Dzisiaj chciałbym popełnić kolejny krótki wpis trochę z głupia frant, acz jednak dość istotny, mianowicie: chciałbym ogłosić tutaj pochwałę manistreamu.
We współczesnym świecie, zwłaszcza w Polsce, istnieje (jak mi się wydaje) dość wyraźna tendencja do sprzeciwiania się manistreamowi politycznemu spod znaku ONZ i innych tego typu organizacji. Przodują w tym szczególnie różne organizacje o charakterze konserwatywnym. Mainstream oskarża się o najróżniejsze rzeczy, a czasem wprost nim straszy: och!, patrzajcie ludziska, zara będzie trzeba robactwo jeść, samochody nam zabiorą, NWO, ekologizm, zielony komunizm, lewactwo i "ideologia praw człowieka"! Trochę o tym wiem, bo się z tych środowisk wywodzę, a doświadczenie uczy, że choć realne poparcie polityczne dla nich jest maleńkie, to jednak, na zasadzie jakiegoś dziwnego paradoksu, oddziałują one na życie publiczne dosyć mocno (wystarczy przypomnieć sobie, że różne darwinistyczne farmazony takiego pana z muszką, które dawniej wszystkich szokowały, obecnie stanowią w naszej debacie publicznej własność wspólną). Dlatego też zwracam uwagę, że:
Mainstream, jak każda rzeczywistość zbiorowa, jest wieloraki. Ścierają się w nim różne opinie i prądy, mniej lub bardziej radykalne. Dlatego też straszenie najbardziej radykalnymi propozycjami rozwiązań nie jest dorzeczne, a chyba wszyscy możemy się zgodzić co do kilku faktów, np.:
1. Istnieje coś takiego, jak prawa człowieka.
2. Republika liberalna nie jest dana na zawsze.
3. Bogactwa naturalne ziemi nie są nieograniczone.
4. Ludzkość, ponieważ ma możliwość doprowadzić do samozniszczenia, musi współpracować na skalę globalną.
I dalej:
1b. Prawa człowieka wciąż są w wielu miejscach na świecie łamane.
2b. Wartości liberalne i republikańskie tracą poparcie bądź są źle rozumiane.
3b. Przyroda jest eksploatowana w sposób skrajnie nieodpowiedzialny, który musi doprowadzić do katastrofy, przynajmniej żywnościowej (skażenie wód i ziemi), niezależnie od tego, jak się zapatrujemy na kwestię wpływu człowieka na zmiany klimatu.
4b. Wspólnota światowa właściwie nie istnieje.
No i, tytułem podsumowania, coś by trzeba z tym zrobić.
A kto coś robi? No, właśnie owe wszystkie tak zohydzane w mediach organizacje międzynarodowe, czyli mainstream. Przy wszystkich swoich wadach, błędach i różnych nadużyciach, które się w nich pojawiają, bo one się pojawiają wszędzie tam, gdzie są pieniądze i władza. Tutaj nikt nie ma, a przynajmniej nie powinien mieć, wątpliwości. Ale w przypadku innych frakcji (np. rosyjskiej, ostatnio chińskiej, dużych koncernów amerykańskich wylesiających Amazonię itd.) te nadużycia też się pojawiają, częstokroć nawet częściej. A każdy chyba, odrzucając jakiś konstruktywny projekt polityczny, powinien sobie zadać pytanie: co w zamian?
To jest ogólnie szerszy problem, z którym warto się będzie tutaj kiedyś zmierzyć, mianowicie: wzrost popularności różnych idei radykalnych i czysto destruktywnych. To jednak zadanie na tzw. inną razę. Póki co w każdym razie zachęcałbym wszystkich, którzy mają co do tego jakieś wątpliwości, aby przemyśleli sobie wszystkie w tej kwestii istniejące alternatywy i zamiast głupio gadać i straszyć ludzi, zaczęli coś robić celem uczynienia tego małego zakątka wszechświata bardziej ludzkim i szczęśliwym.
Maciej Sobiech
Pacyfizm, anarchopacyfizm i krytyka społeczna. Dumny członek Peace Pledge Union i War Resister's International. Żyję w świecie 4D: degrowth, dystrybucja, demilitaryzacja, demokracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo