno posądzać (może oprócz Jana XXIII). Rekordowe programy zbrojeniowe Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii nie uchroniły Ziemi ani przed przed I, ani II wojną światową. Rekordowe w skali świata inwestycje w zbrojenia nie uchroniły USA przed "wojną z terroryzmem". No, rany Boskie (że aż zbluźnię), ustawiczne "przygotowania do wojny" nie uchroniły przed wojną nawet samej republiki, a potem cesarstwa rzymskiego, w którym to przecież ukuto tę głupią sentencję. Zbrojenia i militaryzacja społeczeństwa może przynieść "pokój" tylko na krótką metę. Na dłuższą -- zawsze przynosi katastrofę. Tak było, jest i będzie przez całą historię ludzkości. No i ostatecznie okazuje się, że -- zgodnie z genialną maksymą Junga -- być może istotnie u podstaw każdego chaosu tkwi jakiś tajny porządek, i wszechświat rzeczywiście jest racjonalny; ponieważ wydaje się, że tym, co najlepiej służy pokojowi, są przygotowania do... pokoju. Które naprawdę można prowadzić; i które są równie realne, jak przygotowania do wojny.
Problem polega na tym, że -- po pierwsze -- są one, paradoksalnie, dużo trudniejsze i wymagają więcej wysiłku, niż zbrojenia i krótkie szkolenie mięsa armatniego. Po trzecie: uczą ludzi, pośrednio, że ich życie ma wartość i nikt nie ma prawa nim szastać w imię wątpliwych "wartości" patriotycznych, są zatem niebezpieczne politycznie. Po trzecie: są niematerialne, bo rozgrywają się głównie w sferze duchowej i psychologicznej, a więc nie można się nimi pochwalić podczas kampanii wyborczej. Z tej przyczyny nie łudzę się nawet, że ktokolwiek poza jakąś osamotnioną garstką w ogóle o nich pomyśli. W Polsce ludzie obśmiewają koncepcję społeczeństwa pacyfistycznego jako "utopijną", a niepałających militarystycznym entuzjazmem z urzędu niemalże podejrzewa się o bycie rosyjską agenturą. No cóż, tego się chyba jeszcze długo nie zmieni, no a na pewno ja tego nie zmienię, pisując sobie od czasu do czasu na niszowym blogu. Natomiast przynajmniej jeszcze mogę sobie tutaj pisać, bo państwo polskie (póki co przynajmniej) NIE JEST z nikim w stanie oficjalnej wojny. No a skoro mogę, to piszę: albo rozbrojenie, albo unicestwienie. Nie ma i nie będzie żadnej trzeciej drogi. Kto tego nie rozumie, ten implicite chce mnie zabić -- i jest mi z tego powodu bardzo nieprzyjemnie.
Maciej Sobiech
P.S.
Acz, trzeba powiedzieć, niedawno ukazał się sondaż, który trochę zmusza mnie to zmniejszenia ostrości moich sądów. O nim wkrótce!
Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo