28 luty 2011, 13:00
Jeden "zapracowany" za nasze pieniądze zrobił sobie kolejną wycieczkę życia do Norwegii. Tym razem sztab pracowników kancelarii wykazał się znakomitym refleksem i umiejętnością prekognicji aby zgrać przy okazji wizyty roboczej P.O. premiera możliwość dopingowania Małyszowi i Kowalczyk. Zapewne z powodu nadmiaru obowiązku i wyczerpującej pracy nad przygotowywaniem wizyty w Norwegii nie miał już sił i czasu przygotować się do szybkiej i właściwej reakcji na kłamliwy raport MAK.
Drugi "zapracowany" udawanymi konsultacjami o terminie jesiennych wyborów, co nie jest tak w stu procentach pewne, zwłaszcza, że przewodnia siła narodu, jedynie słuszna partia, ma coraz niższe sondaże, pojechał do Wisły.
Według świadków prezydent najpierw zjeżdżał trasą niebieską (jedną z najłatwiejszych w okolicy) w chwili zauważenia dziennikarzy, postanowił pochwalić się przed nimi narciarskimi umiejętniościami i zdecydował się na zjazd trudniejszą trasą. Zjazd skończył się upadkiem. I to podwójnym.
Parafrazując klasyka - jaki prezydent taki szus. Lub odwrotnie.
A naród jak to naród "obija" się przy kasach supermarketów, przy piecach hutniczych, za kierownicami samochodów dostawczych, przy tablicy, w szybach kopaln i gromadzi złotówki na opłacenie następnego "wyczerpującegoy" dnia pracy dla naszej miłościwie nam panującej władzy.
- opluwane przez PO i "przyjazne im media", bez prawa głosu do krytyki obecnie rządzących, bo "to jest agresja". My Naród!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka