Dobiega końca Akcja „Lucyna”, czyli oddolna inicjatywa policjantów, uczestniczących w Proteście Mundurowym 2024, proklamowanym jesienią 2024 roku przez policyjną „Solidarność” pod kierownictwem Jacka Łukasika.
„Lucyna” polegała na tym, że funkcjonariusze masowo korzystali ze zwolnień lekarskich, co spowodowało poważne tarcia w systemie ciągłości służby i skonfrontowało stronę służbową ze skalą problemów, generowanych w formacji przez samych przełożonych i ich resortowych zwierzchników.
Rozpoczynając „Lucynę” w końcówce października, policjanci liczyli, że da się ona we znaki drugiej stronie tak odczuwalnie, jak miało to miejsce sześć lat temu, w czasie „Psiej grypy”, która w wielu miejscowościach wyludniła całe komendy i ostatecznie doprowadziła do przełomu w negocjacjach między związkowcami a rządem, niemal w przeddzień newralgicznej daty – Narodowego Święta Niepodległości. Z szeregów ubyło wtedy 40% policjantów i kwestia zabezpieczenia wydarzeń towarzyszących Świętu, zaczęła przedstawiać się wielce problematycznie.
W tym roku funkcjonariuszom nie udało się powtórzyć tamtego sukcesu. Przyczyn jest kilka. Środowisko zawodowe formacji mundurowych nie jest już tak zwartym monolitem, jak w 2018 roku. Teraz protestowali tylko policjanci, i tylko oni sformułowali konkretną listę postulatów. W innych formacjach niezadowolenie funkcjonariuszy nie osiągnęło tego stadium. Sami policjanci także nie wystąpili jako spójna grupa zawodowa. Związkowy pluralizm doprowadził do ostrych podziałów, antagonizmów, a wręcz wrogości między przedstawicielami dwóch największych organów przedstawicielskich.
Jak wiadomo, zgoda buduje i w jedności siła. Rujnuje zaś niezgoda. Niezawodnym mechanizmem w dziele ujarzmiania tendencji kontestacyjnych, jest metoda „dziel i rządź”. Dopóki związkowcy szarpią się między sobą, strona służbowa może spać spokojnie, bo cała para idzie w gwizdek. Gdzie dwóch się bije, tam resort korzysta i jesienią 2024 roku resort co prawda dał się zapędzić na dłużej do narożnika, ale finalnie policjanci nie opuszczają ringu w roli zwycięzców.
Jednak Akcja „Lucyna” zasługuje na uwagę z kilku powodów.
Okazało się, że nadal służy w szeregach bardzo dużo policjantów, którzy prezentują wysoki poziom odwagi cywilnej i determinacji, by podejmować walkę o poprawę warunków służby. W wielu miejscach do udziału w Akcji przystępowały niewielkie grupki, stanowiące znikomy procent załóg, a nawet pojedyncze osoby. Ci ludzie mieli świadomość, że ich odizolowane akty solidarności z kolegami w innych częściach kraju, mogą w efekcie ściągnąć na ich głowy zemstę butnych tępych kacyków z ciężkimi pagonami, którzy wszelkie formy manifestowania niezadowolenia przez podwładnych, odbierają jako osobistą zniewagę. Brak premii, skreślenie z listy awansowej, wykluczenie z puli kandydatów oddelegowanych na kursy podnoszące kwalifikacje. A z drobniejszych szykan, uciążliwy grafik służb, czy cofnięcie zgody na przeniesienie do innej jednostki.
Trepoza, bez względu na to, w jakiej formacji występuje, zawsze przejawia się bogactwem form. Tym większym, im uboższy jest intelekt danego przełożonego.
Tego potencjału, odważnych, świadomych i zaangażowanych w służbę policjantów, nie udało się tym razem efektywnie spożytkować. Może do następnej edycji mundurowych protestów, średnio wypada, że za trzy lata, część z nich dotrwa w szeregach i ponownie zdecyduje się głośno manifestować.
Drugie, co się okazało, to potwierdzenie kolejnej mądrości. „Syty nie dąży”. Przedstawiciele tak zwanych starych związków, postrzegani są, jako już nasyceni, zaspokojeni tymi wszystkimi nowymi dodatkami i waloryzacjami. Do tego, to właśnie oni, a nie ci drudzy związkowcy, są zapraszani na salony Resortu, by w miłej atmosferze porozumienia między wilkiem a owcami, prowadzić pokazową grę o apetycznym aromacie kawy, zwaną dla niepoznaki „negocjacjami”. W praktyce pełnią oni jednak rolę hamulcowych, tłumiących wszelkie przejawy oddolnego niezadowolenia, żeby panu ministrowi nie zrobiło się smutno.
NSZZP nadal jest związkowym kolosem, ale jego gliniane nogi trzeszczą coraz głośniej. Niektórzy jego przedstawiciele prezentują tak zaimpregnowaną mentalność, że mogą nawet nie zauważyć, gdy ich słodkie imperium legnie w gruzach. Rzężącego półtrupa śmiało kąsa beniaminek, pretendent do mistrzowskiego pasa. Czy za trzy lata do kolejnego protestu poprowadzi policjantów już nowa siła przewodnia, czyli „Solidarność” Jacka Łukasika?
Akcja „Lucyna” miała także swoje oblicze socjalmedialne. W tym roku, inaczej, niż w czasie poprzednich protestów, media omijały nas szerokim łukiem. Zmowa? Zastraszenie? A może obywatelska odpowiedzialność, skłaniająca do wstrzemięźliwości w popularyzowaniu informacji, które strona rządowa z wyraźnym naciskiem opatrzyła mianem wrażliwych dla bezpieczeństwa państwa. W mediach głównego nurtu pojawiły się wprawdzie materiały o policyjnym proteście, ale miały formę tak oględną, że niewiele z nich wynikało. Jest „strajk” policjantów, oni w całym kraju uciekają na zwolnienia lekarskie, rząd zna ich liczbę, ale nie powie, bo na Ukrainie trwa wojna, a Łukaszenka nie śpi.
Pomimo takiego irytującego desinteressement, mundurowy Internet bardzo aktywnie towarzyszył zdrowotnej akcji. Funkcjonariusze śledzący wpisy na stronach tematycznych, otrzymali po pierwsze obszerną porcję informacji o skali i zasięgu „Lucyny”, a po drugie, potężną, krzepiącą dawkę humoru, podnoszącego na duchu, ale i bezceremonialnie rozprawiającego się z deformacjami systemu w Policji i w resorcie.
Jakie to deformacje? Te, co zawsze, aż dziwne, że upływa dekada za dekadą, a patologie ciągle są te same.
W ramach alarmowej organizacji sił i środków w miejsce tych, które ubyły z tytułu absencji chorobowej, do Warszawy skierowano młodych słuchaczy kursów podstawowych. Sieć obiegły fotografie, pokazujące fajtłapowatą gromadkę nieboraków, wyekwipowanych w sprzęt z minionych epok. Między innymi w stalowe hełmy, wygrzebane z głębokich rezerw magazynowych. Widok do złudzenia przypominający to, co działo się niedawno w Rosji, gdy w ramach częściowej mobilizacji, wydano powołanym zardzewiałe Mosiny i kaski z taniego tworzywa, obciągnięte maskującymi pokrowcami.
Internet zabija niekiedy szybciej, niż pocisk. Te fatalne obrazki skutecznie zniweczyły cały wysiłek speców od piaru, zatrudnionych przy procesie rekrutacji do służby w kurczących się szeregach policji. Kurczących się niepokojąco. Wakat wynosi obecnie 13 procent. To oznacza, że ci, którzy trwają na posterunku, mają więcej roboty, są bardziej przeciążeni i narażeni na większe ryzyko popełnienia jakichś tragicznych błędów.
Potencjalny kandydat widzi swoich rówieśników, paradnie wyposażonych, zdezorientowanych, zalęknionych. Lada moment zobaczy ich w samym środku zadymy, towarzyszącej corocznie masowej imprezie, którą mają zabezpieczać. Dowie się o doznanych kontuzjach, o złorzeczeniach ze strony uczestników, usłyszy szyderstwa ze strony dziennikarzy, komentujących działania Policji.
A co miałby dostać w zamian? Wielki bonus w postaci „Karty Mundurowej”. Wysoki urzędnik MSWiA, prezentując projekt tego rozwiązania, zachwalał profity związane z Kartą. Między innymi „darmowy wstęp do muzeów i parków narodowych”. Prawda, że warto?
Dołącz do nas, ubierzemy cię, jak cudaka z grupy rekonstrukcyjnej i wyślemy niedoszkolonego na rozpędzanie zadymy, gdzie dostaniesz cegłą w łeb i skąpiesz się w kloace kalumnii pod adresem swoim i swoich najbliższych. A w zamian, gdy przyjadą kozacy z Wybrzeża, zabierzesz ich za darmo do Muzeum Lotnictwa.
Czy widzicie już te tłumy, kłębiące się pod biurami rekrutacyjnymi?
Tak więc Akcja „Lucyna”, pomimo, że nie doprowadziła do rozstrzygnięć po myśli organizatorów Protestu Mundurowego 2024, okazała się doniosła w skutkach. Obnażyła kompletną indolencję struktur kierowniczych Policji. Tam żyją smoki, czają się demony, krążą wyblakłe widma, niezdolne do adaptacji we współczesnym świecie. Przerost ambicji, deficyt inteligencji, buta, pycha i pogarda dla mniej ważnych w strukturze służbowej. Uświęcona tradycją receptura koktajlu zgnilizny. Ale w końcu czara tego koktajlu się przepełni. Za „pierwszego Tuska”, za PiSu i teraz. Kto by nie rządził, wciąż ten sam bajzel. Jest takie brzydkie określenie – pożar w burdelu. Może właśnie ktoś zaprószył ogień.
W Akcji „Lucyna” wzięli udział policjanci z ponad 350 podmiotów – jednostek, komórek organizacyjnych w całym kraju.
Od początku wydarzeniu towarzyszył profil facebookowy „Mundurowi Dziękują Rządowi”, gdzie zainteresowani znajdą szczegółowe informacje o przebiegu protestu i dane dotyczące procent absencji w poszczególnych lokalizacjach, wraz z mapami, a także obszerną kolekcję memów.
_____
Wesprzyj moją Zrzutkę:
Link – Zrzutka Rebelianta
Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo