Nadszedł czas, by w cyklu „Sztuka współczesna i nowoczesna na wesoło”, opublikować obiecany tekst o artyście, który ponoć za kołnierz nie wylewał.
Człowiek ciągle na kacu, boli głowa i ciężko się skupić. Na dodatek ręce drżą, właściwe utrzymanie pędzla staje się niewykonalne, zaś farba spływa strumieniami na podłogę, a gdy zdarzy się malującemu nieco lepszy dzień... to wtedy tylko kapie.
Sami powiedzcie, jak w takim stanie permanentnego „przepracowania” może się spełniać zawodowo ktoś, kto mając podobne problemy - posiada duszę artysty malarza?
Jackson Pollock świetnie sobie z tym poradził i już samo to powinno wystarczyć, by zaliczyć go w poczet mistrzów.
O samym obrazie oraz jego twórcy (raczej nie tając informacji o jego uzależnieniu) autorka książki „Jak czytać sztukę?” pisze m. in. takimi słowy:
"Pięć sążni głębokości" to, w zamyśle, głęboka laguna farby, morski osad, rodzaj Morza Sargasowego.
Umieszczenie na obrazie resztek zapałek, guzików, czy wsuwek do włosów podkreśla ideę świata wewnętrznego, tej głębiny pełnej pogrzebanych, niechcianych odpadów...
W 1947 roku Pollock w pełni rozwija dripping – metodę, która polegała na bezpośrednim wylewaniu farby na płótno. Malarz używał emalii przemysłowej, malował utwardzonym pędzlem, laską albo rękawem cukierniczym, pozwalał, by farba spływała i tworzyła gąszcz linii, które przecinają się nawzajem i plączą – strumień bezkształtnych kaligrafii, gdzie łączą się linie kręte i arabeski, tworząc pulsujące continuum materii.
Zastanawiałem się nad tymi guzikami, resztami zapałek oraz wsuwek do włosów, które utkwiły w płótnie i jedyne, co przychodziło mi do głowy, to przekonanie, że mistrz musiał mieć w swej pracowni nielichy bałagan. Z kolei te „gęste kałuże”, farba „ciskana z siłą”, czy „bryzgi” wyraźnie przywodzą na myśl, że mistrzowi zdarzało się tworzyć w stanie wskazującym na „przepracowanie”.
A potem pomyślałem sobie – tyle rozlanej farby na podłodze, takie marnotrawstwo... i kto to wszystko sprzątał? Ale chyba niepotrzebnie się martwiłem, bo okazało się, że mistrz znalazł i na to metodę, choć może być i tak, że sam sposób wymyśliła jego sprzątaczka.
- „Pollock malował na podłodze, rozkładał na niej płótno – chciał czuć opór szorstkiej powierzchni. Używał grubej tkaniny okrętowej, utwardzonej warstwą kleju, tak że jej ciężar nadawał stabilność i nie trzeba było jej mocować.
Praca na podłodze to decyzja o podstawowym znaczeniu: w sposób magiczny rozwiązuje mnóstwo problemów dotyczących porządku przestrzennego i symbolicznego; zanikają skojarzenia antropomorficzne – na przykład odwołanie do linii horyzontu, tak zakorzenione w sposobie patrzenia każdego malarza; zanika wszelki naturalny porządek, nawiązanie do obecności człowieka; narzuca się wizja malarstwa neutralnego, abstrakcyjnego, nieforemnego, o prymitywnych korzeniach.”
Okazuje się, że i na to znalazł się sposób. Jak można zobaczyć na starych fotografiach – mistrz powstającym płótnem zasłaniał niemal całą podłogę, a ściany zabezpieczał obrazami już gotowymi, ale jeszcze nie sprzedanymi. Ten sprytny zabieg powodował, że marnotrawstwo farby ograniczone zostało do minimum i w zasadzie nie trzeba było czyścić podłogi, a jeśli coś chlupnęło na boki i wylądowało na ścianach... to znaczy na wiszących na nich skończonych już płótnach, to i tak nikt nie był w stanie zauważyć różnicy.
Ale, co tam – podobno ludzie po pijaku potrafią robić o wiele dziwniejsze rzeczy.
Na przykład ja, jakiś czas temu (oczywiście pozytywnie natchniony malarstwem Pollocka) stworzyłem coś takiego...
Aż się wystraszyłem, gdy zobaczyłem, co mi wyszło. Dlatego nadałem obrazowi roboczy tytuł „Lęki”. Oczywiście, nie jest to dripping (żona by się na taką ekstrawagancję nie zgodziła)... jeśli już, to bardziej „draping”, bo jeszcze teraz patrząc na to dzieło – lekko drapię się po głowie.
Od razu też wyjaśniam, że nie tworzyłem tego po pijaku, ale faktycznie... nie wszyscy dają temu wiarę.
PS. Obraz Pollocka przedstawiony na początku tekstu nosi tytuł „Rytm jesieni”
(olej na płótnie i technika mieszana, rozmiar 267 x 525 cm, rok powstania 1950).
Komentarze
Pokaż komentarze (60)