60-letnia pani, która ma obłożnie chorą matkę, wymagającą ciągłej opieki, zafundowała sobie macierzyństwo za kosmiczne pieniądze. Urodziła bliźnięta. Twierdzi, że to cud, a lekarze potwierdzają, że w jej wieku do zapłodnienia mógł doprowadzić jedynie palec boży. Pan Łukaszewicz, reprezentant środowiska zawodowego, z którego wywodzi się ta pani, publicznie robi z siebie idiotę, żebrząc o publiczne pieniądze dla niej. Pani jest emerytką ze świadczeniem tysiąca złotych. Ale swoje macierzyństwo zaplanowała i zrealizowała, nie bacząc na konsekwencje. Teraz euforycznie głosi, że właśnie spełniła się życiowo.
To jest kompletna deformacja postrzegania metody in vitro.
Pomijając względy finansowe, czyli niewydolność, z której szczęśliwa pierworódka musiała zdawać sobie sprawę przed niepokalanym poczęciem, pozostaje problem potomstwa, które wcześnie straci mamę. A przecież ludzie, to nie węże, ani żółwie. Powinność rodzicielska nie ogranicza się do złożenia skrzeku. Dzieci mają emocje, potrzebę więzi, potrzebę bezpieczeństwa i tak dalej.
Ile ta pani jeszcze pożyje? Oby jak najdłużej. A na czyj koszt?
Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości