Znowu zaczęły się jakieś nerwowe ruchy, dotyczące emerytalnych uprawnień dla żołnierzy i funkcjonariuszy. Nie wiadomo, czy to rząd wypuścił balon próbny, czy dziennikarze zostali zainspirowani, aby opublikować sensacyjnego niusa, którym da się przykryć jakiś szwindel. A może sami spreparowali humbug, bo dawno nic nie było słychać o ich redakcji.
Po kilku godzinach, na konferencji prasowej minister Błaszczak plotkę zdementował, ale ktoś bystry skontrował to doniesieniem, że coś tam może jednak być na rzeczy, bo z kolei minister Rafalska... i tak dalej. W efekcie tak czy siak powstał rwetes, który potęguje niepokój w szeregach formacji mundurowych. Żołnierze i funkcjonariusze od lat zmagają się z napaściami populistów, którzy za poprzedniej władzy nie zawahali się przed wykreowaniem wyjątkowo podłego wizerunku ludzi w mundurach. Wydawało się, że czas pogardy przeminął, ale za sprawą jednej prasowej notki, umiejętnie zaopatrzonej w medialny napęd, zmory destabilizacji w szeregach powróciły z dawną siłą.
Mundurowi, którzy podjęli służbę przed 1 stycznia 2013 roku nabywali prawo do minimalnego świadczenia emerytalnego po upływie 15 lat. Pełne świadczenie przysługiwało po 28 latach służby. W wymiarze minimalnym było to 40%, a w wymiarze pełnym 75% ostatniego uposażenia.
W nowym modelu minimalne świadczenie przysługuje po upływie 25 lat służby i jednocześnie osiągnięciu wieku 55 lat. Jego wysokość, to 60%, ale liczone jako średnia z ostatnich dziesięciu lat.
Oba rozwiązania mają mankamenty. W pierwszym przypadku rażące jest w odbiorze społecznym, że po 15 latach można już mieć emeryturę. Poprzednia ekipa do granic nikczemności wyeksploatowała mit 35-letnich nierobów, pławiących się w luksusach, pochodzących z krwawicy uczciwych ludzi. Należy tu sprostować, że po 15 latach służby odchodzi około 5 tysięcy osób, co wynosi 2% całego stanu etatowego formacji mundurowych. Natomiast tych najmłodszych emerytów rocznie jest stu, czyli mniej niż pół promila całości. Przy czym agent Tomek był tylko jeden. No, może znalazłoby się ich w sumie kilkunastu, kilkudziesięciu. Reszta, to szaraki z minimalnym świadczeniem. Nie takim małym w porównaniu do sfery cywilnej, ale mówimy o dwóch tysiącach złotych, a nie o kułackich fortunach.
Wadą drugiego rozwiązania jest łączne kryterium wieku i wysługi. Przypomnijmy – 55 lat życia i 25 służby. Jeśli ktoś wstąpi do służby mając 35 lat, to nie doczołga się do pełnego świadczenia emerytalnego, bo w wieku lat 60, gdy spełni minimalne wymagania, zostanie zwolniony ze względu na osiągnięcie ustawowej granicy wieku. A jeśli do służby wstąpi dwudziestolatek, to w wieku 55 lat będzie miał 35 lat wysługi. Nawet dzisiaj mało jest takich, którzy byliby aż tak zdeterminowani. To rozwiązanie, rzekomo kompromisowe, doprowadziło do istnego exodusu mundurowych. Odpływ doświadczonych żołnierzy i funkcjonariuszy wzmógł się po wprowadzeniu nowych zasad rozliczania pobytu na zwolnieniach chorobowych. Obecnie te przepisy dotyczące zwolnień są znowu poprawiane, na szczęście w kierunku zbieżnym ze zdrowym rozsądkiem i elementarnym poczuciem przyzwoitości. Czemu ludzie odchodzili? Bo uświadomili sobie, że w każdej chwili jakiś szubrawiec może zechcieć grzebać przy ich uposażeniach, świadczeniach, uprawnieniach, i nie cofnie się przed żadnym draństwem, żeby tylko zbić na tym polityczny kapitał.
W formacjach mundurowych wytworzyła się luka pokoleniowa. W niektórych jednostkach staż 10 lat czyni mundurowego nieomal dinozaurem, a wysługa pięcioletnia sprawia, że mówią na ciebie „stary”. Ustał naturalny proces sukcesji doświadczeń zawodowych. Pojawiły się zauważalne deficyty wrażliwości społecznej, bo szeregi zaczęły przyciągać element nastawiony roszczeniowo, wypierający tych, którzy mają w sercu służbę krajowi i ludziom. Krótko mówiąc, kolejny raz lepsze okazało się wrogiem dobrego. A teraz jeszcze te najnowsze spekulacje, że znowu znaleźli się usprawniacze.
Na świecie funkcjonuje bardzo prosty model emerytur mundurowych. Oczywiście występują liczne modyfikacje, ale z grubsza zasada jest taka:
Pełna mundurowa emerytura po 30 latach, a minimalna po 20. Pełne świadczenie wynosi 75 procent ostatniego uposażenia, a minimalne połowę. Górny limit wieku w służbie wynosi 60 lat – dlaczego? – pytajcie w świecie, ale to powszechnie przyjęta regulacja.
I taki model należy wprowadzić w Polsce.
Rodzi się pytanie, dlaczego jakiś zasiedziały za biurkiem pierdzistołek ma po 20 latach cieszyć się prawem do połowy uposażenia, które i tak jest znacząco wyższe od tego, co dostaje cywil. A przecież bardzo często praca jednego i drugiego nie różni się dosłownie niczym.
Pytanie bardzo zasadne. Otóż tak być nie powinno. Ale to nie znaczy, że zasada jest błędna. Błędna jest struktura etatowa formacji mundurowych.
Stosunek służby powinien obowiązywać wyłącznie w odniesieniu do takich stanowisk, do których nie można zastosować stosunku pracy. Dlaczego główny księgowy zajmuje lukratywną mundurową posadkę? Dlaczego prawo do wysokiego świadczenia ma mieć psycholog, który nigdy nie wysunął nosa z gabinetu pracowni? Albo radczyni prawna, potykająca się o własne buty? Albo magazynier? Należy zreformować etatową strukturę służb i „odmundurowić” to, co nie wiąże się z koniecznością realizacji zadań w trybie szczególnej dyscypliny, implikującej bezwzględną dyspozycyjność i konieczność działania z narażeniem zdrowia lub życia.
Natomiast jeśli psycholog jest na etacie jednostki liniowej, gdzie na równi z innymi idzie do akcji, to wtedy ręce precz od jego uprawnień. Jeśli radczyni prawna zasuwa w błocie, w zawierusze, w długi weekend, żeby zdążyć z ekspertyzą, bo tak trzeba, to wtedy ręce precz od jej uprawnień. Ten, kogo widzimy siedzącego w mundurze za biurkiem, musi liczyć się w każdej chwili z koniecznością wykonania poleceń, które rzucą go w dowolne miejsce kraju, przy dowolnej pogodzie etc. Teraz oczywiście nie zawsze tak jest. I nie wszędzie.
Po skutecznie przeprowadzonej restrukturyzacji żaden cywil nie będzie miał wątpliwości, że w osobie niemal każdego człowieka w mundurze spotkał trybik beznamiętnej służbowej maszyny. Ten trybik ma prawo do innych świadczeń, niż cywil, bo służbowa maszyna wymusza dużo więcej, niż cywilny pracodawca, nawet jeśli jest kapitalistycznym krwiopijcą.
Zróbmy to raz, a dobrze. Niech mundurowi wreszcie będą mogli skoncentrować się na służbie i niech nikt już nie wpadnie na pomysł, by grzebać przy ich uprawnieniach dla populistycznego poklasku.
Warto się zapoznać:
Materiał z 1999 roku na temat systemów emerytalnych w wybranych armiach NATO
Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka